Szopka literacka to u nas zawsze coś wyjątkowego. Jak żywe jasełka i ludowe kolędowanie – często mało poważne, a nawet szydzące z wad władzy i celebrytów. Satyryczną treść naszej szopce nadaje nie tylko konwencja, ale też inwencja autorów tekstów i osobliwe strofy śpiewane na melodie znanych kolęd. Na przełomie 2016/17 roku, tuż po wydaniu 1000 numeru Co słychać? już 16 raz w 21-letniej historii tygodnika urządzamy teatr ironii. Dość niezwykły, bo pisany po roku rządów dobrej zmiany, która poczyna sobie coraz śmielej z naprawianiem kraju. Także w połowie kadencji samorządów lokalnych już okrzepłych w czynieniu i dobra, i zła za nasze pieniądze. Czytajmy więc naszą paradę typów i typków, a najlepiej śpiewajmy ze zrozumieniem drugiego, a nawet trzeciego dna...
Parady zdrady
ANIOŁY MEDIALNE
/Przybieżeli do Betlejem/
Znów wchodzimy w decydencie koryta by zaśpiewać w rytm kolędy – co słychać? kto dzisiaj odmieniony, a kto już zatopiony kto szuka mamony... Napiszemy po tysięcznym numerze Komu władzę lud niedługo odbierze Fałsze we mgle topione i zdrady utajnione Tu znajdą swój koniec...
PROCE MOCY
/Tryumfy Króla Niebieskiego/
Rok władzy pisowskiej drużyny naprawdę i trochę na niby tak odmienił Polaków napędził PO strachu i durnym lewakom, lewakom... Trybunał - już się nie podniesie Gimnazja - historia rozniesie W telewizji gadają po polsku rację mają powrozy pękają, pękają... Ach jaka to jest dobra zmiana Plusami socjalizm dogania Wszystkim chce tak dogodzić by się nie chciało robić prócz dzieci i śmieci...
***
A nasi posłowie niemrawi wyborców nie bardzo ciekawi wolą obcych od swoich i tak im się w głowach troi do czasu, do czasu, do czasu...
WOLNI NAJMICI
/Bracia, patrzcie jeno…/
Radni – nie słuchajcie, co wam burmistrz plecie On uzależniony, a wy wolni przecie W Mińsku, Mrozach, Kałuszynie sprzedawczyków los nie minie posłusznych judaszów Ludzie, co wy na to Gdy robią z was wała Mają kaprys taki Wy dajecie ciała Darek, Marcin i Marianek już stracili dawno wianek niewinnych prostaków Radni – uchwalajcie co tylko wam dadzą przecież was do pierdla za służbę nie wsadzą Pamiętajcie jednak o tym lud oceni waszą cnotę w otwartych wyborach
DWIE JAK JEDNA
/Jezus malusieńki/
Dyrektorka jedna, nie zawsze uległa Wykosiła się z posady i mina jej zrzedła Protest urządziła, bo w klakierach siła Myśli – zarząd się przestraszy i będę znów miła Ale ją pobili – Małgośką trafili Danka płacze, ale biurka oddać nie ma siły I do wojewody, on jest chłop morowy Choć pisowiec, to orzeka, że powiat niezdrowy Teraz obie siedzą, jak żmije za miedzą Która rządzić nadal będzie i diabli nie wiedzą...
MACICE ULICZNICE
/Przybieżeli do Betlejem.../
Kiedy wyszły na ulice kobiety, by mieć prawo mordowania swych dzieci Chwała aborcji wszelkiej płody na poniewierkę, a serca – w pętelkę Tak krzyczały wniebogłosy każdemu kto przeciwny zabijaniu wszelkiemu To ludzki grzech sumienia uśmiercać bez imienia niewinne istnienia Kiedy wyszły na ulice macice Miały w oczach wyuzdane nerwice Kto im teraz uwierzy co im się dziś należy – miliony pacierzy...
SĄDNE NIERZĄDY
/Do szopy hej, pasterze/
Do sądu, hej ludkowie do sądu wzywa was ta władza co się zowie co lubi gnębić nas Do sądu – patrioci za krzyż, za kości znój tam kłamstwo was ozłoci da sile oszczerstw rój Do sądu społecznicy za szkołę bić się czas gdy podła władza skrycie z uporem gnębi was Do sądu pójdźmy wszyscy niech nas nie zmyli krok aż ślepa twarz Temidy wreszcie odzyska wzrok...
NIEMOCE NOCY
/Cicha noc/
Mińska Mazowieckiego noc, mglisty trzos wstyd nam niesie siódmy rok przy korycie świta śnięta profitami zachłyśnięta walczy o swój los... Mińska Mazowieckiego noc, hańby cios przekupiona grzechu moc a wytrwali marzą skrycie jak tu skrócić wyśmienicie jeszcze sześćset dni...
SALA NAWALA
/Wśród nocnej ciszy/
W sieciowej ciszy wieść się rozchodzi, że artystyczna końca dochodzi
Wenanty koncert szykuje
Miasto klakierów werbuje – nie szkodzi... nie szkodzi
Tymczasem sala betonem świeci śmieją się wszyscy, że tynk obleci
Tak długo na nią czekają i wstydem się oblewają – z niemocy... niemocy
Miasto nieszczęsne, co z tobą będzie
gdy w końcu kino cudem zdobędziesz
Komu ono służyć będzie jak miasto forsę zdobędzie
– miliony... miliony
HONORY MARIANA
/Gdy śliczna panna/
Gdy chory Marian honory przyjmował
Tak sobie z ludu wytwornie dworował
Jam jest obcy pan, ale pełną gębą
Ja wam sławę dam, ale tylko ze mną
Na sześćset lecie goście pośpieszyli by Marianowi prezenty umilić
Niech się Marian dziś, w chorobie pocieszy
Nie ubędzie nam, a jego rozgrzeszy...
TCHÓRZ MEDIALNY
/Gdy śliczna panna syna piastowała/
Gdy Jakubowski na urząd wstępował tak dziennikarzom głośno prorokował
– Nic nie będę krył, kochane pismaki
Dobrze z prasą żyć, to mi się opłaci
Tak się obnażał, że aż żal go było
Nikomu wcześniej o tym się nie śniło
Taką władzę mieć – redaktorzy mili to dla rybek sieć, by w szambie nie gniły
Ekshibicjonizm to tylko pozory zwłaszcza gdy Marcin do prawdy nieskory
Tak skończyły się rauty, konferencje
Tak zaczęły się wybiórcze tendencje
Tak oto władza krytykom dogadza swoich klakierów przed tronem usadza
Nie będziemy się chamstwu napraszali,
Nie będziemy się tchórzowi kłaniali
ZMOWA ŻŁOBKOWA
/Pójdźmy wszyscy do stajenki/
Poszła Dana do żłóbeczka kontrolować – rzecz ubecka poszła tam łapkę położyć i metrażu im dołożyć...
Dzieciaki się przestraszyły do rodziców naskarżyły że miejsca tu mają dosyć więc po co władzy kłopoty...
Burmistrz jednak chce ich końca
bo za mało mają słońca podłogi im nie wystarcza do jedzenia, spania, tańca...
Podła władza nie rozumie że polegnie w każdym tłumie skoro się dziećmi przejmuje niech żłobki własne buduje...
ORSZAK ZNAKÓW
/Pójdźmy wszyscy do stajenki/
Pójdźmy najpierw do sejmowych troglodytów umysłowych co z parlamentu zrobili kupę śmiechu i bezsiły
Teraz czas iść do starosty ten ma żywot wciąż nieostry z pisem trzyma, z sobą walczy ale wciąż się trzyma tarczy
Idźmy do Jakubowskiego
Bolusia już tak cienkiego że tchórzy przed wolną prasą spolegliwych wabiąc kasą
Pójdźmy też do zmiętej Dany tam do szafy jej schowamy
wszystkich zmarłych ze żłobkami
i życiorys z esbekami
Pójdźmy wszyscy do Dariusza on już śmieci nie porusza
Ma nauczkę aż do zgonu że gniew ludu sięga tronu
Odwiedźmy też Soszyńskiego wodza niehonorowego co za kłamstwa i pomniki zachorował na uniki
Sędzia już czeka z frazesem
Taki sam, choć jest prezesem
Liczy wybawionych z nędzy by nie liczyć swych pieniędzy Sulewskiemu nie zazdrośćmy jemu radni liczą kości budżety mu przewracają i dożynki w nosie mają
Podobnie u Piechoskiego radni z nim i obok niego trzymają wójta na wodzy bo mu krytyka nie szkodzi
A na koniec wszyscy stańmy przed obliczem wielkiej Hanny czas wójcicy dać życzenia, że ciało ludzi odmienia...
No i pójdźmy do Co słychać?
Tam tysięczny numer znika
Daje miejsce kolejnemu na pociechę naczelnemu
***
Idźmy razem w nowy roczek mierzmy każdy krok i kroczek gdy lubimy – szczerzmy zęby a gdy kłamią – walmy w gęby
PRAWDA OBDARTA
/Nie było miejsca dla ciebie.../
Już nie ma miejsca dla ciebie prawdo fałszem przeżarta choć ciągle rodzisz się w niebie po ziemi chodzisz obdarta.
Już nie masz miejsca wśród ludzi co serca mają ze śmieci to oni by się nie trudzić wciąż zabijają swe dzieci
Jak dziwkę każdy cię bierze za swoją, ględząc androny i gwałcą cię w dobrej wierze nawet z kościelnej ambony
A przecież to tylko słowa puste i już bez znaczenia nie czeka nas w nich odnowa nie zmienią nam przeznaczenia
Nam trzeba czynów prawdziwych w znoju, radości, pragnieniach a tych, co żyją na niby ty – prawdo już nie odmieniaj
Nam trzeba wielkiej miłości historii w dziadów wspomnieniach a kiedy trzeba – to złości gdy prawdę w fałsz ktoś nam zmienia
Numer: 1/2 (1005/1006) 2017 Autor: JANKO-ZABAWNY POETA
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ