Powiat mińskiMińsk Mazowiecki widokowy

Zgodnie z wytycznymi każdego z nas obowiązuje selektywna zbiórka odpadów. Także właścicieli posesji prywatnych. Edukacja ekologiczna prowadzona jest już od przedszkola, wiele szkół prowadzi pracę u podstaw, co roku uczestniczymy w akcji „Sprzątanie świata”, a komunalne odpady znikają w udostępnionych do tego pojemnikach. Nadal są jednak miejsca, gdzie śmieci, chociażby te przy ulicy Malinowej są niczyje. Dlaczego?

Domy strachów

Mińsk Mazowiecki widokowy / Domy strachów

Niejeden raz obok tej sterty butelek, niebezpiecznych śmieci oraz tajemniczych czeluści rozpadającego się domu (róg ulic Warszawskiej i Malinowej) wędrowali spacerkiem pracownicy służby miejskiej. Powolutku, rekreacyjnym spacerkiem przechadzali się obok i niestety, zdaniem okolicznych mieszkańców, nie zareagowali. Ten dom przecież do kogoś należy i nie chodzi tu o jedną wyrzuconą butelkę czy papierek po cukierku. Na dodatek przy ulicy Warszawskiej nie ma koszy na śmieci, toteż można też przypuszczać, że i rolę śmietnika z całą pewnością miejsce to spełnia.
W sąsiedztwie sklepu sportowego może być niebezpiecznie, a już wieczorową porą z pewnością jest tu nieciekawie. Skąd w ruinach drewnianego domu wzięło się tyle butelek? Z pewnością libacje, nocne spotkania kompanów do kieliszka i oczywiście … toaleta. Wystarczy powąchać.
Cala posiadłość nie jest ogrodzona, toteż łatwy dostęp do resztek, przewiewnych pokoi mają nie tylko miejscowi żule. Mogą mieć także dzieci. Amatorów wrażeń wprost na ganek prowadzi ścieżka, zagubiona wśród folii, papierów, szklanych odłamków i innych nieczystości. Wewnątrz nie jest z pewnością bezpiecznie, bo budowla się wali i z miesiąca na miesiąc widać jak znika. Wszystko doskonale prezentuje się od strony chodnika, a resztki żywopłotu nie dodają urody, tylko szpecą. Z daleka drewniany dom widoczny jest, jak na dłoni.
Przechodnie czy przejeżdżający przez miasto z łatwością mogą dojrzeć wywieszone wśród tych ruin reklamy. Ktoś dostrzegł wyeksponowane lokum, wykorzystał w celach promocji i wcale mu nie przeszkadza brud, brzydota i odstraszający wizerunek. A może to sam właściciel?
Zdaje się, że horror (nawet za dnia) tego miejsca nikogo nie zastanawia. Wędrują tędy codziennie mieszkańcy wypieszczonych willi ulicy Malinowej, obserwują straszny krajobraz pracownicy sportowego sklepu, parkują obok jego klienci, mijają spacerowicze, a dom, jak straszył... tak straszy. I tylko butelek przybywa.
Być może dom, jak wiele podobnych w naszym mieście, spłonie za chwilę w nieznanych okolicznościach. Potem... wyrośnie tu nowy dom. Póki co, ten drewniany straszy. No może nie odstrasza tylko władz miasta. Szkoda!

Numer: 18 (865) 2014   Autor: Mińszczanka





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *