Powiat mińskiGranice tolerancji

Jeszcze nie ucichły w sejmie echa po głosowaniu w sprawie ustawy o związkach partnerskich. A raczej przybrały na sile, zwłaszcza po wystąpieniu mińskiej działaczki PiS Krystyny Pawłowicz i jej słownych przepychankach z posłanką Anną Grodzką. Jaki finał będzie miała ta batalia, okaże się za jakiś czas… A co mieszkańcy Mińska Mazowieckiego sądzą o związkach partnerskich?

Mińszczanie jak Polacy

Granice tolerancji / Mińszczanie jak Polacy

Mińszczanie w swoich zdaniach są podzieleni, a niektórzy temat wolą kompletnie zignorować. Zdecydowana większość ma twarde i jasno określone stanowisko i nie dopuszcza do siebie innych opinii. Według 33-letniego Przemka, mieszkającego w powiecie mińskim, związki partnerskie jak najbardziej są ułatwieniem codziennego funkcjonowania i finalizowania wielu formalności, tych łatwiejszych i trudniejszych. Dają prawne uregulowanie związku. Natomiast mówi zdecydowane NIE dla związków tej samej płci, nie widzi tej formy w społeczeństwie ani możliwości, aby posiadała takie same prawa jak pary heteroseksualne. Żyjąc według przyjętych odgórnie norm, które sprawdzały się przez lata i może sprawdzą się przez następne, sądzi, że umożliwienie adopcji takim parom zaburzy kulturę emocjonalną dziecka.

Podobnie myśli 39-letni Sławek i idąc krok dalej, nazywa związki homoseksualne dewiacją, wynaturzeniem, a wręcz uważa, że jest to chore. Tym bardziej nie chce, aby takie osoby żyły w społeczeństwie i co więcej adoptowały
dzieci, i tym samym wpływały negatywnie na ich psychikę.

– Dla wielu z nas małżeństwo będzie zawsze sakramentem łączącym kobietę i mężczyznę – taki argument podała 22-letnia Katarzyna, która nie dopuszcza innej możliwości, choć np. dla 53-letniej Jolanty jest to jeszcze do zaakceptowania. Kobieta rozumie potrzebę miłości, akceptacji, bliskości, poczucia bycia ważnym dla drugiej osoby. Drażni ją jednak sposób, w jaki pary te obnoszą się ze swoją orientacją i manifestują ją na każdym kroku. Katarzyna uważa ponadto, że tłumaczenie, że w krajach zachodnich legalizacja związków partnerskich jest normalna i popularna, nie jest powodem, dla którego miałaby być propagowana w Polsce.

Wśród mińszczan są i osoby o całkowicie odmiennym zdaniu. Zarówno 27-letnia Joanna, jak i 24-letni Mateusz nie widzą problemu w związkach partnerskich. Co więcej, uważają, że jest to indywidualna i prywatna sprawa, jaki charakter ma związek, w którym ktoś jest. Demokratyczne państwo nie powinno w to ingerować ani próbować narzucać jedynie słusznych i przyjętych w majestacie prawa zasad. Niektórzy, po prostu nie potrzebują dokumentu potwierdzającego co do siebie czują. I tym bardziej, nie ma dla nich różnicy czy ustawa ta będzie dotyczyła homo czy hetero.

24-letni Mateusz porusza jeszcze jedną, dość drażliwą kwestię, o której niewielu chce mówić. Jego zdaniem, cały spór i debaty o ustawie mają podłoże finansowe, np. wspólne rozliczanie się partnerów, z przysługującymi im ulgami, jak dla małżeństw czy warunki kredytowania przez banki. Wprowadzenie tej ustawy – według niego – jest po prostu dla państwa nieopłacalne i o to tyle krzyku. Jego opinia na temat adopcji może budzić skrajne emocje. Nie widzi on powodów, dla których rodzice homoseksualni mieliby gorzej wychowywać dzieci, a na pewno byliby lepszymi kandydatami niż rodziny patologiczne, o których tyle się słyszy na każdym kroku. Sądzi, że zanim pojawią się dyskusje o wpływie homoseksualistów na psychikę małego człowieka, należy to zbadać i udokumentować, a nie z góry zakładać, że jest to złe i niemoralne.

Dyskusja o związkach partnerskich pozostaje więc otwarta. Może mińszczanie zmienią swoje poglądy po wizycie Anny Grodzkiej. Podobno 12 lutego br.

 

Numer: 6 (801) 2013   Autor: Maja Lewicka





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *