Pamiętacie zapowiedzi naszych władz po zamachach z 11 września w Ameryce i sprzed roku w Madrycie? Zapowiedzi o wzmożonej czujności i podwyższonych środkach bezpieczeństwa. Jeśli tak, to proponujemy sprawdzić jak czujni jesteśmy tu, na prowincji
Bezbronne miasto
Sąd rejonowy w Mińsku Mazowieckim. Jest parę minut po godzinie 13.00. Wchodzimy do budynku. Na ramionach mamy wypchane, wielkie torby. Widzimy uzbrojonego strażnika i bramkę do wykrywania metalu. Spodziewamy się kontroli. Najpierw wchodzę ja. Słyszę dźwięk sygnalizujący, że urządzenie wykryło u mnie metal. Patrzę na strażnika oczekując, że zaraz dokładnie mnie przeszuka. Ten prosi o okazanie torby. Rzuca na nią okiem, nie odchylając stosu papierów i różnych rzeczy, które się w niej znajdują. Pod nimi może być wszystko. Ruchem ręki nakazuje, że mogę spokojnie iść. Kolegi już nie sprawdza. Udajemy się najpierw na pierwsze piętro. Swobodnie, kilka minut chodzimy po piętrze przez nikogo nie zatrzymywani. Znudzeni, schodzimy na dół. Jakieś 10 metrów od bramki i strażnika. Idąc prosto korytarzem, wchodzimy do łazienki. Umieszczamy tam torbę z ładunkiem wybuchowym, chowamy broń i granaty, rozpylamy wąglika. Do wyboru - wszystkie ulubione zabaweczki „smutnych panów”. Stukniętych fundamentalistów islamskich, luz zwykłego bandziora niezadowolonego z wyroku sądowego wydanego w tym budynku. To jeszcze nic. Rozbestwieni i zawiedzeni brakiem jakiegokolwiek zainteresowania ze strony ochrony, zwykłych ludzi, słowem kogokolwiek, robimy sobie parę pamiątkowych zdjęć na tle sądowej łazienki. Wszystko to pod nosem rozmawiających ze sobą w odległości kilku metrów strażników. My akurat robiliśmy sobie foto-pamiątki, co jednak, gdybyśmy dokumentowali rozkład pokoi, nawyki strażników, ich twarze, czas pracy i kolejność zmian? Ile taka dokumentacja mogłaby kosztować na „czarnym rynku”? Co można zrobić np. z rodziną strażnika, który stoi na służbie, a my planujemy kumplowi ucieczkę? Łatwo czy trudno jest ustalić, kiedy i gdzie każdy z nich ma służbę?
To jeszcze nie koniec naszej bandyckiej wyprawy. Od sądu do komendy policji w Mińsku jest kilkaset metrów. Idziemy więc i tam. Komenda śliczna, wypucowana. Mijamy bez problemu dyżurkę. Pewnie wchodzimy na II piętro. Nowocześnie i schludnie wykończone ubikacje. Schemat jak w sądzie. Podkładamy ładunek. W torbie, którą mamy, wystarczy go, aby pozbawić życia i miejsca pracy naszych stróżów prawa na amen. Spokojnie wychodzimy. Na pamiątkę jeszcze parę zdjęć przed komendą. Minęło nas kilku gliniarzy. Żaden nawet nie raczył zapytać, po jaką cholerę są nam potrzebne zdjęcia komendy. Przyzwyczaili się do fleszy, czy co?
Na koniec wyprawy udajemy się jeszcze do urzędu miasta. Dwóch wrednych bandytów wchodzi do środka. Spokojnie kierują się na I piętro. Ładunek wnoszą w tej samej dużej, podręcznej torbie. Jeden z nich wchodzi do męskiej ubikacji i tam go zostawia. Czas eksplozji - 5 minut. Wychodzą z budynku. Po kilku minutach następuje wybuch. Skutki wiadome. Nie stać nas na bombę? Proszę bardzo. Są inne możliwości zaistnienia. Mogliśmy np. wejść do magistratu, zabić burmistrza, wziąć jego śliczną sekretarkę na zakładniczkę, rozpylić gaz, zasztyletować jakiegoś urzędnika, który nie wydał nam oczekiwanego pozwolenia. Słowem wszystko, co chcieliśmy. Żadnej ochrony w najważniejszym budynku w mieście. Nikt nas nie zatrzymywał. Nie pytał, co robimy. W pewnej chwili zaczęliśmy robić sobie zdjęcia dla zabawy. Specjalnie zachowywaliśmy się podejrzenie. Mówiliśmy do siebie szeptem. Dawaliśmy sobie znaki na migi. Na korytarzu siedzieli ludzie.
Może komuś nasunąć się wątpliwość, czy Mińsk jest atrakcyjnym celem dla terrorystów i bandytów. W 1995 roku w USA były amerykański żołnierz wysadza w powietrze budynek rządowy w Oklahoma City. Wykorzystuje do wykonania ładunku wybuchowego nawóz. Ginie 168 osób. To najgłośniejszy i najkrwawszy przykład terroru wewnętrznego. Czynniki zewnętrzne takie, jak zaangażowanie militarne w krajach z terrorystycznym rodowodem, waśnie etniczne czy walka o tereny sporne nie miały na to zdarzenie żadnego bezpośredniego wpływu. Tymczasem nasz kraj jest uwikłany w wojnę iracką; niebezpieczeństwo ataku jest zatem większe niż gdzie indziej. A w Mińsku jest jeszcze więcej bezbronnych urzędów, są szkoły, garnizon z dziurawym od czasu do czasu murem, janowskie lotnisko i niezabezpieczone przed biobronią wodociągi...
Numer: 2005 09
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ