Mińsk MazowieckiLigi piłkarskie 2015/16

Niektórzy zwątpili już w zdolność wygrywania meczów przez mińską Mazovię. Dobra gra nie była czymś rzadkim, ale ciągle brakowało skuteczności. Tym razem kibice nastawili się na zwycięstwo, bo rywalem był beniaminek IV ligi, czyli dobrze znany rywal zza miedzy - Czarni Węgrów. Mińszczanie się przełamali i zwyciężyli, ale nie był to jedyny ciekawy przełom w tej kolejce ligowych rozgrywek

Niemoc złamana

Od pewnego czasu boisko przy sportowej nie pęka już w szwach, kiedy Mazovia gra swoje mecze. Może jest to spowodowane okresem rzeczywiście słabszej gry, a może opłatami pobieranymi na bramce. W każdym razie na spotkanie z Czarnymi Węgrów przyszli w większości najzagorzalsi kibice, których wcale nie jest mało. Od początku słychać było głośny doping, który korespondował z okrzykami wznoszonymi przez sympatyków klubu z Węgrowa. Było więc głośno. Ale czy te okrzyki poniosły do dobrej gry mińskich zawodników? Wydaje się, że tak, bo od pierwszego gwizdka to gospodarze zdominowali sytuację na boisku. Mogli to podkreślić szybkim golem już w 5 minucie, ale karnego nie wykorzystał Herman, który został egzekutorem pod nieobecność Bondary. Poprawił się kilkadziesiąt minut później, ale zanim to nastąpiło Mazovia przeprowadziła szereg niezłych ataków, które jednak nie przyniosły rezultatu. Trzeba dodać, że w tym czasie Czarni nie potrafili nawet wejść w pole karne rywali – ich ataki były rozbijane bardzo szybko. Nadeszła wreszcie 43 minuta, kiedy pechowy wykonawca jedenastki się zrehabilitował – i to jak! Pięknym strzałem z rzutu wolnego nie dał szans bramkarzowi gości.

W drugiej części meczu mińszczanie koniecznie chcieli podnieść prowadzenie. Robili, co tylko mogli, ale bramka była jakby zaczarowana i żaden z licznych strzałów nie trafiał w jej światło. Jednak tylko do czasu, bo w 61 minucie szybkim rajdem popisał się Daniel Smuga, kończąc go zdobyciem bramki. Teraz na boisku zrobiło się już spokojniej - nerwowość ustąpiła pewności. Bramek już nie oglądaliśmy, ale ważne jest, że mińszczanie wreszcie się przełamali i wywalczyli komplet punktów.

Przełamali się też gracze Płomienia Dębe Wielkie. Do tej pory bowiem nie wygrali żadnego meczu. Wprawdzie mieli na koncie trzy punkty, ale to za walkower z Miedzanką, która nie przyjechała do Rudy. Teraz trzeba było dołożyć wreszcie punkty wywalczone boiskową grą. Rywal nie był łatwy, bo Victoria Kałuszyn spisuje się dobrze, a poza tym u siebie jeszcze nie przegrała. Dębianie stanęli przed dużym wyzwaniem. Podjęli rękawicę i zagrali bardzo wyrównane spotkanie. W pierwszej połowie zakończyło się ono wynikiem 2:1 dla gospodarzy, ale w drugiej części Płomień dołożył jeszcze dwa gole wychodząc tym samym na prowadzenie. Gracze z Kałuszyna mogli tylko żałować straconych okazji, a zwycięstwo Płomienia stało się faktem. Dla gospodarzy strzelali Abramowski i Czarczyński, zaś dla gości Malesa, Nidzgorski i Kowalski.

Numer: 39 (938) 2015   Autor: (łk)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *