DRODZY CZYTELNICY

Kiedy cała Polska emocjonuje się konfliktem wokół Trybunału Konstytucyjnego czy ustawą antyterrorystyczną, kilkadziesiąt tysięcy ludzi boi się, że straci pracę. Wszystko za sprawą ustawy, która najprawdopodobniej wywróci do góry nogami polski rynek płynnego gazu – donoszą właściciele małych tankowni, a ich mentorzy dopowiadają, że miało być dobrze, a wyszło jak zwykle

Zwykła mikra

DRODZY CZYTELNICY / Zwykła mikra

Co więc z tym gazem? Chodzi o to, że prawo nakazuje wpłacenie 10 mln złotych kaucji od każdej z posiadanych koncesji. Większość zrzeszonych w Polskiej Izbie Gazu Płynnego, praktycznie wszyscy ma dwie koncesje. Pierwsza jest wymagana do sprowadzenia gazu zza granicy, a druga, żeby móc  nim handlować w Polsce. Oznacza to, że właściciele tych firm będą musieli zapłacić 20 mln kaucji.
Z czego? Tego ustawodawca nie określa. Traktuje zaś ich jak potencjalnych złodziei. Oczywiście nie dotyczy to wielkich koncernów paliwowych, dla których takie kwoty to grosze. Kaucję trzeba wpłacić na wypadek, jeśli jakaś firma będzie unikać płacenia podatku.
Już mają dość prowadzenia biznesu w Polsce. Zainwestowali, a teraz dostają między oczy. Oczywiście po to, by podatki rosły w siłę, a biorcy 500+ żyli dostatniej...
Nie jeżdżę na gazie, a jednak żal, że dobra zmiana robi wszystko, by wyłącznie dogadzać swoim ideałom, rodzinom i znajomym. Nieważne, kto, gdzie i za ile się ustawił, bo o tym wszyscy wiemy. Ważne – jak mówi jeden z już wziętych w niewolę – by już ustawiony nie brnął dalej, czyli nie załatwiał posad swoim bliskim. Kolegom może, ale kompetentnym i opłacalnym, czyli udającym głupszych i zarabiającym mniej od swego pryncypała. W ten sposób nie zbudujemy nawet ćwiartki IV RP, nie mówiąc o pełnej Najjaśniejszej. Takiej jak po 20 roku, kiedy zryw niemal całego narodu pozwolił na rozwój, a przewrót majowy na opamiętanie.
Szczególnie ważny jest rozwój małych, rodzinnych gospodarstw i firm. Jedne i drugie poradzą sobie w najgorszym kryzysie, jeśli państwo przestanie bez opamiętania z nich zdzierać i traktować jak złodziei. Pieniądze muszą pozostać u nich, bo w każdym innym przypadku zostaną roztrwonione.
Oni nie biorą unijnych dotacji, a na pewno nie na sztuczne penisy, jak to zrobiła za poprzednich rządów cwana spółka z Lublina. Dostała niemal 150 tys. złotych dofinansowania w ramach unijnego programu innowacyjnej gospodarki. Firma jest hurtownią artykułów erotycznych sprzedawanych w sex- -shopach. W jej ofercie znajdziemy m.in. wibratory, czekoladowe penisy i erotyczne lalki. Właściciel hurtowni nie widzi problemów z przyznaną dotacją. U  niego nie ma żadnej pornografii. Ma jednak dość papierologii, która towarzyszyła walce o środki unijne. Gdyby wiedział, ile trwa ten proces, nie  zdecydowałaby się na taki skok po forsę.
A co mają powiedzieć mniej sprytni innowatorzy? Oni już dawno przestali myśleć o wsparciu, oszczędzając na sobie i rodzinie. Czekając więc, aż coś drgnie w podatkach, aż nastąpi zrównanie kapitału obcego z polskim, aż wójt i urzędnik stanie się człowiekiem, a prawo się choć trochę naprawi...
Kiedy zaś mają odrobinę wolnego czasu, jadą na imprezę lub uciekają z miasta w dzikie ostępy.Byleby dalej od codzienności, byleby bliżej czułego serca... A jak go nie ma, to zawsze znajdzie się procentowy znieczulacz. A wtedy to – na dno idziemy drodzy panowie...

Numer: 34 (985) 2016   Autor: Wasz Redaktor






Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *