Nie ten ojciec prawdziwy, który spłodzi, lecz ten, który wychowa – mówi ludowe przysłowie – i nie ta matka, która urodzi, a porzuci, lecz ta, która przygarnie. Są matki, które porzucą godność, by ratować syna zbrodniarza i takie, które się wstydzą ułomnego dziecka. Zapobiegliwe i kochliwe mają dzieci z wieloma mężczyznami, ale nie chcą ich widzieć w domu
– wolą alimenty. Nasi respondenci stwierdzili, że najlepiej rolę sobowtóra matki pełni teściowa, o której krążą niewybredne żarty. A najcięższe przekleństwo dotyczy krzywego prowadzenia się matki. I jak to jest – kochamy nasze mamy, czy je mamy w...
Twarze matek
Literackie mateńki
Pierwszą matką, jaka pojawia się w literaturze i pramatką wszystkich ludzi , jest biblijna Ewa. Mity mówią o Demeter, greckiej bogini urodzaju, która z tęsknoty za córką Korą porwaną przez Hadesa uśmierciła przyrodę. Jednak kiedy córka powróciła na ziemię, zawitała wiosna. Symbolem matczynego cierpienia jest Niobe – zbyt dumna ze swojego potomstwa straciła je z ręki zazdrosnej Latony i przez Zeusa została zamieniona w kamień.
Nieszczęśliwą była królowa Jokasta, matka
i żona Edypa, która dowiedziawszy się, że żyje
w kazirodczym związku (poślubiła własnego syna), powiesiła się. Żona Kreona – królowa Eurydyka także popełniła samobójstwo na wieść o śmierci syna Hajmona, który targnął się na swoje życie przy zwłokach ukochanej Antygony.
W Nowym Testamencie ukazany jest motyw matki radosnej – Maryi podczas zwiastowania i matki cierpiącej – Maryi obecnej na Golgocie podczas ukrzyżowania i śmierci Chrystusa. Jej cierpienie ma wymiar ludzki, są to przeżycia zrozpaczonej matki, zmuszonej patrzeć na śmierć swego syna. Nowy testament mówi o dwóch kobietach, które kłóciły się o dziecko i żadna z nich nie chciała ustąpić. Król Salomon wydał więc wyrok, aby dziecko rozciąć mieczem i każdej z kobiet dać połowę. Natychmiast mógł poznać prawdziwą matkę, bo ta krzyknęła, by dziecka nie zabijać i oddać tej drugiej.
Gorzkie słowa ogólnie o kobiecie pisze Adam Mickiewicz w „Dziadach”: - Kobieto! Puchu marny! Ty wietrzna istoto! I z pewnością nie jest to najbardziej pochlebny jej wizrunek.
W okresie drugiej wojny światowej w literaturze przedstawiano portret matki Polki, kobiety patriotki, np. w wierszu Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i jego „Elegii o chłopcu polskim”. Jest to monolog liryczny załamanej matki, skierowany do poległego syna, który został pozbawiony snów i marzeń. Wiele uwagi poświęcanej jest matkom samotnym z różnych przyczyn: rozwodu, śmierci męża czy własnego wyboru.
Matki cierpią, płaczą po stracie dzieci, a jednak wychowują je na bohaterów i patriotów, kształtują ich osobowość, postawę wobec świata i innych ludzi. To właśnie w dużej mierze od matek zależy przyszłe życie dziecka i jego miejsce w świecie.
Zawsze za późno
Rodzi się zdrowe. Rozwija się prawidłowo. Czekasz, kiedy postawi pierwsze kroczki i powie słowo mama. Czekasz... Trochę się niecierpliwisz, kiedy nie wszystko jest tak, jak uczą podręczniki, ale odganiasz te natrętne osy niepokoju. Inni zapewniają, że wszystko jeszcze będzie dobrze. A potem budzisz się o czwartej nad ranem i na dnie swojej bolącej świadomości – wiesz. Szybciej niż lekarze postawią diagnozę. Schodzisz do jaskini lęku i wyjesz w niej, aby nikt nie słyszał. Kiedy po długim oczekiwaniu dziecko zaczyna chodzić i mówić, jesteś już tak zdrętwiała, że „patrząc w oczy Panu Bogu, mówisz z cicha – za późno, mój Panie”. Ale kochasz – i na tę matczyną miłość nigdy nie jest za późno.
Samotne w Siedlcach
Siedlczanki miewają trudne macierzyństwo, które często bywa, niestety, znamieniem nieprostej współczesnej rzeczywistości. Problemy mam zaczynają się nierzadko już na samym początku ich roli, gdy tylko dziecko pojawia się w rodzinie:
- Zarobki męża jako kierowcy i moja część etatu w infolinii wystarczały dawniej na nasze niewygórowane potrzeby – wynajmowane mieszkanko, wieczorowe studia, czasem jakieś wyjście – mówi mama 2-letniego chłopczyka. – Niestety, życie za te pieniądze we trójkę szybko okazało się niemożliwe. Dlatego zdecydowaliśmy, że mąż wyjedzie do pracy za granicę, a ja zrezygnuję ze swojej, by zająć się synkiem. Wiadomo, że zarobki na Zachodzie są nieporównywalne z polską jałmużną. Spakował się niemal zaraz po narodzinach malutkiego, wrócił po kilku miesiącach na święta. Nie poznał syna – był już spory, samodzielnie siedział, gaworzył. Po świętach znów zostaliśmy sami - pomagała nam babcia, znajomi.
I powrót taty na kolejne święta. Tym razem to mały jego nie poznał… I wreszcie wyjazd na wyczekane po obronie pracy wakacje za granicę. Znów mogliśmy się odkrywać, poznawać w roli rodziców, wspierać w opiece nad dzieckiem. Trzy miesiące normalności, po których już musieliśmy wracać do naszej samotności i tęsknoty.
Mąż innej mamy – już dwojga dzieci - pracuje we własnej firmie w kraju, świetnie zarabia, ale aby utrzymać tę passę młodego małżeństwa, musi poświęcać się pracy niemal bez reszty, samodzielnie koordynować poczynania pracowników, często wyjeżdżać…
- Córa urodziła się zupełnie niedawno, ale syn ma już cztery latka, które w większości upłynęły mu w tęsknocie za wciąż nieobecnym tatą i tych krótkich chwilach wspólnych zabaw i pieszczot – mówi 30-latka. – Wyjście męża z domu to istny teatr, udawanie, że to tylko na chwilę, że zaraz wróci, a wraca czasem tak późno, że wszyscy już śpimy, czasem dopiero po kilkudniowej podróży. Wtedy zdarzają się problemy z jedzeniem, płacze z byle powodu – żeby tylko tata przyszedł i przytulił - wieczorne marudzenie za tatą i pobudki z przerażeniem, gdzie on jest… Z synkiem bardzo lubimy nasze psoty, spacery, wyjazdy we dwoje, ale zawsze brakuje nam obok kogoś, z kim można by pokopać piłkę, pojeździć kolejką, kogo szarpie się za brodę, kto wszystkich zabierze na lody. Tyle kosztuje nas szczęśliwy własny dom z ogródkiem i spokój o przyszłość.
Dużo trudniej było samej mamie zostawić na wiele miesięcy trzech synów, by z zagranicy słać im chleb. A ten nierzadko bywa gorzki:
- Chłopcy wciąż mają do mnie żal, że wyjechałam. Są krnąbrni, żeby tylko zwrócić na siebie uwagę. Sprawiają wiele kłopotów wychowawczych, na które ja z odległości mogę reagować jedynie bezradnym płaczem. Wiem, że gdybym nie zostawiła ich jako kilkunastolatków z bólem okresu dorastania samych sobie, byłoby inaczej. Ale jak zaspokoić ich rosnące potrzeby tak, by koledzy nie śmiali się z tanich butów bez wszędzie rozumianego i szanowanego markowego znaczka, z wieży, w której nie ma funkcji automatycznego przełączania płyt? I jak im to wszystko wytłumaczyć? Czasem mam wrażenie, że nie doceniają tego, że nie dostrzegają trudnego dla mnie związku między moim wyjazdem i rezygnacją z marzeń, z samorealizacji, z relacji z ludźmi tu, w Siedlcach… Do rozgoryczenia z powodu rozstania, dochodzi jeszcze ból płynący z poczucia, że ono niczemu jednak nie służy… (jod)
Moja macocha
W moim rodzinnym domu, od kiedy sięgam pamięcią, rodzice zawsze się ze sobą kłócili. Mama płakała i ciągle była zdenerwowana. Ja wywoływałam w niej ataki złości. Byłam podobna do taty, co zawsze mi wypominała, ale to tata bardziej się mną przejmował i zajmował, a więc bardziej do niego lgnęłam. I to wywoływało w mamie jeszcze większą złość. Były chwile, że jako 7-letnie dziecko wierzyłam, że to nie jest moja prawdziwa mama, że ona mnie przygarnęła i nie może pokochać... że to chyba moja macocha! Kiedy miałam 10 lat, nareszcie rodzice się rozeszli. Tata kupił mamie mieszkanko, a my zostaliśmy w tym naszym, gdzie miałam swój pokoik i blisko do szkoły. Mama zgodziła się mnie zostawić ojcu. Ale często do niej biegałam i nawet odrabiałam u niej lekcje. Była nauczycielką. Nie pamiętam, aby całowała mnie na dzień dobry albo przytulała. Chociaż na swój sposób pewnie mnie kochała, bo nigdy nie przestała się mną interesować, chociaż to jest wieczne instruowanie i krytyka. Skończyłam 12 lat, kiedy tata powiedział, że chciałby, abym poznała panią, z którą on chce się ożenić. No to teraz będę miała dwie macochy! Przepłakałam pół nocy. Niebawem poznałam Marię. Dziwne, ale od pierwszego spotkania złapałyśmy ze sobą kontakt. I tak jest do dzisiaj, chociaż Maria ma już 70 lat. Jesteśmy sobie bliskie. To ona pokazała mi, jaką może być prawdziwie kochająca matka. Maria była cierpliwa i troskliwa. Dużo pracowała, jest dentystką, ale to ona nauczyła mnie pływać, szyć, gotować i później w tajemnicy przed tatą – prowadzić samochód. Dla mnie zawsze miała czas. Moja kochana macocha. (bak)
Ból matki
Utrata dziecka jest największym bólem dla matki. Toteż okres wojny przyniósł największe żniwo w tych tragediach. Pewne małżeństwo - Stanisława i Aleksander z gminy Siennica miało 2 synów. Młodszy wziął udział w Powstaniu Warszawskim w 1944 roku. Walczył dzielnie, za co został odznaczony Krzyżem Walecznych. Mając 21 lat, poległ we wrześniu 1944 roku na ulicy Długiej na Starym Mieście. Los powstańca podzielił również starszy brat. Niesłusznie oskarżony przez władze bezpieczeństwa, został w sfingowanym procesie skazany w grudniu 1946 roku na karę śmierci i stracony wraz z dwoma towarzyszami, w kilkadziesiąt minut po ogłoszeniu wyroku. Niewypowiedzianą tragedię rodziny przeżywała matka. Dostawała wprost obłąkanego wycia i płaczu po utraconych synach, zwłaszcza, gdy przebywała samotnie. Na domiar złego jeszcze i mąż, a ojciec poległych synów, był prześladowany przez władze komunistyczne i zmarł przedwcześnie w 1952 roku. Matka już do końca życia nie zaznała radości. Ciążył na niej ból utraconej rodziny. (fz)
Zawierzyła
W trakcie pobytu w Holandii poznałem dziwny przypadek. Pewne małżeństwo nie miało potomstwa, pomimo że było ze sobą już od 16 lat. Wizyty u lekarzy nie przynosiły skutku. Pewnego dnia odwiedził ich polski misjonarz pracujący wśród Indian w Peru, który był ich przyjacielem z młodych lat. Kiedy rozmowa przeszła na tematy rodzinne, żona zdradziła problemy z potomstwem. Misjonarz oświadczył więc: – To musimy zadziałać. Na drugi dzień odprawił specjalną mszę świętą w kościele. W czasie liturgii słowa kobieta czytała wers z Ewangelii św. Łukasza (I-36,37) dotyczący Zwiastowania. Za 3 miesiące zaszła w ciążę. Urodziła syna, mając 38 lat. Radość rodziny nie miała końca. Obecnie chłopak ma już 11 lat, jest zdolny i dobrze się rozwija. Matka jest niezmiernie wdzięczna kapłanowi za posługę, a Bogu za wysłuchanie prośby. (fz)
Macierzyństwo w przyrodzie
Mocny instynkt macierzyństwa występuje wśród zwierząt i ptactwa, zwłaszcza dzikiego. Dowodem tego jest ukrywanie gniazd i lęgowisk czy przenoszenie dzieci. Swego czasu przy wykaszaniu trawy w sadzie natrafiłem na gniazdo bażancicy. O mało kosą nie ściąłem jej głowy. Dobrze, że w porę zauważyłem i odstąpiłem od wykonywania pracy w tym miejscu. Inny przykład to kotka, która przenosi zagrożone dzieci w inne bezpieczne miejsce. Ciekawą rzeczą jest karmienie małych przez samicę zająca. Po mruczeniu ściągają do niej wszystkie zajączki, nawet od innych matek, a ta wszystkie dopuszcza do sutków. Rzadki to przypadek, żeby matka zwierząt porzucała dzieci. Wprawdzie trafia się, że bociany wyrzucają z gniazda część piskląt. Dzieje się to jednak, by zapewnić byt pozostałym. (fz)
Numer: 2006 22
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ