DRODZY CZYTELNICY

Mamy aferę krajowa, ale – jak prorokują wytrawni w polityce – wszystko znowu rozejdzie się po kościach. Ulubieńcy dziennikarzy i kanałów TV mogą się jednak pomylić, bo chociaż nasz język codzienny jest niekiedy obskurny, to nie godzi się wulgaryzować w kręgach elit. A jeśli już klną, to niech to robią na jakimś poziomie. Jak nasi klakierzy władzy, którzy jasno precyzują, że jeśli im nie sprzyjasz, to będziesz miał tyle, ile jest w geście Kozakiewicza. Wtedy jest wszystko jasne, bo bardziej przezywamy, gdy obciach dotknie takiego politycznego ciacha jak chociażby były minister od dróg donikąd.

Ciacha (bez) obciachu

DRODZY CZYTELNICY / Ciacha (bez) obciachu

Ostatnio zadzwoniła do mnie ZUS-menka z propozycją kontroli. Zapytałem więc, po co tracić czas, gdy płacę wszystkie składki emerytalno-zdrowotne za siebie, żonę i pracowników. Gdy się upierała, nie mogłem nie wspomnieć o ZUSie jako największym złodzieju ludu pracującego miast i wsi.
Teraz ten marnotrawca chce sięgnąć jeszcze głębiej do naszych portfeli. Jeśli więc prowadzisz firmę, a twoja żona lub córka zajmuje się w tym czasie dziećmi, bądź zaparzy kawę, ZUS uzna to za współpracę w prowadzeniu działalności gospodarczej i nakaże opłacenie składek. To nie żart, bo oto w ustawie o systemie ubezpieczeń społecznych pojawiło się nowe pojęcie osoby współpracującej z osobą prowadzącą działalność gospodarczą. Jeśli więc małżonek, dzieci, rodzice, a nawet dzieci przysposobione, macocha bądź ojczym pozostają z przedsiębiorcą we wspólnym gospodarstwie domowym i udzielą pomocy w prowadzeniu firmy zostaną opodatkowani jak przedsiębiorca, czyli w wysokości 1042,46 zł miesięcznie. Nie ma znaczenia ani okres, przez który taka pomoc jest udzielana, ani wymiar czasu pracy, ani też wiek osoby współpracującej.
A co się stanie, gdy postanowimy obejść przepisy i zatrudnimy żonę lub dziecko na 1/10 etatu z wynagrodzeniem 400 zł brutto? I tak zapłacisz pełna składkę, bo ZUS potraktuje ją jako osobę współpracującą. Inaczej byłoby, gdyby nie łączyły nas z nią więzy rodzinne.
I jak tu żyć, panie premierze Tusku?! Nie można zbyt spokojnie, gdy w 40-tysiecznym mieście rządzą ludzie mierni, a co ważniejsze – powiązani układami partyjno-kolesiowskimi. Ostatnio burmistrz przytulał się na przykład do... pandy. Toż to niepatriotycznie, ba - takie gesty mają coś z popierania chińskiego reżimu, a może i molestowania pandemicznych zwierzątek. Ciekawe, co burmistrz będzie wyczyniał podczas festiwalu 4M, bo w ubiegłym roku – panie premierze – był w stanie wskazującym nie tylko na wyrzucenie w błoto kilkuset tysięcy złotych. My rozumiemy, że czcząc pijaka trzeba się do niego choć trochę upodobnić, ale bez przesady.
Ostatnio przysiadła się do niego niejaka poetka Hartwig. Po co? A po to, by dostać Nobla. Wisława też się przytulała i...dostała.
Panie premierze, doskonale wiemy, że pan nie odwoła burmistrza, bo nie ma pan ochoty i kompetencji. Niech pan jednak będzie pewny, że odwołają go ludzie. A potem waszą partię od tych zgniłych rządów. Ciacha są fajne- premierze, ale bez obciachu.
I jeszcze jedno. Pamiętam pana przyrzeczenia, że uwolni pan polskie media lokalne od vatu. Za to jestem z panem na okładce Cs, ale nie wiem, czy po tylu latach to już nie obciach. Wyglądamy jak ciacha, więc tym bardziej szkoda...
***
W minioną niedzielę byliśmy na benefisie Stanisława Woźnicy. Tego muzyczno- estradowego ciacha nie można zbyć jednym zdaniem, więc za tydzień zamieścimy obszerny reportaż. Warto poczekać...

Numer: 25 (872) 2014   Autor: WASZ REDAKTOR






Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *