Gra toczy się do ostatniego gwizdka - tę zasadę piłkarską mogliśmy zaobserwować ostatnio na meczu, w którym stanisławowska Tęcza podejmowała Mazovię II. Spotkanie było pełne emocji, a końcówka niejednemu z kibiców obydwu ekip mogła przysporzyć sporo nerwów
Wyszli z twarzą
Mazovia II przyjeżdżała do Stanisławowa jako wicelider tabeli klasy A, Tęcza zajmowała czwartą pozycję. Były to więc nie tylko derby powiatu, ale także mecz drużyn z ligowej czołówki. Ewentualne zwycięstwo gospodarzy mogło im dać awans nawet na druga lokatę. Chyba wzięli to sobie do serca, ponieważ zaczęli agresywnie i z polotem. Dało to efekt w postaci szybko strzelonej bramki. Już w 14 minucie bramkę głową po rzucie rożnym zdobył J. Gańko. W pierwszej części meczu gospodarze mieli jeszcze kilka znakomitych okazji na podwyższenie wyniku, ale brakowało dobrego wykończenia. Drużyna Mazovii miała natomiast wyraźne problemy z konstruowaniem skutecznych ataków. Pierwsza połowa zakończyła się więc wynikiem 1:0 dla Tęczy. W drugiej to goście
ruszyli do ataku, przeprowadzili kilka ładnych akcji, ale żadnej z nich nie udało się wykorzystać. Gra była wyrównana, bo także gospodarze sprokurowali parę razy zamieszanie w polu karnym mińszczan. Kiedy zbliżały się ostatnie minuty meczu, a kibice Tęczy już ostrzyli sobie zęby na komplet punktów, ich zawodnicy dali im kolejny powód od radości - wyjątkowej urody bramkę na 2:0, której autorem był S. Rejmer. Stojąc na linii pola karnego uderzył ze spadającej piłki tak, że bramkarz nie miał szans na obronę. Sędzia doliczył trzy minuty do podstawowego czasu gry. Teraz już nic nie mogło się wydarzyć, a jednak... Mazovia poprowadziła jeszcze jeden atak lewą stroną, przedostała się na pole karne, gdzie doszło do faulu. Mieliśmy więc jedenastkę, którą pewnie wykonał J. Popławski. Kibice gospodarzy zamilkli. Natomiast mińszczanie natychmiast po tym golu po raz kolejny rzucili się do ofensywy. Powiodło się i tym razem. Do bramki rywala futbolówkę skierował Ł. Gagaska wykorzystując dośrodkowanie z prawej strony i dobrą zastawę P. Ciszkowskiego. Zaraz potem arbiter zakończył spotkanie. Można sobie wyobrazić co działo się na trybunach, na których znajdowało się kilkudziesięciu sympatyków stanisławowskiej Tęczy. Cieszyli się natomiast fani Mazovii. Wszak uratowali twarz i jeden cenny punkt.
Walka na dole
Emocjonujące spotkania nie są wcale domeną drużyn z wyższych miejsc tabeli. Grająca w okręgówce Victoria Kałuszyn zagrała ciekawy mecz przeciwko ekipie Zrywu Sobolew. Był to więc pojedynek na dole klasyfikacji ligowej, chociaż zupełnie tak nie wyglądał. Zwłaszcza Victoria prezentowała się znakomicie. Wszyscy jej gracze walczyli i dawali z siebie wszystko. Być może to zaangażowanie spowodowało, że sędzia w 22 minucie podyktował rzut karny dla Zrywu po kolejnym już faulu. Goście szansę wykorzystali i objęli prowadzenie. Gospodarze szybko się otrząsnęli, bo już w 28 minucie zdobyli gola na 1:1. Jego autorem był S. Wereszczak, który dołożył kolejne trafienie w 41 minucie, jednak teraz to rywal odpowiedział. Do końca pierwszej połowy pozostało więc 2:2. Druga część spotkania to już zupełnie inna historia. Victoria zaczęła jedenastką strzeloną w 53 minucie przez P. Gójskiego. Potem zaś popis dał po raz kolejny S. Wereszczak, który dwa razy omijał bramkarza i trafiał do pustej bramki. Wynik na 6:2 ustalił natomiast M. Polemberski zaliczając piękną bramkę strzeloną głową z 12 metrów na pełnym biegu. Bramkarz nie miał nic do powiedzenia. Trzeba jeszcze dodać, że gracze Victorii przez 25 minut grali w 10, ponieważ Ł. Gągol doznał kontuzji, a na ławce nie było już zawodników do zmiany. Imponujące jest, że grając w osłabieniu nie tylko nie stracili gola, ale dołożyli jeszcze wspomniane trzy. W doliczonym czasie gry doszło jeszcze do przykrego incydentu. Jednemu z graczy Zrywu puściły nerwy i uderzył w twarz J. Gójskiego. Oczywiście dostał za to czerwoną kartkę, ale i to go nie pohamowało, bo schodząc z boiska wykrzykiwał obraźliwe słowa w stronę kibiców Victorii. Ci zaś nic sobie z tego nie robili, bo wreszcie ich ekipa pokazał dobry futbol i być może chociaż koniec rundy jesiennej przysporzy im trochę radości.
Numer: 45 (892) 2014 Autor: (łk)
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ