Świąteczna pogoda nie dorównała w tym roku ani połowie kwietnia, ani radości Wielkiej Nocy. Jakby na złość plenerowiczom, a na chwałę pogłębiania wiary w Zmartwychwstałego. A może
i samego Kościoła, bo – jak twierdzą niektórzy księża – złe czasy są dobrymi czasami i najlepiej służą pogłębianiu kontaktów wiernych
z pośrednikami w sutannach. A jeśli ci jest dobrze, wręcz rewelacyjnie, to uważaj – sidła już zastawione. Bez obaw – w przyszły czwartek usidlamy tylko poetycko
Sidła rozstajne
Judasz Iskariota był haniebnym zdrajcą. O tym wiedzą już komunijne dzieci, a nawet młodsze, które mają szczęście do babcinych opowieści lub załapali się na Nowy Testament podczas wielkiej akcji czytania brzdącom smakowitej literatury. Już jako młodzież będą musieli przeczytać „Konrada Wallenroda”, więc na pewno dowiedzą się, jak zostaje się patriotycznym lwem i lisem i to na wodzowskim stanowisku. Juda nie był ani odważnym patriotą, ani sprytnym agentem. Kim więc był i jaką miał spełnić rolę?
Po lekturze „Ewangelii Judasza” już niczego nie można być pewnym, a najbardziej tezy, że dał się przekupić Senhedrynowi i za 30 srebrników wydał Jezusa. Ba, możemy nawet dojść do wniosku, że to właśnie Mistrz najbardziej ufał Judaszowi i jemu powierzył zdradę prowadzącą do zbawienia ludzkości. A może wybrał najsłabsze ogniwo wśród apostołów, obiecując zdrajcy panowanie nad pokoleniami mimo początkowego przekleństwa i pogardy? W każdym razie Jezus był pewny Judasza, że ten pomoże mu zostać Chrystusem. I pomógł, więc bądźmy dla niego chociaż miłosierni, bo i tak wycierpiał. Być może nie spodziewał się aż tak okrutnej męki Mistrza, a może myślał - widząc liczne cuda - że Jezusowi nic się nie stanie, że się wybroni od haniebnej śmierci na krzyżu?
Wszystko jest dla ludzi mądrych, odpowiedzialnych i przewidujących. Najtrudniej być jasnowidzem, chyba że ma się atuty w rękach. Ma je burmistrz Grzesiak, więc od kwietnia mińskim targowiskiem rządzi dyrektor PGK, spółki jak najbardziej miejskiej. Czy to przymiarka do nieoddania rynku żadnym prywaciarzom? Pewnie tak, bo gdyby nie to wymuszone doświadczenie w kierowaniu targiem, to przedsiębiorstwo nie miałoby żadnych szans np. z Koziołem, który wrócił do Siedlec. Może – po takim „docenieniu” – nie stanie nawet do walki. Bo i po co? Żeby pan burmistrz miał znowu pytania o stopień pokrewieństwa z administratorem?! Zresztą, dobrze się stanie. PGK dzięki zyskom z zarządzania bazarem nie będzie prosiło miasta o wsparcie, a być może jeszcze dołoży co nieco do kasy. A gdy już stanie się finansowym potentatem, burmistrz je sprywatyzuje. Taki los czeka każdą złotonośną kurę. Oczywiście te realne i domniemane fakty w żadnym stopniu nie przypominają historii Judasza, ale srebrniki mogą wejść w grę.
Będą się one też liczyły podczas jesiennych wyborów, choć w mieście panuje ironiczne przekonanie, że po dobrym panie „lepszy” nastanie. Miński burmistrz nawet nie zwołuje narad, konferencji, spotkań z elektoratem, jak to czyni od miesiąca siedlecki prezydent Mirosław Symonowicz. A po co? By usłyszeć krytykę malkontentów, bo tylko tacy są dziś aktywni. Przyjdą majowe, rocznicowe dni, to będzie ciekawiej
i milej. A we wrześniu – nasz Festiwal Chleba, na którym też mińszczan nie zabraknie.
Dzisiaj już specjalnie zapraszam na przyszły czwartek 27 kwietnia do mińskiego pałacu na promocję mojego tomu poezji (vide: Rozstaje, s. 25). Przede wszystkim zapewniam poetycką atmosferę. Wystąpią lirycznie nasze zespoły (Przystań Zagubionych Marzeń, Jakub i Kompanija Cała, Horus i Alabama), a 120-stronnicowy tomik będzie tańszy niż w księgarni i z dedykacją autora.
Numer: 2006 17 Autor: Wasz Redaktor
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ