Powiat mińskiLigi piłkarskie 2014/15

Mińska Mazowieckiego Mazovia pozostaje ciągle niepokonana na własnym boisku. W zeszłym tygodniu kompletu punktów z Mińska Mazowieckiego nie udało się wywieźć drużynie z Płocka, pomimo tego że przez pewien czas prowadziła. Ta sztuka nie udała się też Bugowi Wyszków, chociaż po pierwszej połowie wygrywał 2:0...

Twierdza się trzyma...

W pierwszej części meczu mińska drużyna była jakby trochę rozkojarzona. Dużo lepiej prezentował się rywal, który często przypuszczał groźne ataki z kontry. Po jednym z nich, już w 10. minucie, udało im się trafić do siatki w sytuacji jeden na jednego. Niestety nadal obraz spotkania się nie zmieniał, co poskutkowało kolejną bramką dla przeciwnika w 28. minucie. Do gwizdka kończącego pierwszą połowę nie nastąpiły już żadne zmiany wyniku. Wydawało się, że dobra passa na własnym boisku może zostać przerwana. Aby do tego nie dopuścić piłkarze Mazovii już od początku drugiej części meczu zdecydowanie żwawiej przystąpili do ataku. Teraz to mińszczanie częściej gościli pod polem karnym rywala. 48. minuta przyniosła akcję, po której mogli zdobyć kontaktowego gola, jednak bramkarz wyszkowian wykazał się dobrym refleksem. Nie miał jednak szans już dwie minuty później, kiedy M. Herman ładnie dostał się pod pole karne i podał do M. Bondary, który efektownym strzałem z woleja umieścił piłkę w bramce. Radość kibiców nie trwała jednak długo, ponieważ już w 54. minucie po fatalnym błędzie obrońców gościom udało się odpowiedzieć golem. Na szczęście gospodarze nie rezygnowali, a z powodu defensywnej gry Bugu teraz jeszcze częściej byli przy piłce. Jeden z ich ataków został brutalnie przerwany przez obrońcę przeciwnika, otrzymał on czerwoną kartkę, a mińszczanie mieli rzut wolny tuż sprzed linii pola karnego. Dobry strzał na bramkę odbił bramkarz, jednak Mazovia pozostała przy piłce, którą przejął P. Sobótka i dośrodkował w pole karne. Tam znajdował się już D. Smuga, który głową skierował futbolówkę do bramki. Wynik został ustalony już w doliczonym czasie gry. Zdobywca drugiej bramki - D. Smuga utrzymał się przy piłce obok końcowej linii boiska, zwiódł rywala i podał w pole karne, gdzie wbiegał A. Grabek, który natychmiast oddał strzał głową. Bramkarz był bez szans. Mecz zakończył się więc wynikiem 3:3, a piłkarze Mazovii pokazali nie lada charakter oraz to, że na swoim boisku są niezwykle groźni.

Nieprawdopodobny mecz rozegrali też gracze Tygrysa i Fenixa. Obie ekipy przed tym spotkaniem sąsiadowały ze sobą w tabeli, a wygrana była ważna dla obydwu ekip. Przez cały mecz to sienniczanie byli stroną atakującą, zaś gospodarze starali się przerywać akcje i grać szybkie kontry. Po jednej z nich udało im się zdobyć gola. Ekipa Fenixa dopingowana przez licznie przybyłych kibiców zawzięcie starała się odwrócić niekorzystną sytuację. Jednak brakowało skuteczności i wykończenia. Kiedy rozpoczął się doliczony czas gry sympatycy Fenixa nie przestawali wierzyć, że ich ulubieńcom uda się chociaż wywalczyć remis. Nie spodziewali się, że będzie jeszcze lepiej. Najpierw bramkę „na raty” strzela P. Markowski, a chwilę później dobija rywali A. Boruciński przeprowadzając piękną indywidualną akcję. W tym samym momencie kiedy gracze Tygrysa rozpoczęli grę ze środka boiska, sędzia zakończył spotkanie. Euforii kibiców i piłkarzy siennickiego Fenixa nie było końca, wszak w kilka końcowych minut przeszli z piekła do nieba, którym jest w tej chwili druga lokata w tabeli.

Inne derby powiatu zostały rozegrane w klasie A, gdzie Tęcza Stanisławów podejmowała u siebie Jutrzenkę Cegłów. Do przerwy mecz był dosyć wyrównany, a na tablicy wyników utrzymał się bezbramkowy remis. W drugiej połowie strzelać zaczęli gospodarze. Pierwsza bramka padła po stałym fragmencie gry – z zamieszania w polu karnym skorzystał M. Sadocha i z bliskiej odległości wbił piłkę do bramki. Dalsza część meczu także należała do piłkarzy Tęczy. Wynik podwyższyli jeszcze J. Gańko oraz M. Wojszcz, który w doliczonym czasie ustalił wynik na 3:0. W tej samej lidze nie zmienia się natomiast lider. Dębski płomień spala każdego, kto stanie mu na drodze. Tym razem padło na MKS Małkinię, która przez pewien czas stawiała skuteczny opór, jednak w drugiej połowie musiała uznać wyższość rywala.

Numer: 43 (890) 2014   Autor: (łk)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *