Mińsk Mazowiecki budżetowy

- Może rzeczywiście dzisiejszą euforię budżetową zamienimy na mandaty radnych, ale nie można lekceważyć tynku spadającego na głowy dzieci – wieszczył Stanisław Woźnica, gdy Tomasz Magdziak zarzucił grupie radnych kampanię wyborczą podczas sesji budżetowej. A walczyli tak naprawdę o grosze, chcąc wyrwać z projektu burmistrza choć namiastkę swoich aspiracji. I by nie było wrażenia pełnej bezradności, jak rolę radnych widzi Andrzej Kuć

Podniety za grosze

Mińsk Mazowiecki budżetowy / Podniety za grosze

Jak uciążliwa była debata budżetowa, wiedzą najlepiej radni, którzy nie dotrwali do jej końca. Wyszli z sali Maciejewski, Glogowski, Cichocki, Szuba i nawet Ciszkowski. Nie brała w niej udziału także Hanna Bąk, której koledzy życzą odzyskania zdrowia po wypadku. Straciła sporo, bo akcje wielu radnych były wręcz sejmowe, co z ubolewaniem komentowała radna Rombel. Szczególnie grup lobbingujących modernizację części ul. Tuwima, elewację Dąbrówki, boisko przy Koperniku, gimnazjum przy Budowlanej, blok komunalny, szkołę artystyczną i ogrodzenie przy „wojskowym” przedszkolu.
Możliwości radnych były ograniczone, bo żeby gdzieś dołożyć, to trzeba skądś wziąć, ale zrobili wszystko, by skutecznie zmienić sztywny projekt burmistrza Grzesiaka, zamierzającego w tym roku wydać 81,3 mln złotych, z których aż 32 miliony na inwestycje. Tak dynamicznego budżetu nie miał Mińsk Mazowiecki od dekady, a odważnego – nigdy, bo wreszcie burmistrz zdecydował się na 13 mln kredytu inwestycyjnego, na co radni przystali. Z wyjątkiem Włodzimierza Karaska, który martwił się o 5 mln odsetek i pozostawienie długu kolejnym burmistrzom. Inni w ogóle się tym nie przejęli, bo pewnie nie zamierzają startować z wciąż silnym wyborczo Grzesiakiem.
Skupili się więc na wyrywaniu z budżetu po 50-100 tysięcy na mniejsze lub całkiem doraźne cele. Takim jest wciśnięty między baraki rękaw ulicy Topolowej, gdzie wskutek braku odpływu wody tworzy się bajoro uzupełniane fekaliami mieszkańców baraków. Burmistrza ożywiła propozycja radnej Szymkiewicz, by nadać temu odcinkowi imię Grzesiaka, ale na 120 tysięcy nie chciał się zgodzić. Radni byli innego zdania i po występie Janusza Chlebickiego o niechlujstwie władzy, zabrali potrzebną sumę z planu zagospodarowania przestrzennego. Po tak miłym dla lobbystów początku, posypały się dalsze wnioski – tym razem oświatowe. Burmistrz obiecywał, że doda na pilniejsze sprawy z nadwyżki budżetowej, ale radni nie dali się nabrać. Forsowana przez komisję oświaty, a szczególnie Stanisława Woźnicę elewacja Dąbrówki uzyskała 100 tysięcy kosztem m.in. szkoły artystycznej, która zawsze może liczyć – zdaniem Leona Jurka – na pomoc burmistrza. Nie będzie nowoczesnego boiska przy ul. Kopernika, bo szkole bardziej potrzebna jest sala gimnastyczna, a GM-2 czeka na odnowienie ścian i kapitalny remont.
Ale łatanie oświatowych dziur to pestka wobec oświadczenia komisji oświaty, którą pominięto w przygotowaniu projektu nowej organizacji szkół w Mińsku. Zanosi się na powstanie zespołów, o czym wiedzą wszyscy, tylko nie radni.
– Nauczyciele pytają czy wróciła komuna – atakowała burmistrza radna Rombel.
- Komisja podjęła decyzję o niekontynuowaniu debaty oświatowej – informował gorączkowo radny Woźnica.
Burmistrz Grzesiak przeżywał szok, słysząc tak ostre zarzuty z ust „swoich” radnych. Najpierw twierdził, że nie złamał prawa, a potem całkowicie odpuścił, deklarując pozostawienie szkół w spokoju. Szkoda, bo zmiana struktury oświaty jest w Mińsku Mazowieckim niezbędna. A na przymiarki pozostał już tylko czas do sesji 27 lutego.

Numer: 2006 07   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *