Pierwszy jesienny śnieg skutecznie zepsuł warunki do gry w piłkę. W powiecie, obok sulejóweckiego, tylko mińskie boisko przy Budowlanej nadawało się do gry, dlatego w roli gospodarzy wystąpili tam gracze Świtu Barcząca i Fenixa Siennica. Grała tam też Mazovia, która ma szanse na zakończenie rundy jesiennej nawet w roli lidera
Śnieżna kolejka
Dla Mazovii 18 kolejka rozgrywek ligowych była bardzo pomyślna. Nie tylko ze względu na zwycięstwo z Unią Warszawa 2:0, ale także dlatego, że wszyscy najgroźniejsi rywale stracili punkty. Dzięki temu Mazovia jest w grupie czterech drużyn, które mają tyle samo punktów (37) i tylko dwa oczka straty do lidera. Ostatnia kolejka tej jesieni będzie więc niezwykle interesująca. Szkoda tylko, że mińszczanie grać będą na wyjeździe. Czeka ich trudna przeprawa, bowiem MKS Przasnysz to jedyna drużyna, która u siebie w tym sezonie jeszcze nie przegrała.
Wróćmy jednak do spotkania z Unią Warszawa, które Mazovia rozgrywała u siebie. Niestety kibice nie oglądali ładnego widowiska. Brakowało dokładnych podań i dynamicznych akcji, a do tego gra była pełna brzydkich, niepotrzebnych fauli. W pierwszej połowie Mazovia przeważała, choć goście także przeprowadzili kilka groźnych ataków. Wynik został otwarty w 30 minucie, kiedy Romanov dograł idealną piłkę na głowę Kaczyńskiego, który mocnym uderzeniem dał prowadzenie gospodarzom. W drugiej połowie jakość widowiska jeszcze zmalała. Gracze Mazovii utrzymywali się przy piłce, ale nie potrafili skonstruować skutecznej akcji. Taka indolencja mogła zostać ukarana kilka minut przed końcem, lecz mińszczanom udało się wybić piłkę już z linii bramkowej. Niespodziewanie udało się też dołożyć drugiego gola. Janusiewicz po wymianie podań ze Słowikiem umieścił piłkę w bramce.
W Siennicy murawa nie nadawała się do gry, dlatego Fenix zaprosił piłkarzy Płomienia Dębe Wielkie do Mińska. W niedzielę, pomimo mrozu, warunki do rozegrania meczu były dobre. Przybyła też spora grupa kibiców obu ekip, więc animuszu dodawał głośny doping – zwłaszcza ze strony sympatyków Płomienia. W pierwszej połowie gra wyglądała jednak dość statycznie – zwłaszcza od momentu, kiedy Fenix wyszedł na prowadzenie. Obie drużyny miały kilka niezłych okazji, ale do końca połowy pozostało 1:0 dla gospodarzy. Druga część meczu przyniosła dużo więcej emocji. Płomień szybko wyrównał i wtedy gra znowu stała się otwarta. Można było oglądać akcje z obydwu stron, choć to Fenix częściej był przy piłce – przynajmniej do czasu ponownego wyjścia na prowadzenie. Tym razem gol padł z rzutu karnego, który arbiter podyktował po zagraniu ręką. Goście byli przekonani, że przewinienia nie było, ale decyzja już zapadła, a sienniczanie jedenastki nie zmarnowali. Płomień rzucił się do ataku i wypracował sobie kilka okazji, ale żadnej nie wykorzystał. Kiedy wydawało się, że dębianie będą musieli pogodzić się z porażką, padł wreszcie gol. W doliczonym czasie gry trafili z bliskiej odległości, przy dużym zamieszaniu w polu karnym. Nastąpił więc podział punktów, z którego żadna z ekip nie jest zadowolona. Obie zresztą uważają, że zostały skrzywdzone przez sędziego. Arbiter bowiem momentami nie panował nad tym, co działo się na murawie.
Na stadionie przy Budowlanej w roli gospodarza wystąpił też Świt Barcząca. W walce o fotel lidera klasy A starł się z Sępem Żelechów i niestety uległ 1:2. Wszystko rozstrzygnęło się w pierwszej połowie. Goście w 10 minucie trafili po raz pierwszy, a drugiego gola dołożyli w 32 minucie. Po chwili jednak gospodarze odpowiedzieli, a mogli też wyrównać, ale zmarnowali sytuację sam na sam. Druga połowa była festiwalem fauli, żółtych kartek, ale przede wszystkim walki, z której zwycięsko wyszli goście z Żelechowa.
Numer: 47 (998) 2016 Autor: (łk)
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ