Biskupi nie będą oglądali „Kodu da Vinci”. Tak przynajmniej deklarują i namawiają do obstrukcji kinowego hitu wszystkich wiernych. Może przy okazji zakażą ekscytowania się polskim „Ranczem”, bo tam również mącą nadprzyrodzone siły, na które nie działa nawet święcona woda. Na proboszcza działa zaś Amerykanka, ale jeszcze nie doszło do przesilenia

Mózgi pod sąd

Oczy bez mózgu nie widziałyby niczego. Właściwie bez szkody dla ciała i duszy mogłyby oglądać wszystko. Ludzie jednak myślą i w tym myśleniu kryje się całe zło dla rządzących. Zarówno w cywilnych, jak i kapłańskich ciuchach. Stąd wzięło się kiedyś NKWD, UB, a teraz CBA, CBŚ, Lepper, Giertych, Kaczuchy (te taneczne, by nie mieć kłopotów) i... gnostyczny kod Leonarda. A co wierze przeszkadza Jezus kochający Marię Magdalenę, a nawet żonaty i dzieciaty? Czy mąż i ojciec nie mógł za nas cierpieć i stać się Chrystusem? Jakież to ludzkie, a jakże niekościelne. Jak odrzucenie celibatu, herezja i... wyrokowcy w rządowych gabinetach, których teraz wszędzie pełno. Włączysz telewizor – Lepper całuje lub się uśmiecha, włączysz dowolny kanał radiowy – wicepremier łamaną polszczyzną opowiada o dopłatach unijnych, bizonach syna lub dowodzi, że kocha Zytę Gilowską. No i co, niedowiarkowie – mamy Dyzmę pełną gębą i to z niewyparzoną gramatyką języka polskiego. To już właściwie drugi naturszyk, ale tamten przynajmniej dobrze gada po... angielsku. Brawo tłumacze i biegiem do pana Andrzeja. On też ma szansę jeśli nie na amerykańską, to unijną karierę.
Szansę zostania kolejnym Lepperem ma co czwarty gimnazjalista. Tyle właśnie udowodniło podczas egzaminu kompetencji, że potrafi tylko... słabo czytać. Ale aż 40 procent uzyskało wynik powyżej średniej. Krzywa Gaussa zmieniła się nie do poznania i przypomina dzisiaj raczej wznoszącą giełdową niż grzybkowaty rozkład normalny. Ale jak ma być lepiej, skoro pisarka Joanna Olech (vide: Nie tylko czytają, s. 14) wręcz zachęca dzieci do pisania z błędami ortograficznymi. Minister Giertych powinien jak najszybciej zabrać jej komputer i prawo kontaktu z czytelnikami.
Za to telewizje powinny się cieszyć, bo oto rośnie potężna rzesza oglądaczy tańców z gwiazdami. Ostatni finał zgromadził przed ekranami ponad 6 milionów widzów, a najbardziej może się cieszyć południowe Podlasie, bo bliźniak Mroczek pochodzi właśnie stamtąd, czyli z Siedlec. Gdy do Rafała dodamy bramkarza Boruca, możemy dojść do wniosku, że nad Muchawką rodzą się prawdziwe talenty.
W sielskim „Ranczu” też talentów nie brakuje, a ostatnio dzieci Sulejuków błysnęły umiejętnościami telekinezy. Na razie dwoje, ale gdy szyszynka zadziała u wszystkich ośmiorga, może być jeszcze ciekawiej. Moja znajoma, zadeklarowana telemaniaczka, aż wychodziła z siebie, że taką biedotę scenarzysta obdarzył darem niedostępnym dla rozpieszczonych jedynaczek. Na szczęście nie wszystkich, bo czy to sprawiedliwe, by z plebsu wyrosły pany?
A niech wyrastają – to przecież nie gnuśnienie, a myślenie ma kolosalną przyszłość. Tylko uwaga, trzeba myśleć po cichu, bez niepotrzebnego rozgłosu, bo CBA czuwa i werbuje. Może akurat do siatki wywiadowców dołączył wasz mąż albo dała się złapać żona. Na kochanki i przyjaciół też trzeba uważać. W żadnym przypadku nie można publicznie obcałowywać tej samej płci, a dzieci trzeba myć gąbką osadzoną na co najmniej metrowym trzonku.
Żonę czy męża też bezpieczniej kochać na... odległość. Szczególnie poza okresem prokreacji, czyli potencjalnego zajścia w ciążę. A na starość? Dosyć, nie odważę się pisać, co mają robić osoby poza okresem rozrodczym, bo jeszcze gotowe wyjechać za granicę. I tak już co trzeci obywatel Polski ma na ten heroiczny akt wielką ochotę, więc nie wywołujmy wilka z lasu. Martwmy się raczej o sądy, które mogą mieć kłopoty z naszymi mózgami. Oprócz prawych, sprawiedliwych i posłusznych, którzy słysząc pytania o „pierwszy raz”, nie mają na myśli niczego prócz seksu i wykręcają się żartami. Już boją się agentów CBA? I słusznie, ale nie wszystkie brudy dadzą się wyczyścić.

Numer: 2006 21   Autor: Wasz Redaktor