Spotkania u posła

Tuż przed ogolnopolskim zjazdem Platformy Obywatelskiej poseł Czesław Mroczek zaprosił nas do dyskusji o ochronie zdrowia. To już (po oświacie) drugi panel mińskiej Platformy, której działacze nie stronią od prezentacji programów i poddawania ich krytycznym ocenom

PO zdrowie

Spotkania u posła / PO zdrowie

Główne cele programu ochrony zdrowia w mińskim powiecie omówił jego twórca, dr Leszek Górecki, któremu pomagała Aldona Tułodziecka. Program jest realny, ale też kosztowny, bo jeśli uda się utrzymać wszystkie przychodnie i włączyć szpital do krajowej sieci, to ich modernizacja pochłonie milionowe nakłady. Rozbudowa szpitala, klimatyzacja, ratownictwo medyczne, zmiany organizacyjne poprawią niewątpliwie jakość usług medycznych, ale to nie wszystko. Platforma zakłada likwidację kolejek w poradniach, zakup nowoczesnej aparatury i stworzenie systemu teletransmisji danych z karetek do szpitali. Dotyczy to szczególnie obrazu EKG, by skrocić czas od rozpoznania zawału do udrożnienia felernej tętnicy. W newralgicznych punktach Mińska Mazowieckiego będą też dostępne automatyczne defibrylatory, a ośrodki zdrowia powinny mieć skanery, komputery oraz internet.
Ważna jest również współpraca szpitala z ośrodkami zdrowia, by stały się one bardziej miejscem profilaktyki i rehabilitacji, a nieuleczalnie chorzy znaleźliby miejsce w hospicjum, które mogłoby powstać np. w Mieni. Na skrócenie kolejek do specjalistów PO ma kontrowersyjną radę – częściowo płatne konsultacje w soboty i niedziele. Nie tylko w Mińsku, ale też w gminnych przychodniach podstawowej opieki zdrowotnej.
Poseł Mroczek zaproponował dyskusję, widząc w niej dwa nurty: inwestycyjny i organizacyjny. Oba są nieodzowne dla pacjentów, bo to oni zdecydują o naszej służbie zdrowia. Na razie jest dobrze. Tylko Sulejówek tradycyjnie leczy się w Warszawie. I będzie, bo – jak podkreśliła dyrektor Gruzińska – im do Mińska Mazowieckiego nie po drodze. Wielu pamięta dawne, zapyziałe miasto, więc leczą się u siebie, mając wyposażenie nadające się do muzeum lecznictwa. Dlatego trzeba dać szansę prywatnym lecznicom albo – co sugerował dyrektor Sobolewski – pozwolić zarabiać publicznym, by wyrównać ich szanse z niepublicznymi.
Najwięszą zmorą „darmowej” opieki zdrowotnej są kolejki do specjalistów i na badania. – Co zrobicie, by ich nie było? – pytał poseł Mroczek. No i się zaczęło... Najpierw Hanna Kurc, szefowa mińskiej przychodni tłumaczyła, że kolejki to tylko problem jednego poranka w miesiącu, kiedy trwają zapisy do specjalistów. Potem przyjmowane są tylko osoby z bólem. Taki rytm pracy wymusza na przychodni NFZ, organizując kontraktowe punkty, byśmy za często nie chodzili do lekarzy – specjalistów. Punkty (pieniądze) trzeba więc dzielić, by ich nie wykorzystać w ciągu kilku miesięcy, a przez cały rok. Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka, a najważniejszy to notoryczny brak pieniędzy. Teraz również dla lekarzy, którzy domagają się 30-procentowej podwyżki. Ale w Mińsku Mazowieckim na razie nie pachnie strajkiem.
- Nikt w Polsce nie płaci za leczenie tyle, ile należy – dywagował dyrektor Sobolewski – a szpitale powiatowe są w najgorszej sytuacji. Trzeba więc albo uwolić rynek (sprywatyzować co się da), albo zryczałtować przychody szpitali, by co najmniej cztery podstawowe oddziały mogły normalnie leczyć.
Dyrektorowi nie podoba się również współpraca z gminnymi przychodniami, w których lekarze uprawiają samowolkę. - Jak wam się nie podoba, wyślę pacjentów do Warszawy lub Siedlec – szantażują dyrektora mińśkiego ZOZ-u.
Szpitalna izba przyjęć jest także sposobem na omijanie kolejek w przychodni lub gminnego lekarza, który nie potrafi wyleczyć pacjenta. Kto za to zapłaci, bo na pewno wójtowie nie mają na takie wydatki ochoty.
- Wójt nie może dbać tylko o wlasny ośrodek zdrowia, bo co będzie, gdy ZOZ odmówi gminom nocnej pomocy medycznej? – pytał dyrektor Sobolewski. Nie retorycznie, gdyż wójt Jaszczuk (jako jedyny przedstawiciel samorządowców) jest pewien, że oto przyszedł czas na służbę zdrowia. Jeśli w prywatnych przychodniach szwankuje diagnoza i najważniejsze są pieniądze, to wrócimy do publicznych ZOZ-ów – zadeklarował mrozianin, prosząc o listę pacjentów ze swojej gminy, którzy bez diagnozy przyjechali się leczyć do Mińska.
Pytanie wójta, co miasto Mińsk Mazowiecki wnosi do służby zdrowia, zawisło w próżni. Odpowiedź burmistrza Grzesiaka jest znana – zdrowie jest państwowe, a nie samorządowe. A tak naprawdę to nasze - osobiste, więc liczymy na siebie i... szczęście.

Numer: 2006 22   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *