Autosalon

Okazuje się, że statystyczny mieszkaniec powiatu mińskiego miał większy udział w napływie zachodnich aut do Polski, niż statystyczny mieszkaniec naszego kraju! Tymczasem rząd planuje nowe opłaty. Niewątpliwie ci, którzy najwięcej zyskali na imporcie aut, teraz mogą najwięcej stracić

Piekło w raju

Bez żadnej przesady można powiedzieć, że popyt na sprowadzane samochody napędził na pewien czas mały biznes w całej Polsce. Jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać komisy (w tym kilka w Mińsku Mazowieckim i okolicy), warsztaty naprawcze miały pełne ręce roboty, zarobili też instalatorzy osprzętu, np. instalacji gazowych lub alarmów. Choć przyszłość nie rysuje się przed nimi różowo, od maja 2004 r. zdążyli przyzwoicie zarobić, a ci, którzy planowali zakupy, już nabyli tanie samochody.

Hossa za nami
W wydziałach komunikacji trwa podliczanie statystyk za rok ubiegły. Niestety, kontrowersyjny system rejestracji „Pojazd” i tym razem ujawnił swoje niedoskonałości. Nie pozwala on na pełną i szczegółową archiwizację pracy poszczególnych wydziałów komunikacji – pełnymi danymi może się pochwalić wyłącznie warszawska centrala. W związku z tym nie możemy przedstawić tak szczegółowych statystyk dotyczących rynku samochodowego w Mińsku, jak w roku ubiegłym. Wiemy jednak, że w całym powiecie w 2003 r. zarejestrowanych zostało 6.606 (nowych i używanych) pojazdów. Około 70% stanowiły samochody osobowe, a więc zarejestrowanych zostało ok. 4.600 takich aut. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w powiecie mieszka 139 tys. osób i założymy, że przeciętna rodzina składa się z zaledwie 3 osób, to okaże się, że co 10 rodzina w powiecie mińskim kupiła bądź zmieniła w roku 2003 samochód. Jeśli przyjęlibyśmy, że typowa rodzina składała się z 4 osób, to jedno nowo zarejestrowane bądź przerejestrowano auto przypadałoby na 7,5 rodziny. To pokazuje, jak częste były w minionym roku w naszych domach dyskusje o zakupie samochodów. Spośród 6.602 wszystkich pojazdów, 1.662 stanowiły auta sprowadzone przez petentów mińskiego wydziału komunikacji z Zachodu. Samochody te zarejestrowano od maja do grudnia, a to oznacza, że miesięcznie przyjeżdżało do powiatu mińskiego ponad 200 samochodów z zagranicy, głównie z Niemiec. W całym kraju sprowadzono w tym samym czasie 820.000 używanych i ok. 320.000 nowych aut. Jeden nowozarejestrowany samochód przypadał więc na niecałe 39 osób. Analogicznie do poprzednich wyliczeń (przyjmując, że rodzina składała się z 3 osób) będziemy mieli ponad 11 rodzin na jedno auto, a jeśli z 4 osób - po 8,5 rodziny na jeden samochód. Oznacza to, że mieszkańcy powiatu mińskiego częściej w roku 2003 decydowali się na kupienie samochodu niż statystyczny Polak! Wyjaśnieniem tego może być bliskie sąsiedztwo Warszawy, a co za tym idzie - lepszy status materialny mieszkańców naszego powiatu w porównaniu z obszarami odległymi od wielkich miast i obarczonych przez to znacznie większą skalą bezrobocia. Skoro byliśmy bardziej od innych zaangażowani w prywatny i zorganizowany import aut z Zachodu, oznacza to, że prawdopodobnie więcej niż gdzie indziej osób się na tym wzbogaciło, ale również, że to u nas właśnie spadek importu może najbardziej odbić się na poziomie życia statystycznego Kowalskiego.

Bessa przed nami
Ze zmniejszeniem popytu na stare auta trzeba się było liczyć. We wrześniu rynek aut używanych zaczął osiągać poziom nasycenia. Importerom w całej Polsce zaczęło brakować klientów, choć tanie samochody wciąż jeszcze w Belgii lub Holandii udawało się znaleźć. Wszystko więc, martwiąc jednych, a ciesząc np. sprzedawców nowych aut, zaczęło wracać do normy. I wróciłoby, powoli i w naturalny sposób, gdyby nie kolejne rządowe pomysły. Ministerstwo Finansów ogłosiło w grudniu pomysł wprowadzenia nowego podatku na sprowadzane pojazdy. To sprawiło, że importerzy na siłę zaczęli sprowadzać olbrzymie ilości samochodów w obawie, że taka szansa w przyszłości się już nie pojawi. Również część klientów, która planowała zakupy dopiero w przyszłości, ożywiła się, by zdążyć z nabyciem auta przed wprowadzeniem podatku. Nie można jednak tego popytu porównywać z wiosenno-letnim szałem na auta, więc importerzy na pewno będą mieli większy problem z pozbyciem się zakupionych pojazdów. Póki co, podatku nie ma, ale władze wciąż podkręcają nerwową atmosferę kolejnymi pomysłami. - Polska zastąpi akcyzę na używane samochody importowane z zagranicy podatkiem rejestracyjnym, jeżeli zostanie on zaakceptowany przez Komisję Europejską – zapowiedział niedawno minister Mirosław Gronicki. W ten sposób zrezygnowanoby z pomysłu akcyzy, ale zmiana byłaby głównie w nazwie. Nadal chodziłoby o to, aby import używanych aut, na którym rzekomo tracą dealerzy, stał się zupełnie nieopłacalny. Nadzieję możemy mieć tylko w rozsądku unijnych komisarzy, którzy zdają sobie sprawę, że polskie władze dążą do utrudnienia zakupów swoim obywatelom, to zaś w ramach Wspólnoty jest uznawane za praktykę co najmniej naganną. Gdyby jednak rządowi się udało, wówczas mielibyśmy do czynienia z dwoma rodzajami podatku rejestracyjnego. Inną jego wysokość płaciliby kupujący samochody nowe, inna zaś stawka (znacznie wyższa) byłaby przeznaczona dla pojazdów używanych. Polska podpiera się przykładem Danii, w której funkcjonuje opłata rejestracyjna wynosząca nawet 180% wartości auta. Nie ma wątpliwości, że takie rozwiązanie zahamowałoby import, a komisy i wiele innych małych firm motoryzacyjnych straciłoby rację bytu. W Mińsku, gdzie import był stosunkowo duży, skutki mogą być wyjątkowo mocno odczuwalne.

Numer: 2005 06





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *