W Mińsku

Czy to możliwe, by w prawie 40-tysięcznym mieście nie było lodowiska? I co tu marzyć o stoku narciarskim na górkach Pawełka? Mińskim radnym śnią się nie tylko tak wirtualne inwestycje, ale też całkiem normalne i codzienne jak ślizgawki na nieodśnieżonych chodnikach czy powiązania rodzinne burmistrza Grzesiaka z administratorem targowiska – Bogusławem Kozłem

Żaby bez sierści

W Mińsku / Żaby bez sierści

W roku wyborczym marzenia radnych o sytym, bezpiecznym i mądrym Mińsku Mazowieckim potęgują się do rozmiarów bezpardonowej interpelacji, a nawet wyraźnego sprzeciwu wobec władzy. Włącznie z gestami godnymi Rejtana.
Już na początku lawiny pytań radny Dariusz Kulma buntował się przeciw nakazowi odśnieżania dachów.
- Kto to zrobi i za co? A co z bezpieczeństwem? Kto poniesie konsekwencje ewentualnego wypadku? – pytał radny w imieniu dyrektorów szkół z płaskimi dachami, których jak zwykle pozostawiono bez pomocy merytorycznej i finansowej.
Radna Barbara Smotryś martwiła się o zbytnie uprzemysłowienie ul. 1 PLM, ale burmistrz nie jest adresatem tych obaw, bo pozwolenie budowlane na rozlewnie gazu (obok myjni Ogonowskich) wydaje starostwo. Tak się dzieje z każdą inwestycją, od kiedy uchwalono plan zagospodarowania przestrzennego Mińska. Nawiasem mówiąc, mają go w całości jeszcze tylko Mrozy i Siennica.
Niech się też Andrzej Kuć nie martwi o zimową rozrywkę. Burmistrz Grzesiak już pomyślał o centrum sportów zimowych i wystąpił do nadleśniczego Serafina o użyczenie części lasu. Jeśli zaś radnym nie podobają się śliskie chodniki i zajeżdżony śnieg na ulicach, niech uchwalą więcej środków (z 9 mln zł) na zimowe utrzymanie. Oczywiście kosztem modernizacji i budowy nowych ulic.
Dość tajemniczo wypadła odpowiedź na interpelację Leona Jurka o przyszłe losy wieży ciśnień. Podobno już niedługo przestanie tam straszyć, bo pomysłem zagospodarowania „grubej Kaśki” błysnął Leszek Celej – dyrektor Muzeum Ziemi Mińskiej.
Aż trzech radnych zapytało burmistrza o mińskie targowisko. Maciej Cichocki chciał wiedzieć, dlaczego komisja przetargowa odrzuciła ofertę PGK, Leon Jurek dopytywał o efekty przetargu, a Włodzimierz Karasek chciał wiedzieć, co łączy burmistrza Grzesiaka z administratorem Kozłem. Tak wprost postawione pytanie zapachniało zarzutem o nepotyzm w zarządzaniu mieniem komunalnym, ale okazało się, że to zwykła plotka, jakich w Mińsku Mazowieckim bez liku.
– Jak mam udowodnić, że żaba nie ma sierści? – pytał retorycznie burmistrz. A już poważnie oświadczył, że wcześniej tj. przed pierwszym przetargiem nie znał ani Kozła, ani jego wspólniczki Partyki. O ostatnim przetargu informował wiceburmistrz Koseski. Był tam osobliwy warunek, że w ciągu ostatnich trzech lat kandydat na administratora powinien przynajmniej jeden dzień zarządzać targowiskiem. PGK nie spełniło tego specyfiku, a gdy wybrano tańszą firmę (PAKO Kozła i Partyki), droższa (COM-Pl-EX Chmielewskiego) wniosła zarzuty. Na taką zabawę nie mogła się zgodzić komisja, więc unieważniono cały przetarg. Do końca lutego targowiskiem zarządza firma Kozła, z którym przedłużono umowę na dotychczasowych warunkach. Oprócz oczywiście poboru opłat za rezerwację miejsc. Teraz 30,50 zł handlowcy zapłacą bezpośrednio w kasie miasta.
Mińskie targowisko jest niezłym kąskiem finansowym dla miasta i jego administratora. Nic dziwnego, że trwa zażarta walka firm o rząd handlowych dusz.
I będzie trwała, dopóki miasto nie wydzierżawi terenu na jasnych, precyzyjnych zasadach. A może chodzi o to, by zatargi doprowadziły do sprzedaży i ucywilizowania tego terenu w sercu miasta? Nikomu chyba nie zależy na likwidacji targu, a stworzeniu centrum handlu dla producentów, które będzie tanie, estetyczne i bezpieczne. Czas skończyć z tą peerelowską chałturą, bo żabom rzeczywiście wyrośnie sierść, albo trzeba je będzie zjeść. Po wyborach?

Numer: 2006 08   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *