Żywa historia

Andrzej Juszkiewicz jest pierwszym męskim potomkiem Romualda Traugutta. Między pradziadem a prawnukiem zachowało się nie tylko rodzinne podobieństwo rysów twarzy i postawy, ale w pewnym stopniu również losu

Pozostał honor

Żywa historia / Pozostał honor

Romuald Traugutt szlify oficerskie zdobywał we wrogim wojsku carskim. W 100 lat później jego prawnuk robi podobną karierę w PRL-owskiej armii. Dla obu panów hasło „Bóg, Honor i Ojczyzna” nie było tylko słowem. Car nie tolerował słowa Ojczyzna – Polska, a Ludowa Armia – Boga.
Andrzej Juszkiewicz wychowany w inteligencko-ziemiańskiej rodzinie miał predyspozycje do bycia zawodowym wojskowym. Ale bezpartyjnemu człowiekowi o wielkiej kulturze, znającemu obce języki nie było lekko w armii. Andrzej Juszkiewicz wspomina: - W 1945 r. zaciągnąłem się do ludowego wojska, aby pomścić śmierć ojca i brata. Ale wszystko zaczęło się znacznie wcześniej, bo w 1939, kiedy będąc niepełnoletnim, tylko po PW w szkole, okłamałem władze wojskowe i przyjęli mnie. Zostałem zaprzysiężony, uzbrojony, umundurowany i wysłany na wschód do Kowla. Tam szybko zostaliśmy przez ruskich rozbrojeni i kiedy zorientowałem się, że wiozą nas w głąb Rosji, w pięciu uciekliśmy z transportu. Wracając, tuż po przekroczeniu granicy omal nie wpadliśmy w łapy Niemców. Ale dobrnąłem do Warszawy. Od matki dowiedziałem się, że ojciec zginął podczas pierwszego niemieckiego nalotu, kiedy ratował rannego.
A po pewnym czasie brat wpadł i wywieziony do Oświęcimia, tam zginął. Poprzysiągłem zemstę. Najlepszą okazją było już w 1945 r. zaciągnięcie się do polskiej armii w Lublinie. I pognałem wroga aż za Odrę. Sprawdziłem się jako dowódca i awansowałem. Dobrze się czułem w mundurze i mimo protestów matki – zostałem. Podjąłem studia w Wyższej Szkole Nauk Politycznych. Ukończenie jej pozwoliło mi przetrwać w LWP. Może dlatego, że byłem potrzebny, bo mało kto znał wtedy języki. W sztuce wojennej szkolono mnie stale na różnych kursach i tak, mając 28 lat i nie ciesząc się pełnym zaufaniem, jednak ukończyłem służbę w stopniu pułkownika. Moja sytuacja była trudna, ale ponieważ wykorzystywano mnie w sprawach dyplomatycznych, jak np. przywitania obcych delegacji wysokiej rangi, spotkania w ambasadach itp. jakoś dobrnąłem do wczesnej emerytury. W wojsku tylko jedna osoba wiedziała, że jestem z rodziny Traugutta. Odetchnąłem dopiero po zakończeniu służby, kiedy zostałem szefem oddziału Związku Inwalidów Wojennych. Tu dopiero poczułem się naprawdę potrzebny. Szczególnie kiedy mogłem pomagać wielu kombatantom warszawskiego powstania –dyskryminowanym przez władze wojskowe PRL-u. I to dawało mi prawdziwą satysfakcję.

Numer: 2006 19   Autor: Wysłuchała B. Abratowska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *