DobreNasi stulatkowie

Urodził się wraz z pierwszymi powiewami niepodległości. Na Kresach też czuli nadejście wolnej Polski, więc może dlatego kult Marszałka Piłsudskiego wrastał w serca wraz z mlekiem matki. Tak bardzo, że młodzi chłopcy aż rwali się do wojska, a szczególnie do kawalerii. Michał Ziemiańczuk także, ale czyż wtedy mógł przypuszczać, że przeżyje nie tylko zmorę okupacji, ale też dożyje stu lat. I do tego w takim zdrowiu i apetycie na trwanie...

Trwanie na stanie

Dojazd do Wólki Kokosiej nie jest łatwy, a szybkie dotarcie do domu stulatka graniczy z cudem. Szczególnie w czasie mokrej drogi gruntowej, choć w dniu jubileuszu wydawała się lepsza niż zazwyczaj.

Cud drogowy to nie wszystko, bo sam Michał Ziemiańczuk okazał się całkiem żwawym stulatkiem. Zawsze takim był, bo pociągało go wojsko, a szczególnie ułani. Toteż i w ułańskim pułku służył, a kiedy zmobilizowali go w 1938 roku, nie poszedł do konnicy. Walczył jako artylerzysta, wśród ośmiu obsługujących działo. Był nawet pod Kałuszynem, gdzie – jak pamiętamy – nieopatrzna szarża konnicy doprowadziła do śmierci wielu ułanów.

Michał w szarży kaprala dostał się do niemieckiej niewoli i siedział w stalagu pod Królewcem. Omal nie stracił tam życia. Już hitlerowcy chcieli go z kolegami rozstrzelać, gdy on w porywie wariackiej odwagi rzucił się do ucieczki. Rzucił się w czeluść nocy, nie myśląc o konsekwencjach. Udało się, a do dziś wspomina zabitych kolegów...

Po wojnie osiadł w Warszawie, gdzie w 1968 roku dostał ładne mieszkanie. Tam mieszkał 32 lata, żegnając dwie żony i pracę. W 2014 roku osiadł w Wólce Kokosiej. Nie sam, z rodziną wnuka, który postanowił wynieść się na wieś. Sprzedał warszawskie lokum, by pomóc młodym. Tym bardziej, że obiecywali pomoc, a on na drugim piętrze by się tylko męczył. Tutaj ma wszystko z opieką i świeżym powietrzem na wyciągnięcie ręki.

On, Kresowiak z urodzenia bardzo dobrze poznał różne nacje i denerwuje go obecna sytuacja polityczna w kontekście nowelizacji uchwały o IPN. Mówi, że wszyscy winniśmy bronić wolnej Polski, a nie na siebie donosić obcym.

Dary od władz gminy z wójtem Tadeuszem Gałązką przyjął z godnością równą pokerzysty, a o emeryturze przewyższającej 3,5 tysiąca złotych nikt głośno nie mówił. Na pewno mu się przydadzą także pieniądze, bo na zdrowie za bardzo nie narzeka. Ma nowe oczy, więc tomik wierszy przyjął z radością. Czyta gazety, to da radę i wiersze. A zdjęcie z pierwszymi damami dobrzańskiej gminy z pewnością powiesi na ścianie... A co, stać go na trwanie w dobrym stanie...

Numer: 7 (1063) 2018   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *