Z poetą o poezji

W kontekście Światowego Dnia Poezji obchodzonego od 21 marca 1999 r., o tej dziedzinie sztuki mówi Eugeniusz Kasjanowicz, siedlecki poeta i animator życia literackiego, członek ZPP, autor kilkunastu tomików

Muchawka jak Tamiza

Z poetą o poezji / Muchawka jak Tamiza

- Co sądzi Pan o kondycji poezji we współczesnej rzeczywistości? Jaka jest sytuacja twórcy?
- W latach PRL-u ci, którzy pisali prawdziwie, byli odbierani jako przedstawiciele społeczeństwa, którzy wypowiadali się w jego imieniu i za nie, bo lepiej docierali. Byli głosem społeczeństwa. Szczególnie ci związani z opozycją. Niekwestionowanym autorytetem poetyckim, ale i moralnym był wówczas Zbigniew Herbert. Po przemianach poezja zeszła na plan dalszy. Nigdy nie była wszechobecna. Zawsze była sztuką elitarną. Nie trafiała do szerokiej publiczności, bo jest trudna w odbiorze ze względu na środki artystycznego wyrazu. Poezji nie da się czytać jak prozy przeciętnego lotu. Trzeba skupienia i przeżycia wewnętrznego. Nie można jej czytać zawsze i o każdej porze. Jak artysta tworzy w specyficznej sytuacji, pod wpływem chwili, tak odbiorca potrzebuje wyciszenia, by poezja dotarła i można ją było przeżyć. Jednym z jej głównych ładunków jest wzruszenie. Aby odbierać poezję, nie trzeba się na niej znać. Nie należy od każdego wymagać wyrobienia. Czasem czytelnik umie powiedzieć tylko, że jemu utwór się podobał lub nie.
Tej formie artystycznej niezbędne jest wyciszenie - i od twórcy, i od odbiorcy - a komercyjne i zwariowane czasy to bieganina za sprawami codziennymi, kilkoma etatami.
- Wobec tego, jaka przyszłość czeka ten rodzaj literatury?
- Poezja będzie istniała do końca świata - dopóki będzie człowiek, bo jest nierozerwalnie związana z nim, jego odczuciami, przeżywaniem i skomplikowanym wnętrzem.
- Jak tworzy się w mieście, które nigdy nie było ośrodkiem kulturalno-artystycznym?
- W Siedlcach środowisko piszących jest spore. Jest też publiczność literacka. Czasem do tworzenia potrzebny jest dystans do swojego otoczenia. Dużo wierszy o Siedlcach napisałem poza Siedlcami, niejako z tęsknoty…
- Za tym miastem można więc tęsknić… Ale czy w otoczeniu pięknej, starej architektury, w centrum wydarzeń kulturalnych nie miałby pan więcej inspiracji?
- Inspirację trzeba znaleźć w sobie, nie szukać zewnętrznych bodźców do tworzenia. Muchawka dla mnie może być piękniejsza niż Tamiza czy Sekwana, bo ja tu zostawiłem swoje dzieciństwo. Twórcy z dużych aglomeracji poszukują wyciszenia, uciekają do mniejszych miast. Poezja potrzebuje spotkania z naturą. Wielu poetów urodziło się w małych miastach jak Szymborska czy Miłosz, w dużych czują się anonimowi.
- A nie myślał pan, by stąd uciec gdzieś, gdzie można się wzbić twórczo?
- Myślałem, ale stwierdziłem, że Siedlce to moje miasto - tu spędziłem dzieciństwo, młodość. Tu mam rodzinę, przyjaciół. Kiedy wyjeżdżam, tęsknię, choć czasem mam pretensje do tego miasta.
Wbrew pozorom tu jest dużo wydarzeń artystycznych. Znam miasta podobnej wielkości, w których nie dzieje się nic.
- W czym tkwi fenomen Siedlec?
- Akurat tu spotkali się ludzie, którzy chcą coś robić.
- Jako gospodarz siedleckich spotkań literackich ze znakomitymi twórcami, jak niedawno Ernest Bryll, Piotr Szczepański czy Krystyna Rodowska, ma pan okazję poznawać ich opinie o Siedlcach…
- Są zachwyceni. Często, jak Ernest Bryll, chcą się tu przenosić.

Numer: 2006 13   Autor: Rozmawiała Joanna Dybowska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *