W mińskim powiecie

To na razie konsultacyjne burze mózgów, ale dobrze się stało, że przodująca w rankingach partia prosi o radę fachowców. Tym razem sprzeczali się mińscy kreatorzy kultury, ale to nie koniec – poseł Czesław Mroczek zapowiada debaty oświatowe, zdrowotne i gospodarcze

PO kulturę

W mińskim powiecie / PO kulturę

Kulturalny program Platformy to na razie zbiór marzeń i to dość rozciągniętych w czasie. Janusz Sadoch i Mariusz Dzienio wymyślili główne i szczegółowe cele, impresariat artystyczny, niezbędną bazę, ochronę dziedzictwa oraz promocję regionu w kraju i za granicą.
Właściwie takiego programu nie powstydziłoby się nawet ministerstwo kultury, oczywiście w skali ogólnopolskiej. Tylko skąd wziąć na kulturę pieniądze, skoro w budżetach dotacje rzadko przekraczają 1-2%. Ba, niektóre samorządy każą dorabiać domom kultury mało kulturalną chałturą, czego przykładem jest od lat miński MDK, uzależniający termin nawet najlepszej imprezy od terminu... wesela.
- Zaprosiliśmy najwybitniejszych działaczy kultury, by nie tylko recenzowali nasz program – prosił poseł Mroczek, gdy Elżbiecie Kalińskiej nie podobały się osobne budowle (teatr, galeria, sala koncertowa). – Wystarczyłby jeden, ale wielofunkcyjny na 500 osób – proponowała dyrektorka MDK. No i radio, bo to istota codziennego kontaktu w społeczeństwie.
- To problem nie braku inicjatywy, a częśtotliwości. Zrobię jednak wszystko, by Mińsk Mazowiecki i okolice doczekały się radiostacji – obiecywał poseł.
Żale Dariusza Kulmy oscylowały wokół wspierania stowarzyszeń, ich rywalizacji kosztem współpracy i – by tak dalej nie było – powołania powiatowego doradcy kultury, a może i spraw społecznych. To również pomysł Stanisława Woźnicy, który apelował przy okazji o kulturę w kulturze i tolerancję.
Prezentowany od kilku tygodni (na witrynie starostwa) kalendarz imprez to niewielkie preludium, a przecież chodzi o to, by wyspecjalizowane placówki kultury zagrały całoroczny koncert. Ale przecież w tej orkiestrze gra również prywatny biznes, który umiejętnie wchodzi w luki publicznej kultury, zapełniając je tym, co ludzie kupią lub zechcą obejrzeć. Kino „Światowid” i nasza agencja wydawnicza są tych działań wyrazistymi dowodami. Łatwiej wydawać cudze pieniądze od własnych, więc przedsięwzięcia prywatne muszą na siebie zarobić, lub przynajmniej nie ponosić strat.
A ile mamy w mieście i powiecie nieudanych imprez i pustych sal? Między innymi dlatego, że ich wynajęcie jest zbyt drogie? Anna Sobolak-Pielichowska skarżyła się na szkołę artystyczną, gdy ta za zorganizowanie koncertu wielkanocnego chciała od chóru zainkasować... 300 zł.
- Kultura to psi obowiązek samorządu, ale wybory są co 4 lata i jeszcze tyle dróg do zaasfaltowania – ironizował Leszek Celej, proponując zorganizowanie centrum informacji o mińskim powiecie w... Warszawie. A poza tym to skandal, by profesor Kwiatkowski wywoził mińskie zabytki aż do Suchej. Taki skansen powinien stać zapewne w mińskim parku, bo innych komunalnych gruntów miasto już nie ma.
Nieoczekiwanie dyskusję rozszerzono o prywatny sponsoring. Jedynie Krzysztof Boruta, organizator festiwalu kolęd i pastorałek nie ma z nim kłopotu, bo darczyńcy widząc jasny cel, dali mu w tym roku 40 tysięcy. Na biznesmenach sparzył się zaś zespół DeLaCore, którego lider zarzucił władzy nie liczenie się ze zwykłymi twórcami, mimo ich osiągnięć na rynku muzycznym. Poseł Mroczek dziękował za dyskusję, ale nie pozostawił kultury bez wniosków. Po pierwsze istnieje potrzeba skoordynowania działań, a po drugie – zorganizowanie form środowisk kultury. O pieniądzach nie wspomniał. Może będą unijne, a może dobra kultura sfinansuje się sama? Gdyby tak ją sprywatyzować, nie byłoby przynajmniej skarg.

Numer: 2006 18   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *