Sokół tygodnia

Obecnie pojęcie miłości jest rozumiane bardzo szeroko. Nie jest to tylko związek kobiety i mężczyzny - coraz więcej jest par homoseksualnych. Jesteśmy jednak do nich nastawieni bardzo krytycznie. Miłość nie dotyczy też już relacji bezpośrednich, spotkań i randek – zakochani szukają swoich połówek w Internecie - na różnych czatach, w biurach matrymonialnych. Pojęcie swatki odeszło w niepamięć. Jej funkcję przejęły właśnie techniczne urządzenia. Ale miłość można przecież znaleźć i w prawdziwym, codziennym życiu, w księgarni, na uczelni. Oto jak my ją widzimy

Czary randki

Sokół tygodnia / Czary randki

Walentynkowa magia
Decydując się na użycie czarów, należy kierować się czystymi intencjami. Nie wolno dać się ponieść negatywnym emocjom - zazdrości, nienawiści czy ambicji. Złe intencje mogą sprawić, że przekleństwo obróci się przeciwko osobie, która je rzuciła! Do odprawiania rytuałów magicznych dobrze jest wybrać niezamieszkałe pomieszczenie: szopę, drewutnię, strych, poddasze lub piwnicę. Może być to też Twój pokój, który należy posprzątać i usunąć przedmioty, które mogłyby rozpraszać Twoją uwagę. Przed rozpoczęciem działań magicznych trzeba powstrzymać się przynajmniej przez trzy godziny od jedzenia. Pamiętaj też o przygotowaniu woskowej świecy (nowej!), substancji zapachowych (lawenda) i białego obrusa do przykrycia stołu. Potrzebne mogą być też lusterko, kubek mleka, łyżka miodu, fotografia ukochanego, kartka papieru, atrament, wieczne pióro czy wino. Żaden przedmiot nie powinien być pożyczony! Najlepszą porą dla wszelkich czarów jest północ, południe, zmierzch i poranek. W tym roku walentynki wypadają w piątek. To znakomicie! - dniem tym opiekuje się bowiem bogini miłości, Wenus. (syl)

Jak rozbudzić miłość?
Stół przykryj obrusem, zapal świecę, połóż na obrusie gałązkę lawendy, przygotuj lusterko. Rozbierz się do naga, rozpuść włosy. Do prawej ręki weź kubek mleka, do lewej - łyżkę miodu. Miód zjedz, przeczytaj zaklęcie: „Matka mnie urodziła. Pszczoła miód przyniosła. Krowa mleko dała. Jak miód jest słodki, tak niech stanę się słudze Bożemu (imię) słodka. Jak człowiek nie może żyć bez mleka, tak niech sługa Boży (imię) nie może beze mnie ani żyć, ani być. Słowo - zamek, klucz - język. Amen”. Wypij mleko, patrząc przy tym w lustro. Następnie wypowiedz to samo zaklęcie jeszcze raz.
A jeśli walentynkowy wieczór zamierzasz spędzić wraz z ukochanym? Podczas tańca przytul się do swojego partnera i patrząc mu głęboko w oczy, wypowiedz trzykrotnie słowa: „Adam i Ewa zgrzeszyli, dzieci spłodzili, bo nawzajem się kochali. Tak i ty będziesz mnie kochał. Amen”. (syl)

Czar świec
Przygotuj: dwie białe i dwie czerwone świece, czerwony kordonek, białą lilię, czerwone serce z kartonu, tiul, zdjęcia ukochanego i Twoje, płatki róży, kadzidło z trociczką i wodę różaną. Rytuał należy wykonać trzy razy: w piątek, niedzielę i środę, pomiędzy godziną 22 a 23 (czasu letniego) lub 23 a 24 (teraz). Serce z kartonu udekoruj tiulem, zdjęciami ukochanego i swoimi oraz płatkami róży, po czym wypisz na nim imię ukochanego i swoje. Z czerwonego kordonka utwórz okrąg o średnicy około metra. W środku ustaw białe i czerwone świece, białą lilię, trociczkę i czerwone serce z kartonu. Umyj ręce wodą różaną, zapal świece i kadzidło, a następnie wypowiedz 9 razy zaklęcie: „Moje serce czeka z niecierpliwością! Jestem z tobą (podaj imię ukochanego) na wieki związana, na wieki do ciebie przywiązana.” Gdy wypowiesz zaklęcie już po raz dziewiąty, zakop resztki świec (nie gaś ich, poczekaj, aż same się spalą) i serce pod drzewem, które owocuje. (syl)

Przez biuro
W Polsce założenie biura to wydatek ponad 20 tys. zł. Koszt korzystania z jego usług nie jest mały – opłata wpisowa wynosi zazwyczaj 180-240 zł, potem co miesiąc trzeba wpłacać po 50 zł, by mieć dostęp do katalogu ofert. Umieszczenie oferty w katalogu to koszt około 300-400 zł. Ale te kwoty nie przynoszą kokosów właścicielom – można zarobić do 2 tys. zł miesięcznie. Coraz częściej biura starają się obsługiwać określoną grupę klientów, m.in. osoby o ustabilizowanej pozycji zawodowej, a także starsze.
W małych miastach biura nie znajdują wielu zwolenników. Określenie „biuro matrymonialne” wywołuje śmiech, jest kojarzone z rubryką towarzyską czy z nieudacznikami życiowymi, dla których biuro to ostatnia deska ratunku. Dobrze trzymają się biura w miastach powyżej 200 tys. mieszkańców, do których przyjeżdżają za pracą młodzi. W Polsce bowiem ludzie najpierw chcą zdobyć wykształcenie i dobry zawód, a dopiero potem założyć rodzinę. Według GUS jest u nas 3,3 mln kawalerów i 2,8 mln panien po 20. roku życia oraz ponad milion osób rozwiedzionych. (syl)

Antywalentynki
Opinie na temat Walentynek są podzielone od początków obchodzenia tego święta w Polsce. Dla niektórych to świetna zabawa i kolejny pretekst do okazania sobie uczuć. Dla singli jest raczej dniem smutnym, kiedy ze zdwojoną siłą mogą odczuwać swoją samotność. Nie kochają, a mimo to są zmuszeni do oglądania przez cały dzień całujących i tulących się par i słuchania ckliwych piosenek z anteny wszystkich rozgłośni w kraju.
Ze względu na samotnych warto przez chwilę skupić się na wadach tego święta. Otóż Dzień Św. Walentego uchodzi przecież za doskonały chwyt marketingowy. To wtedy triumfują producenci tandetnych czerwonych serduszek, misiów i pozłacanych pocztówek. Najzagorzalsi przeciwnicy – co może zadziwić, są nimi coraz młodsze osoby - zakładają nawet strony internetowe bądź organizują imprezy, podczas których sprzeciwiają się celebrowaniu 14 lutego. Nie chcą odbierać przyjemności parom – kierują swój protest do organizatorów natrętnych, „różowych” akcji oraz do tych, którzy tego dnia kochają na pokaz. Mówią o Walentynkach, że to po prostu amerykański kicz z importu, który ma więcej wspólnego z pieniędzmi niż z miłością. Bo – jak twierdzą - „kocham Cię” powinniśmy mówić każdego dnia, a nie wtedy, kiedy akurat pan z telewizji przypomina nam o tym. W końcu dla zakochanych ich święto trwa nieprzerwanie.

Tradycje rodzinne
Każda pierwsza córka w tej rodzinie dostawała na imię Elżbieta. Nikt nie potrafi wyjaśnić dlaczego. - Taka już u nas tradycja – mówi pani Elika. Z powodu wspólnego imienia, w tej wielopokoleniowej rodzinie każda Elżbieta ma własną transformację imienia. Jest więc prababcia Ela, babcia Elutka, mama Elika i najmłodsza Elinka, która ma 17 lat i postępuje zgodnie z długą rodzinną tradycją; mianowicie jest flirciarą i ciągle lata na randki, co niepokoi panią Elikę, a rozśmiesza babcię Elutkę, która w takich momentach wspomina te same niepokoje, które przeżywała w związku z randkowaniem pani Eliki. Tylko prawie dziewięćdziesięcioletnia prababcia Ela spokojnie stwierdza, że dziewczyna też się musi wyszaleć, żeby później niczego nie żałowała, kiedy już klamka zapadnie. Tylko dziwi się, że Elinka lata na randki tak jakoś nie przygotowana. Bo ona to zawsze wychodziła w innej sukience, ale zawsze w tym samym zapachu perfum. To było ważne, bo absztyfikant zapamiętywał zapach i w odpowiednim momencie robił prezencik z właściwych perfum. A ta mała to nawet kwiatków nie dostaje. I do kina też nie chodzą, no bo TV w domu. – No to co oni robią na tych randkach? Babci Elutce uroczy czas randek przerwał wybuch wojny, ale nawet w czasie okupacji zdążyła się nacałować z chłopakami w warszawskich Łazienkach i nawet na ruchliwych ulicach, a to dlatego, że razem z Jackiem, swoim przyszłym mężem często musieli odwracać od siebie uwagę, w ten właśnie sposób, kiedy przenosili niebezpieczne „towary”, a naprzeciwko szedł patrol niemiecki. - Ale dzięki tym wybiegom była najzupełniej pewna, że to właśnie za mnie chce wyjść – dodaje pan Jacek. Z mamą Eliką było trudniej, szwendała się w czarnych ciuchach z niby to hippisami, co i raz jakiegoś innego głodomora przyprowadzała na obiad i panu Jackowi wszyscy oni się mylili. Ale na szczęście czar hippisowego życia prysł, kiedy kolejny narzeczony zostawił Elikę dla jej koleżanki i to nie z tego kręgu... Wtedy okazało się, że spokojny sąsiad z tego samego bloku od dawna się za nią ogląda. Wystarczyło kilka randek, na które jeździli do Warszawy, do ogrodu botanicznego i do teatrów. I urodziła się Elinka, która teraz nie wiadomo gdzie na randki lata i twierdzi, że już tych trzech „narzeczonych” przekonało ją co do jednego – nie ma co przebierać, bo w zasadniczych sprawach, to mężczyźni wcale się od siebie nie różnią. Ona jeszcze trochę porandkuje w wolnych chwilach, ale może założy rodzinę dopiero jak skończy studia i będzie całkowicie niezależna. (bak)

Randka z wyczucia
Miałem w Białymstoku kolegę Wiktora. Pracował w Wojewódzkim Zarządzie Łączności i co dzień przemierzał piechotą ul. Lipową, ażeby zdążyć do pracy. W przeciwnym kierunku chodziła urzędniczka Hela pracująca w statystyce. Mijali się na wysokości starego ratusza. Trwało to z pół roku. Wiktor przechodząc, obrzucał Helę miłymi spojrzeniami, zaś ona odwdzięczała mu się uśmiechem. Z czasem zaczął mówić „dzień dobry”, ale nie umiał zagadnąć swojej „sympatii”. Postanowiłem mu pomóc. Zdecydowałem się odprowadzić go do pracy, a po drodze obejrzeć Helę. W ten sposób spotkaliśmy się w trójkę, a ja w Heli rozpoznałem moją długą rozmówczynię z podróży pociągiem z Warszawy do Białegostoku. Była to świetna sposobność zatrzymać się i zamienić kilka słów. Umówiliśmy się na kawę w klubie TPPR. W rozmowie Hela płonęła wzrokiem ku Wiktorowi, a ten wprost zaniemówił - musiałem kilkakrotnie powtarzać miejsce i godzinę spotkania. Na umówione spotkanie wszyscy przybyliśmy, tylko że ja wkrótce się „ulotniłem”. Nie wiem, kto był bardziej operatywny z nich dwojga, ale na drugi dzień umówieni już byli w kinie „Pokój”. Miłość z niemej przemieniła się w płomienną, a potem w rodzinną. Wiktor otworzył warsztat samochodowy, a Hela wychowała dzieci - Jacka i Wiktorkę oraz opiekowała się domem. (fz)

Wirtualne więzi
Siedlczanie chętnie randkują on-line – flirtują, spotykają prawdziwe, trwałe uczucie, dzięki technologii utrzymują bliskość z geograficznie oddalonymi partnerami. Wszyscy opiniujący spotkali się ze swoimi sieciowymi rozmówcami „w realu”, ale zdania o nowoczesnej formie miłosnej komunikacji są podzielone. Niektórzy, mimo miłych doświadczeń, opowiadają nieco skrępowani…
Justyna, magistrantka Wydziału Nauk Ścisłych AP, przez komunikator internetowy, Gadu-Gadu, poznała 2 chłopców, a flirtowała, jak się przyznaje, z kilkudziesięcioma:
- Żadna towarzyska rozmowa damsko-męska w sieci nie jest neutralna. Tyle że w ten sposób nie da się człowieka przeniknąć - później jest wielkie rozczarowanie i zazwyczaj utrata kontaktu… Zupełnie inaczej ocenia sprawę jej kolega, Radek, dwudziestosiedmioletni absolwent prawa, który na czacie spotkał wielką, trwającą trzeci rok miłość: - To dobry sposób na poznanie drugiej osoby. Choć może się ona ukryć, to po dłuższej znajomości wszystko się ujawnia i czuje się, czy jest płaszczyzna porozumienia. Nic się nie ryzykuje: tak, jak można się rozczarować, tak też można zostać mile zaskoczonym. Nieodkryte bywa pociągające… - mówi tajemniczo. Sam długo tylko czatował ze swoją dziewczyną – w rzeczywistości spotkali się po 6 miesiącach wirtualnej znajomości. - To jest też forma spędzania wolnego czasu, na granicy zabawy. Nie trzeba się umawiać, wyjeżdżać… - kończy. Komfort tej formy randkowania podkreśla student historii, który swoją ukochaną, cudzoziemkę, poznał na wakacyjnym wyjeździe za ocean. Widują się bardzo rzadko, bo mieszkają w odległości ponad 2 tys. km, ale sąsiedzi codziennie słyszą w jego pokoju dziewczęcy głos… Godzinami rozmawia z Natalią przez komunikator Skype, umożliwiający kontakt głosowy. Gdyby jeszcze miał kamerę internetową… - Sieć jest dobrodziejstwem, bez którego tę znajomość trudno byłoby utrzymać, i alternatywą dla drogich połączeń telefonicznych – chwali chłopak. – Dzięki niej możemy się spotkać natychmiast i o każdej porze, i zawsze być nawzajem na bieżąco w swoich sprawach… (jod)

Numer: 2006 07





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *