Dębe WielkieDębe Wielkie nauki i tradycji

Zobacz więcej – Weekend za pół ceny to kolejna i to trzydniowa propozycja kulturalna dla mieszkańców gminy Dębe Wielkie, z którą wyszedł dębski ośrodek kultury. Zainteresowanie  było spore – zwłaszcza w sobotnie popołudnie, gdy najmłodsi mogli poczuć się jak prawdziwi naukowcy. Na kleszcze, Wietnam i krosna dorośli nie mieli zbytniej ochoty...

Osnowy odnowy

Dębski GOK nie ma siedziby z prawdziwego zdarzenia, więc swoje imprezy organizuje zazwyczaj w sali OSP. Tak było także tym razem, czyli w czasie zabaw naukowych, podróżniczych i pokazów tradycji rękodzielniczej.
I tak w piątek remizę opanowały kleszcze. Wprawdzie już po sezonie, ale dyrektor Anna Piotrkowicz uważa, że sprawcy boreliozy są zawsze na czasie. Tym bardziej, gdy wykład nie straszy, a pomaga ustrzec się przed zakażeniem.

W sobotę w obszernym pomieszczeniu rozstawiono stoły, na których przez trzy godziny miała gościć nauka. Oczywiście w nieco luźniejszej formie niż w prawdziwych laboratoriach naukowych.
Dyrektorka zaprosiła do współpracy warszawski Funiversity, który specjalizuje się w prowadzeniu warsztatów dla najmłodszych. Robią to od lat i potrafią zaciekawić nawet najbardziej sceptycznie nastawione maluchy. W Dębem Wielkim przygotowali kilka stoisk, przy których zainteresowani mogli choćby pobawić się w stolarza, sprawdzić, jak powstaje tęcza, nieco się naelektryzować czy dotknąć lodu, który wcale nie jest mokry.
Chętnych do eksperymentów nie brakowało, ale prawdziwy naukowy entuzjazm wzbudził dopiero pokaz na scenie. Prelegentki już na samym początku zaznaczyły, aby nie traktować tego, co pokazują, jak magię, bo wszystko można wyjaśnić naukowo. Ale chyba nie wszyscy im uwierzyli, bo, jak wytłumaczyć samokoloryzującą się książkę albo  znikającą z kubka wodę. A to był dopiero początek, bo później pojawił się jeszcze ciekły azot, którego można było nawet posmakować. Ze sceny co rusz buchały kłęby pary, a z wazonuwyłonił się prawdziwy dżin. I jak tu odróżnić magię od nauki...

A w niedzielę był Wietnam i rękodzieło. Anna Podolska – prażanka z urodzenia ma naturę podróżniczą, a szczególnie upodobała sobie Daleki Wschód. Przywiozła ze sobą dwie galerie – obrazy i zdjęcia z podróży po Wietnamie. Chwaliła jego mieszkańców za empatię i uliczne zdolności handlowe, a kraj za tanie przyjmowanie turystów. Mimo cenzury dawała sobie radę i na pewno tam jeszcze raz poleci.
Natomiast o swoim tkackim darze opowiadała z pokazem Małgorzata Pepłowska. Obok szmaciane lalki robiła Anna Malinowska, cuda z wikliny Bożena Woś, a rzeźby i wyroby z gliny – Piotr Gajewski.
Wszyscy obiecywali cykl warsztatów w przyszłości, bo rękodzieło staje się nie tylko modne, ale i potrzebne w zalewie tandety.
Na pewno mieszkańcy Dębego Wielkiego i okolic będą wspominać te trzy wieczory. Być może przypomni im o nich kubek żołędziowej kawy, której nie mogło zabraknąć podczas całej  weekendowej imprezy. Także rodzicom i dziadkom, którzy towarzyszyli swoim pociechom, z pewnością co nieco zostało w głowach. Szkoda tylko, że tych głów nie było zbyt wiele. Przydałyby się też Wrzosowianki, które potrafią rozbawić każdą publikę. Może za rok organizatorzy sprawią, że frekwencja bardziej dopisze...

Numer: 41 (1045) 2017   Autor: (jaz, łk)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *