Niezbyt optymistycznie, a nawet fatalnie rozpoczął się rok wyborczy w mroziańskiej gminie. Nie dość, że uchwalony 22 lutego budżet jest niepewny inwestycyjnie i z prawie 2-milionowym długiem, to w gminie nabrzmiewają nierozwiązane konflikty sporego kalibru

Rok Marsa

Jak czerwona płachta na byka podziałała na wójta Jaszczuka i kilku radnych skarga Janusza Wróblewskiego do WSA na... bezczynność rady. Radny bez ogródek przypomina sądowi, że już 31 stycznia 2005 roku (sic!) wojewoda mazowiecki stwierdził w zarządzeniu zastępczym wygaśnięcie Krzysztofowi Lechowi mandatu radnego. Zdaniem Wróblewskiego skargi rady gminy do wojewódzkiego, a potem do naczelnego sądu administracyjnego nie mogły wstrzymać wykonalności zarządzenia wojewody. Oznacza to, że rada powinna natychmiast nie tylko odwołać Lecha z funkcji przewodniczącego, ale też stwierdzić wygaśnięcie jego mandatu, egzekwując przy tym zwrot niesłusznie pobieranych diet od kwietnia 2003 roku. Skoro tak się nie stało, rada gminy toleruje bezprawie, zataja je przed mieszkańcami, a cała sytuacja - czytamy w skardze - jest aprobowana przez grupę trzymającą władzę, do której należy wójt Jaszczuk, sekretarz UG, radca prawny i grupa radnych, którzy nie podjęli żadnych działań na rzecz przywrócenia praworządności w gminie.
Nie przywrócili i nie zamierzają niczego zrobić przed ostatecznym wyrokiem NSA. Mają przy tym nadzieję, że nie nastąpi on przed jesiennymi wyborami i cały smród pozostawią swoim następcom. A smród już się roznosi po okolicy. Wójt Jaszczuk twierdzi, że jego źródłem jest radny Wróblewski, bo „zły to ptak, co robi we własne gniazdo”. Mało tego, wójt zażądał wyjaśnień i przeprosin za włączenie go do grupy trzymającej władzę, co jednoznacznie kojarzy się z korupcją.
- My wiemy, kto tę skargę napisał, a kto ją tylko podpisał - sugerował spisek znanego mrozianina. I choć nie wymienił jego nazwiska, i tak wszyscy wiedzieli, o kogo chodzi.
- Nie posądzajcie Halbtucha, ja sam też umiem pisać - wyjaśnił Wróblewski, prosząc jeszcze raz radnych o rozsądek, póki nie jest za późno.
Nie pomogły ani prośby, ani groźby. Radni są przekonani, że tylko wyrok NSA może ich zmusić do odwołania Lecha. Na razie nikt radzie nie może niczego zrobić, więc skargę trzeba odrzucić. Tak uważało 8 radnych ale już pięcioro (Wróblewski, Trojanowska, Parol, Rojek i Fenshe) pomyślało inaczej, spodziewając się (i słusznie) wstydu na całą okolicę. Aż się prosi prawo, które nakazywałoby ponoszenie kosztów finansowych za tolerowanie bezprawia. Na razie radni gminy w Mrozach są bezkarni.

Groby pomawiane
Tadeusz Pateza napisał do „gminnej rady narodowej”, że już czas skończyć z monopolem klanu Budkowskich, którzy handlują na czarno grobami, a wszystko toleruje proboszcz. Jemu też nie można nic zrobić, bo nikogo się nie boi, a rady parafialnej nie ma od kilku lat. Patezie wtórował na sesji Stanisław Zagańczyk, opowiadając radnym, jak to bezskutecznie straszył księdza biskupem. Proboszcz nie uległ, więc powinna się tym zająć rada gminy. Budkowskiego też nie ma, by wyjaśnić, dlaczego tyle zdziera z mieszkańców, choć pół cmentarnej działki kupili za składkowe pieniądze.
Władysław Budkowski wcale się nie przestraszył konfrontacji, ale nie mogąc się doczekać dyskusji, wrócił do swoich obowiązków. Radni zaś doszli do wniosku, że należy wyznaczyć delegatów, którzy porozmawiają z proboszczem.
- To kolejny problem nie dający nam splendoru. Proboszcz zrobił dużo dla parafii, ale z drugiej strony monopol na cmentarzu nie może istnieć - podsumował dyskusję wójt Jaszczuk.
Jakby tego było mało, przeciwko władzy buntują się Lipiny, Dębowce i Borki. Działające tam Stowarzyszenie Rozwoju Wsi nie zamierza rozliczać subwencji oświatowej (a konkretnie zwracać nadwyżki), którą gmina nazwała dotacją, a sprawa niefinansowania przedszkola trafiła nawet do prokuratora. To już trzeci problem przedwyborczego roku w gminie Mrozy. Może choć trochę gęstą atmosferę rozładuje czerwcowy występ Michała Wiśniewskiego z rozmnożonym „Ich Troje”.

Numer: 2006 10