Mińsk MazowieckiWzięli i napisali

- Na świat nie patrzę jednak tylko przez różowe okulary. (...) Hasło „żydowska uroczystość” wciąż wzbudza niechęć lub coraz częściej obojętność i miałam okazję osobiście odczuć to na własnej skórze. W Sokołowie był problem z prądem, w Mińsku Mazowieckim zaś nie każdy chciał wywiesić w witrynie sklepowej „żydowski” plakat. Osoby te mają oczywiście do tego prawo, ale forma ich odmowy jest czasem niegrzeczna – pisze na łamach Alicja Gontarek. Przytaczamy garść innych myśli mińskiej historyczki...

Smugi dziejów

Wzięli i napisali / Smugi dziejów

 


Daleka od ideału jest też współpraca z władzami miejskimi. Za przemarsz ulicami miasta z niewiadomych powodów mieliśmy początkowo zapłacić około 1 tys. złotych. Miasto w żadnej formie nie finansuje obchodów, choć trzeba przyznać, iż na uroczystościach był obecny zarówno poprzedni, jak i obecny burmistrz. Ten ostatni objął je swoim patronatem. Byli też radni miejscy i powiatowi z partii PiS. Modelowym przykładem jest tu postawa władz miejskich Otwocka, partycypujących – z tego co wiem – w kosztach obchodów.

Kolejnym problemem, (...) jest stosunkowo mała wiedza o losach mińskich Żydów wśród czynnych nauczycieli. Mińskie środowisko nauczycielskie, tworzące przecież lokalną elitę, wykazuje wyjątkową wręcz odporność na zabiegi TPMM zmierzające do poszerzenia jego wiedzy o przeszłości miasta, nie tylko w zakresie tematyki żydowskiej.

 

Zupełnie odwrotna jest sytuacja, jeżeli idzie o emerytowanych nauczycieli. Na obchodach zabrakło oczywiście przedstawicieli szkół. Byli za to harcerze z ZHP, którzy pełnili wartę i rozdawali jednodniówkę. W ogólnym rozrachunku smutny jest nie tylko brak obecności mińskich pedagogów i ich uczniów, lecz także stosunkowo niska frekwencja w trakcie obchodów. Moje miasto ma nieco ponad 38 tys. ludności. Sto osób zatem, wliczając w to potomków dawnych żydowskich mieszkańców, to liczba wręcz zastraszająco mała. Na pewno sytuacja ta częściowo wynika z niewiedzy, a także ze specyficznej, jak myślę, tradycji historycznej, wyniesionej jeszcze z okresu PRL, która pomijała tematykę żydowską. W tym sensie w Mińsku i zapewne w innych prowincjonalnych miastach mamy do czynienia z taką właśnie smugą cienia tamtego okresu.

Śmieszą mnie na przykład informacje podawane w mińskiej prasie, dotyczące liczebności Żydów w Mińsku w II RP. Uparcie cytuje się dane z lat trzydziestych, które wskazują, że mieszkało w nim 35 proc. Żydów. Tymczasem w wieku XIX społeczność żydowska stanowiła więcej niż 60 proc. ogółu populacji miasta.

Oczywiście nie należy winić za taki stan rzeczy prasy. Powtarza ona raczej to, co pisali i mówili o Żydach dotychczasowi lokalni historycy regionaliści, niezagłębiający się zbytnio w meandry żydowskiej historii. Tymczasem nawet pobieżna wiedza dotycząca stosunków narodowościowych ludności Mińska Mazowieckiego powinna doprowadzić do wniosku, że Żydzi, oprócz Polaków, byli „budowniczymi” tego miasta, że należy zwracać uwagę także na ich losy. Jest to kwestia odpowiedzialności i wiarygodności kreatorów lokalnej historii. Selektywna regionalistyka, skupiająca się na wybranych aspektach może, jak się okazuje, wyrządzić poważne szkody (...)

Od redakcji. Prasa prasie nierówna, ale rzeczywiście trudno zweryfikować dane przedstawiane przez człowieka uważającego się za historyka. Nie tylko domorosłego, a z dyplomem.

Numer: 3 (798) 2013   Autor: Alicja Gontarek





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *