Do IV-ligowców i okręgowców dołączyli grający w klasach A i B. Wiosnę zaczęli z impetem, choć nie wszyscy tak samo szczęśliwie. Wicelider A klasy Świt Barcząca rozegrał pełen walki pojedynek na swoim boisku, a liderująca klasie B Jutrzenka Cegłów gładko wygrała na wyjeździe...
Świt od połowy
Zacznijmy od IV ligi, w której Mazovia na razie nie przegrywa. W minionym tygodniu mińszczanie rozegrali dwa mecze, w których uzyskali cztery punkty. Najpierw wybrali się do Wyszkowa na zaległy mecz z Bugiem. Liczyli na zwycięstwo, ale szyki pokrzyżowała im pogoda, która uniemożliwiła przeprowadzanie skutecznych akcji. Mecz zakończył się więc bezbramkowym remisem i podziałem punktów.
Inaczej wyglądało spotkanie w Sochaczewie. Już w 4 minucie Kaczyński idealnie dograł do Bondary, który pokonał bramkarza Bzury. Po tej akcji zaczął się regularny ostrzał bramki gospodarzy, ale mińszczanie do przerwy nie potrafili już podwyższyć wyniku. Zrobili to jednak zaraz po powrocie na murawę. Puciłowski sprintem wyszedł lewą stroną i dograł idealnie do wychodzącego na czystą pozycję Romanova, który dokonał formalności, strzelając do pustej bramki. Do końca spotkania goście kontrolowali grę, a rywale nie potrafili nawet wykorzystać jedenastki, którą arbiter podyktował po zagraniu ręką przez Mataka. Na tablicy wyników pozostało 2:0 dla Mazovii, która wreszcie pokazała, na co ją stać. To dobry prognostyk przed trudnym meczem z MKS Ciechanów. Jeśli mińszczanie wygrają to spotkanie, staną się wiceliderem.
W okręgówce mieliśmy kolejne już derby powiatu mińskiego. Tym razem Victoria Kałuszyn podejmowała u siebie Tygrysa Huta Mińska. Zrobiła to niezbyt gościnnie, bo zagarnęła trzy punkty dla siebie. Zupełnie tak samo jak Fenix Siennica, który nie dał wyrwać sobie kompletu punktów przez Mazovię II Mińsk Mazowiecki.
Duże emocje zapewnił swoim kibicom w pierwszym wiosennym meczu ligowym Świt Barcząca. W pierwszej połowie były to raczej odczucia negatywne – rozczarowanie i złość, bo na murawie w Zakolu-Wiktorowie gra zupełnie nie układała się gospodarzom. Goście z Ostrówka kontrolowali mecz, a Świt tylko czasem odpowiadał swoją akcją. Trochę lepiej przedstawiało się to w końcówce pierwszej połowy, ale wtedy przegrywali już 0:2. Oba stracone gole były chyba wynikiem dekoncentracji w obronie, którą goście skrzętnie wykorzystali.
Druga połowa wyglądała inaczej. Świt od początku zyskał przewagę i często gościł pod bramką rywali. Przyszedł także czas na gole. W pierwszym trafieniu gospodarzom sprzyjało szczęście, bo kiedy Kozdój wykonał rzut wolny, to bramkarz Ostrówka sparował piłkę prosto pod nogi Orzełka, któremu pozostało tylko umieścić piłkę w siatce. Drugi gol także padł po stałym fragmencie gry. Tym razem Orzełek dośrodkowaną futbolówkę dograł do Grabowskiego, a ten nie zwykł marnować takich okazji, więc było już 2:2. Kibice spodziewali się, że Świt pójdzie za ciosem i sięgnie po trzy punkty, ale mecz ułożył się inaczej. Po jednej z kontr Ostrówka Wiącek zdecydował się sfaulować wychodzącego sam na sam z bramkarzem zawodnika, przez co został ukarany czerwoną kartką. W dziesięciu trudno było już powalczyć o wygraną, zwłaszcza że goście poczuli wiatr w żaglach i ruszyli do ataku.Nic się jednak nie zmieniło i wicelider klasy A zaczyna wiosnę remisem.
Numer: 14 (1018) 2017 Autor: (łk)

Komentarze
DODAJ KOMENTARZ