Powiat mińskiMińsk Mazowiecki kolarzy

Deszczowa i burzowa sobota przyciągnęła do Nowosolnej k. Łodzi śmietankę krajowego peletonu. Bardzo wymagająca technicznie trasa poprowadzona przez Rezerwat Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich zdziesiątkowała liczny peleton. Na domiar złego zawodników zaskoczyła fatalna pogoda, która przyniosła burzę z deszczem i gradem. Peleton szybko podzielił się na mniejsze grupy. Na niezliczonych podjazdach systematycznie opadali z sił nawet bardzo utytułowani zawodnicy, nic jednak nie zapowiadało wielkiego sukcesu mińszczan

Burzowe finisze

Mińsk Mazowiecki kolarzy / Burzowe finisze

Elitę mińskiego V-MAX reprezentowało trzech świetnie zgranych chłopaków, którzy razem potrafią wpłynąć na to, co dzieje się w peletonie. Często pokazywali to już w zeszłym sezonie. Pokaz zaczął Dariusz Kołakowski, który w kilkuosobowej ucieczce odskoczył od peletonu. Z tyłu natychmiast zareagował młody Mateusz Mikulski wszczynając działania destrukcyjne przed pościgiem ze strony peletonu. Na 96-kilometrowej ciężkiej trasie sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Każdy z podopiecznych trenera Jacka Tomkiewicza wiedział jakie ma zadanie do wypełnienia w trosce o końcowy efekt. Sytuacja na finiszu przerosła oczekiwania. Wyścig wygrał niesamowity w tym dniu Kołakowski, a Mateusz Mikulski był trzeci.
Kolejny dzień to obawy przed konsekwencjami sobotnich popisów kolarzy V-MAX. Ogrom wykonanej pracy i krótki czas na regenerację mógł oznaczać tylko najgorsze, czyli walkę o przetrwanie. Niedzielna trasa w Tuszynie koło Łodzi to dla odmiany prawie płaski teren. Jednak silny wiatr wymalował na twarzach kolarzy dość markotne miny. Wiadomo, że ci, którzy nie umieją jeździć w takich warunkach, z góry skazani są na klęskę. Tak się też stało. Od początku trwało zabójcze tempo 40-50 km/h i walka o najlepsze miejsce w szyku. Trzeba było wykazać się wielkim kunsztem i intuicją, żeby w takich warunkach przeprowadzić jakąkolwiek akcję. I znów zaatakował Dariusz Kołakowski. Mając na plecach siedmiu zawodników wypracowali nad peletonem jednominutową przewagę. Ponownie czujny Mateusz Mikulski musiał zadbać o interesy ekipy V-MAX. Oderwał od peletonu kilkuosobową grupę mając jednak na uwadze bezpieczeństwo lidera. Główna grupa peletonu jadąca z tyłu nie miała już nic do powiedzenia. Na końcowym finiszu kibice z niedowierzaniem obserwowali kopię sytuacji z wyścigu sobotniego. Darek – pierwszy, a Mateusz – trzeci. Tego dnia komentator wyścigu odmieniał nazwę mińskiego klubu we wszystkich przypadkach.

Numer: 31 (930) 2015   Autor: (łk)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *