W Mińsku

Po czterech latach względnego spokoju na mińskim targowisku znowu zawrzało. Winnych jest wielu, ale handlowcy najbardziej boją się wolnej amerykanki, której widmo zawisło po nierozstrzygnięciu przetargu na administratora i zaniechaniu rezerwacji miejscówek. A tu nadciąga wiosna, a za nią święta – czas targowych żniw

Gorący rynek

W Mińsku / Gorący rynek

Bogusław Kozioł urzęduje – jak jego poprzednicy – w małym kantorze jeszcze nie wyremontowanego ostatniego pawilonu. Jest jak za dawnych lat, gdy co jakiś czas dochodziło tam do burzliwych dyskusji. Przyszedł zarządca z Siedlec i wszystko ucichło. Jednak warunki handlu na targowisku też się nie poprawiły. – Gdyby umowa była na 10 lat, byłoby inaczej – zapewnia Kozioł. Po modernizacji ul. Topolowej też się wiele zmieni, ale na razie administrator ma zgoła inny problem. Jego czas na mińskim targu się kończy, bo przetarg wciąż nierozstrzygnięty (będzie drugi po unieważnieniu pierwszego), a burmistrz nie może przedłużać w nieskończoność umowy ze spółką PAKO. Mógłby tylko z innym podmiotem i prawdopodobnie będzie to PGK.
Kupcy zrzeszeni w „Centrum Kupieckim” są przeciwni zmianie zarządcy właśnie teraz, gdy rozpoczyna się okres wzmożonego handlu. Napisali więc do burmistrza petycję, by jak najszybciej rozwiązał problem. Może nie z przetargiem, bo procedury są długotrwałe, ale z administratorem. Według prezesa Ryszarda Woroncowa tylko Kozioł jest w stanie utrzymać porządek na targowisku w sytuacji, gdy niemożliwa jest rezerwacja miejsc. A jest niemożliwa, bo wojewoda uchylił niedawną uchwałę mińskich radnych umożliwiających zaklepanie stoiska w kasie urzędu. - Przecież nie może być znowu tak jak za Majszyka, że kto szerszy, ten pierwszy – mówią kupcy. A nikt przecież nie chce chaosu i rękoczynów. Nikt też nie życzy sobie, bo jeden z kandydatów na administratora ochlapywał ich błotem i straszył, że po wygraniu przetargu wszystkich stąd wyp...oli. Oni wiedzą, kim on jest i jakie łączą go związki z „dziennikarzem”, który tak źle pisał o dotychczasowym zarządcy.
- Bez nazwisk, bo po co ruszać takie typy, które w szmatce uprawiają rodzinną politykę – dają do zrozumienia, że nikt im tu nie będzie bruździł.
Kozioł nie chce niczego komentować, ale ma nadzieję, że petycja członków stowarzyszenia trafi do przekonania burmistrza i radnych. Skoro kupcy tak go chcą, niech Grzesiak przedłuży umowę nie z PAKO, a z nim - Bogusławem Koziołem. Zmiany popsują atmosferę, a za nią handel. Kozioł sobie radzi i bez rezerwacji. Wykorzystuje do tego czwarty punkt regulaminu targowiska, który jednoznacznie określa, że to administrator wskazuje miejsca do handlu. I nikt się nie sprzeciwi, bo dziś Kozioł to autorytet. Do tego sprawiedliwy. Uznało go 138 kupców, którzy są za nim na dobre i złe. – Kozioł prowadził zawsze jasną grę, a zapalne sytuacje wyjaśniał lub uśmierzał – twierdzą zgodnie działacze stowarzyszenia. Stanisław Kaczorek, Janusz Zawiślak, Andrzej Sadoch i Aleksander Araźny są pewni, że tylko Kozioł gwarantuje spokój i bezpieczeństwo na targowisku. Podobnie myślą rolnicy, którzy z różnych stron powiatu przyjeżdżają tutaj sprzedać swoje płody ziemi – Jan Papis, Krzysztof Kwiatkowski, Jan Malesa, Andrzej Gajowniczek, Adam Żelazowski czy Wojciech Zieliński.
Tymczasem nie wszyscy dotychczas rezerwujący stoiska w ogóle widzą problem. Jedna z handlujących bielizną kobiet twierdzi wręcz, że każdy zarządca dobry, byleby nie wcinał się między kupców. – A rezerwacja to wymysł na dodatkowy drenaż naszych portfeli – dodaje z uśmiechem szczerego zadowolenia. I trudno jej nie wierzyć.

Numer: 2006 14   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *