Niestety wyjazdowy mecz Mazovii z Błękitnymi Raciąż zakończył się porażką. Nie można jednak odmówić mińszczanom woli walki, bo przez pewien czas prowadzili, a kiedy sytuacja się odwróciła, zdołali wyrównać. Mimo tego nie uzyskali nawet jednego punktu. Podobną, wyrównaną walkę zaprezentowały u siebie rezerwy Mazovii, ale także tylko do czasu...
Zerwany finisz
Od początku było wiadomo, że wyjazdowe spotkanie z Błękitnymi Raciąż będzie jednym z najtrudniejszych w jesiennej rundzie. Rywalem był przecież spadkowicz z III ligi, który wcale nieźle sobie w niej poczynał w poprzednim sezonie. Mazovia przyjechała jednak zmotywowana i wszystko wydawało się być w najlepszym porządku, kiedy na przerwę schodzili z jednobramkową przewagą (gola strzelił w 34 minucie Słowik) i poczuciem swojej siły. W drugiej części meczu sytuacja szybko zaczęła się psuć, ale i wtedy mińszczanie pokazali charakter. W 55 minucie Błękitni wyrównali, a po chwili wyszli na prowadzenie. Wtedy Mazovia rzuciła się do ataku, po którym sędzia odgwizdał faul na Smudze. Działo się to na polu karnym, więc arbiter wskazał na wapno, a Bondara doskonale wykorzystał daną mu szansę. Mieliśmy więc remis, który nie satysfakcjonował zwłaszcza gospodarzy. Dlatego zrobili oni wszystko, aby ponownie wyjść na prowadzenie. Po kilku nieudanych próbach udało im się niestety trafić do bramki mińszczan, a kiedy ci się bardziej otworzyli, dobili ich czwartym golem. Wynik nie oddaje w pełni dramaturgii spotkania, w którym Mazovia wcale nie była bez szans.
Podobny scenariusz, choć bez takiej liczby goli, oglądali kibice w Mińsku. Na stadionie przy Budowlanej w 7 kolejce siedleckiej okręgówki Mazovia II podejmowała Zryw Sobolew. W pierwszej połowie szło im nieźle, ale nie potrafili podkreślić tego bramką. Także goście mieli kilka dobrych okazji. Słowem, gra była wyrównana. Ale tylko do czasu, bo w drugiej połowie coś się zepsuło i rywale na pewien czas zdominowali mińszczan. Ci nie potrafili skonstruować żadnej dobrej akcji, a na domiar złego stracili dwie bramki po akcjach ze strony graczy Zrywu. W końcówce gospodarze przełamalidominację przeciwnika, ale nie starczyło im sił choćby na jedno trafienie. Sił i motywacji nie brakuje natomiast piłkarzom Płomienia Dębe Wielkie. Z Miastkowa Kościelnego przywieźli trzy punkty, wygrywając z Wilgą w przekonujący sposób. Pierwsza połowa zakończyła się remisem, ale druga należała już do gości. Do bramki strzelonej przez Jarzębskiego, w końcówce swoje trafienia dołożyli Głuchowski i Rogala. Dzięki temu Płomień umocnił się na trzecim miejscu.
Mówi się, że gracze Świtu Barcząca jeszcze nie mieli okazji zagrać z mocną drużyną. Być może jest w tym ziarno prawdy i dopiero mecz z wiceliderem z Żeliszewa pokaże ich prawdziwą siłę, ale dotychczasowe wynik napawają optymizmem. Nawet skromna wygrana ze słabą Zorzą Sterdyń. Ten mecz nie byłciekawym widowiskiem – zwłaszcza w pierwszej połowie, kiedy niemrawe ataki obrona rozbijała już przed polem karnym. W przerwie w Świcie przeprowadzono zmiany, które nieco ożywiły grę. Szybko też padła bramka. Uderzenie Marcina Zgutki zablokował obrońca, ale piłka wróciła mu pod nogi i wtedy nie dał już szans bramkarzowi. Kolejne minuty przyniosły dobrą grę gości, gospodarzom zaś puszczały nerwy. Dlatego kończyli spotkanie w dziesięciu, nie mogąc już wydrzeć zwycięstwa graczom Świtu.
Numer: 39 (990) 2016 Autor: (łk)
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ