Miński radny Michał Góras poruszył podczas sesji na temat konkursu na nalewkarza urządzany podczas festiwalu Himilsbacha.
Nalewki do raportu
Pytał, czy MZM wystąpiło z wnioskiem o pozwolenie na sprzedaż i spożycie publiczne napojów alkoholowych. Czy ten turniej odbył się zgodnie z ustawą o działalności kulturalnej, która powinna określać także przeznaczenie nagród, a były tam ciekawe nagrody za udział.
Burmistrz się zamotał, wiec w sukurs pospieszyła mu sekretarz Jadwiga Frelak. Wyznała, że nikt nie składał wniosku o jednorazową sprzedaż i podawanie alkoholu. Nie miała też informacji, żeby w miejscu do tego nieprzeznaczonym podawano nalewki alkoholowe. Jeśli tak było, to zapewne podawano w punkcie, który ma zezwolenie.
- Degustacja i sprzedaż odbywała się na Starym Rynku – podpowiadał radny Góras. I co? I nic, bo zdaniem Frelakowej takiej informacji nie mieli, a jeśli tak było, powinna się tym zająć straż miejska. Tej jednak w czasie procederu nie było. Zapewne szykowała siły i środki na nasz Festiwal Chleba, gdzie miasto zaangażowało dwoje inkasentów i strażników.
A tak w ogóle zaczepka radnego Górasa była bezpodstawna, bo nalewki nie są wyrobem alkoholowym, a napojem regionalnym, czyli poza jurysdykcją komisji antyalkoholowych. Powinien raczej zapytać, dlaczego Celej w hołdzie Iwanowi nie zorganizował
konkursu picia bimbru lub denaturatu, biegu wężykiem, haftowania chodników czy fekaliowania
klatek schodowych...
Numer: 41 (940) 2015 Autor: (jaz)
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ