Gmina Mińsk MazowieckiW mińskiej gminie

W podmińskim samorządzie nastąpiła bezkrwawa rewolucja. Jej efektem jest odejście z rady Mieczysława Kosińskiego, absencja obrażonego radnego Kurowskiego i ciągłe zmiany inwestycyjne. Ale po milionach przyszedł czas na walkę o grosze, bo jak nazwać targi o kilka tysięcy, gdy można było zaoszczędzić ich setki choćby na oświacie. Nic dziwnego, że wójt Piechoski całą batalię nazywa rewanżem za brak empatii do słabej przez trzy lata opozycji. Ma rację i przegrane bitwy na własne życzenie...

Bitwy o grosze

W Stojadlach będzie drugi plac zabaw. Ten przy szkole jest praktycznie niedostępny, więc trzeba wybudować nowy służący społeczeństwu bez ograniczeń. Do takiego wniosku doszła radna Jolanta Bąk i… już z mównicy doprowadzała władzę z jej poplecznikami do konsternacji. Poszło o 50 tysięcy, które wójtowie chcieli dać pięciu sołectwom na chodniki.

Stojecka radna miała inny, sprawiedliwszy pomysł. Bo kto to widział, by dotować tylko część wsi, a największa z nich nie ma raju dziecięcej rozkoszy.

Oburzyli się na takie dictum także sołtysi z Janowa, Barczącej i Gliniaku, a Dariusz Popis
z Arynowa nazwał takie działanie krzywdzącą hipokryzją. Oni kupili już kostkę z funduszu sołeckiego i nie mają za co jej ułożyć. Stojadła mają wszystko, a w Arynowie są nowe tylko domy.

Jeden z mieszkańców Stojadeł dołączył do krytyki radnej, próbując podważyć jej dobrą wolę, a teren przeznaczony na plac zabaw nazwał bagienkiem. By je osuszyć, trzeba wykopać rów, a to kosztuje. Wójtowie zaś przekonywali, że działka jest mała i nie pomieści urządzeń zabawowych. A radna Zofia Kuć z Arynowa wiedziała z pewnością, że Bąkowa robi jej na złość i chce sobie wystawić pomnik. A kiedy walkę o plac poparł Lech Sędek, sołtys Celiński stwierdził, że na jego miejscu wstydziłby się przychodzić na sesje.

Nieoczekiwanie radna Bąk wzruszyła się losem chodników i zadeklarowała pozostawienie dotacji sołectwom, ale w zamian brakującą kwotę 22 tysięcy złotych trzeba uzupełnić z bieżącego utrzymania dróg. Zima jest łagodna, więc nic się nie stanie.

Zrobił się prawny mętlik, więc wezwany radca prawny doradził, by głosować na raty. Ostatecznie wyszło po myśli opozycji, czego radny Kosiński na szczęście nie oglądał. Nie mógł znieść odebrania mu 340 tysięcy przeznaczonych na inwestycje w jego rewirze wyborczym, więc wolał ustąpić. Szkoda, bo akurat w tej sytuacji jego głos byłby na wagę strzału snajpera. A tak zostawił swoich radnych na pożarcie przez opozycję i zapomniał, że nieobecni nie mają racji.

Numer: 11 (858) 2014   Autor: (jzp)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *