Księża i parafianie

Różni są księża, różne reakcje po ich odejściu z parafii. Niektórym nie pomagają nawet modlitwy w intencji przeniesienia, drugich nie sposób zapomnieć, gdy wbrew woli parafian biskup rzuca ich z kąta w kąt diecezji. Muszą być jednak posłuszni albo tak się zasłużyć, by – jak miński prałaci – stać się opoką nie do ruszenia. Ostatnio, dzięki sienniczanom, wytworzyła się nowa tradycja – pielgrzymkowe imieniny

Pątnicy na imieninach

Księża i parafianie / Pątnicy na imieninach

Cegłów, Siennica i Radość to trasa duszpasterska ostatnich lat księdza Kazimierza Sokołowskiego. Nie minęło pół roku od opuszczenia Siennicy, gdy parafianie po osuszeniu łez postanowili go odwiedzić w Radości. Od dnia pożegnania szukali tylko pretekstu, a najlepszym terminem okazały się imieniny Kazimierza.
W sobotę 4 marca prawie setka sienniczan ruszyła w stronę Radości. Kto nie zmieścił się do autokaru, pojechał własnym autem. Wszyscy uczestniczyli w uroczystej Mszy św., a po niej solenizant otrzymał ogromny kosz białych róż i obrazek haftowany krzyżykami, na którego odwrocie napisali wierszowane życzenia autorstwa Marii Kowalczyk.
- Ta rzeka to Sienniczanka. To ponad nią wiosennego poranka zakwitają wiosenne kaczeńce. Ich złote gwiazdki składamy w Twoje czcigodne ręce. A na koniec: - Ty pamiętaj o nas, bo tu każdy wszystkiego najlepszego Ci życzy.
A z życzeniami ułamek Siennicy igłą malowany przyjmij. I chociaż skromny niech Twe zdobi ściany – czytamy pełne oddania strofy.
Każdy były parafianin, a szczególnie kobiety z Legionów Maryi, osobiście złożył życzenia nie kryjąc łez wzruszenia, przypominając sobie dawne, dobre czasy z proboszczem, który w Siennicy mieszkał 10 lat.
- Dziękuję za życzenia wszystkim, także tym nieobecnym. Przekażcie im, że Siennicę zawsze będę nosił w sercu. A ten wielki kosz róż godzien jest nie księdza, a króla Kazimierza – żartował z hojności gości.
Na taką skromność parafianie odpowiedzieli głośnym „Sto lat”, które usłyszała cała Radość. – Niech wiedzą, jak go kochamy i niech tak samo go szanują – mówili sienniczanie. Każdy chciał mieć zdjęcie z umiłowanym kapłanem, którego dotknęła ostatnio – jak eufemistycznie mówi M. Kowalczyk – jedna z najgorszych chorób. Życzyli mu, by ją pokonał, a oni nie ustaną w modlitwach. Nie ulegli zaproszeniu na plebanię, bo za mała na tylu pątników. Ale – oprócz modlitwy – obiecali pamięć. Na dobre i na złe.
Życzymy wszystkim takich kapłanów, a księżom – takiej miłości parafian. To istny cud.

Numer: 2006 12   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *