DRODZY CZYTELNICY

Demokracja ma swoje granice. Jedną z nich jest wolność jednostki. Jeśli nie chcę być ubezpieczony w ZUS, nikt nie ma prawa kwestionować tej decyzji – mówią coraz głośniej polscy przedsiębiorcy. Co na to lewacy? Mówią, że nie mają prawa do niebycia w szponach państwa. W zamian dostają śmieszne prawa do opieki medycznej, za którą, jeśli jej naprawdę potrzebują, muszę prywatnie zapłacić. To mafijny rozbój w biały dzień, a co gorsze, poparty paragrafami prawa – twierdzą już nie tylko liberałowie

 

Pienia udupienia

DRODZY CZYTELNICY / Pienia udupienia

Nie lubimy, a nawet nienawidzimy wielu instytucji państwowych. Narzekamy na policję i sądy, na parlament i skarbówkę, która zabiera nam pieniądze. Jednak na tej długiej liście znienawidzonych są niekwestionowani liderzy. To fundusz zdrowia, który zgodnie przeklinamy, ustawiając się w kolejkach do lekarzy oraz ZUS znielubiony przez wszystkich. Przez pracodawców, ale też pracowników, przez emerytów, chorych i rekonwalescentów. Nawet przez jego pracowników i – co dość dziwne – przez polityków znajdujących się obecnie przy władzy, jak i do niej dążących. Bo ZUS to dzisiaj odbezpieczona bomba, która lada moment wybuchnie i wysadzi wszystkich z siodła...

Na taką rewolucję jeszcze trochę poczekamy, bo przecież właśnie ci politycy zrobią wszystko, by nie wybuchło za ich władzy. Opozycja też nie może sobie na to pozwolić, bo przecież też kiedyś rządziła i odium katastrofy spadnie również na nią.

Dlaczego tak nam zbrzydł NFZ i ZUS? Sprawa jest oczywista – chodzi o nasze zdrowie i życie. Boimy się o przyszłość, a nasze lęki podsycają politycy i... media. Jedni kłamstwami, drudzy bolesną prawdą. Coraz częściej przestajemy wierzyć jednym i drugim, bo przecież wiemy, że jest źle, ale drażni nas, że może być jeszcze gorzej.

Gorzej, bo ubezpieczenie to nadzwyczajny podatek i za duży, jak na możliwości małego przedsiębiorcy. Nie stać go więc na zatrudnianie optymalnej liczby pracowników, a tym samym na rozwój. Pracuje więc sam ponad siły i przepłaca to zdrowiem.

Mówią, że Polacy to sobiepanki, które nie lubią, jak ktoś ich do czegoś zmusza. No i jeszcze, jako genetyczne warchoły, nie lubimy przestrzegać terminów. Jakby nie rozumieli, że jeśli on nie dostanie pieniędzy w terminie, to się spóźniamy. I tak spirala wzajemnych długów się nakręca... Ale jedno jest pewne – ten sobiepanek i warchoł nie wydaje z trudem zarobionych pieniędzy na pałace. A ZUS wydaje, choć wcale nie są jego... Bo ZUS to piramida finansowa, której system opiera się jedynie na kolejnych wpłatach. Istnieje więc tylko tak długo, dopóki ludzie nań łożą. I wbrew oficjalnym zapewnieniom, że każdy zbiera składki na siebie, pieniądze wpływające od płatników ZUS nie lądują na żadnych indywidualnych kontach, a wypłacane są natychmiast emerytom i rencistom. A że jest ich za mało, piramidę trzeba wspomagać innymi środkami z budżetu, czyli z naszych podatków...

Wystarczy? Tak wystarczy przestać płacić, jak np. za abonament reżimowej TVP i po sprawie. Trudno, już wpłaconych pieniędzy nie odzyskamy, ale przynajmniej popędzimy od koryta nienażartych złodziei...

Wystarczy? Owszem, bo od tych kasandrycznych wieści można naprawdę zachorować. Na pewno nie w Jeruzalu przy mamrocie, w Stanisławowie na belce wisielców i w Ekwosie na linie między brzegami stawu.

Nie można ubolewać, że znowu na nasz festiwal chleba dostajemy samorządową jałmużnę, bo – jak swego czasu napisał Jakubowski – nie promujemy Mińska Mazowieckiego. Może rzeczywiście czas zorganizować naszą rewię folkloru i darów ziemi poza granicami miasta... Nie damy się udupiającemu pieniactwu władzy...

Numer: 34 (933) 2015   Autor: WASZ REDAKTOR






Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *