Czwartkowy wieczór 16 lutego w podsiedleckim Skarżynie (gmina Skórzec) zapisze się w pamięci mieszkańców na długo. Około godziny 17 mieszkańcy wioski dojrzeli płomienie. Leżący na kolonii drewniany dom państwa R. spłonął w całości. Pomimo że mieszkający też tam brat pana R. próbował dostać się do środka, dwójka małych dzieci w wieku 2 i 4 lat zginęła

Dzieci w ogniu

Według policyjnych informacji mieszkające na uboczu małżeństwo 45-letniego Stanisława i 28-letniej Danuty R. nie sprawiało kłopotów. – Nie było ani policyjnych interwencji, ani skarg mieszkańców – mówi oficer prasowy siedleckiej policji Beata Borkowska. Tyle policja. Z drugiej strony okazuje się, że matka 2-letniej Eweliny i 4-letniego Mariusza miała ograniczone prawa rodzicielskie. Pieczę nad rodziną sprawował kurator. Korzystano też z pomocy opieki społecznej.
Ustalono, że tego dnia dzieci były w domu bez opieki przez dobrych kilka godzin. Ojciec wyszedł z domu koło południa, jakieś dwie godziny potem wyszła też matka zamykając drzwi na kłódkę. Przez ten czas dzieci pozostawione samym sobie mogły zrobić praktycznie wszystko. I zrobiły. To najgorsze.
Ewentualnej ucieczce, bo po umiejscowieniu ciał widać, że dzieci próbowały się ratować, skutecznie przeszkodziły zamknięte drzwi. Kiedy strażacy próbowali dostać się do środka, drewniana konstrukcja zaczęła się rozpadać. Jakiś czas po tragedii na miejscu zdarzenia zjawili się też rodzice. Oboje pijani: ojciec miał prawie 2 %, matka ponad 1,5 % alkoholu w wydychanym powietrzu. Przewiezieni zostali do aresztu. Rzecznik policji Beata Borkowska przyznaje, że pomimo kuratorskiego dozoru nie przypuszczano, że może dojść do aż takiej tragedii. Jednocześnie dodaje, że najprawdopodobniej przyczyną pożaru było zaprószenie ognia przez piec typu trociniak. – Nie wiadomo i pewnie nigdy się nie dowiemy – mówi – czy to dzieci w jakiś sposób otworzyły drzwiczki, czy żar sam wypadł z pieca.

Numer: 2006 09   Autor: (el)