Mińsk MazowieckiMińsk Mazowiecki sesyjny

Mińscy radni wreszcie zobaczyli w sali obrad dyrektora MDK. Wykorzystali to, zadając mu wiele pytań, ale Piotr Siła na żadne nie odpowiedział. Jedynym wyrazem było przeczenie – nie i konsternacja sali. Takiego afrontu nie doświadczyli najstarsi stażem radni, jak zazwyczaj wyważony Leon Jurek. Nie dziwił się jedynie burmistrz Jakubowski, który nie tylko bronił dyrektora, ale też drwił z interpelacji i pytań radnych.

Siła arogancji

Reakcje burmistrza nie są trudne do przewidzenia. Już wielokrotnie dawał przykłady grubiańskiego samozadowolenia, ale wydawało się, że są one tylko skutkiem dyskomfortu wynikającego z pokontrolnych działań komisji rewizyjnej.

Niekoniecznie, bo na pytanie o czipowanie psów odpowiedział, że jest to dosyć duży koszt. l dopóki w Polsce obowiązuje takie prawo, że nie można zmusić właściciela do czipowania psów i odbywa się to na zasadzie dobrowolności, do tego czasu wszelkiego rodzaju takie akcje w jakimś zakresie są pozbawione sensu.

To tylko niczym niepotwierdzony radykalizm, bo już podczas dyskusji o wystawianiu sztandaru miasta na uroczystości patriotyczne było ostrzej. Jakubowski stwierdził, że nie jest to sztandar magistratu, a miasta. To radni chcą, by sztandar był obecny na wszystkich uroczystościach, więc niech go noszą. On, delegując trzech pracowników musi później dać im trzy dni wolnego. To jest zbytek, na który miasta nie stać.

Co na takie dictum radni? Góras zaproponował, by sztandar nosili strażnicy, ale został wyśmiany. Oni nawet nie maja telefonu mobilnego, by po 15.00 odebrać zgłoszenie, więc nie flagowe ekspiacje im w głowie. Kto więc będzie się prężył ze sztandarem miasta? Powinien sam burmistrz ze swoim partyjnym szefem Kuciem i radną Wicik-Kowalczyk, którą wciągnęli do komisji rewizyjnej. To nic nowego, bo sztandary zawsze noszą rządzący.

Podczas poniedziałkowej sesji nie było już pytań o bojaźń dyrektora Siły, a konkrety dotyczące jego stanowiska i działalności. Musiały być, bo na pisemne zapytania o wynik dwóch konkursów ogłoszonych przez dyrektora MDK, zrealizowane inwestycje i plany sylwestrowe nie doczekały się odpowiedzi. Mimo obietnicy, burmistrz wykręcił się sianem.

Nic dziwnego, że musiało dojść do kolejnego starcia, gdy radny Góras interpelował o wiedzę na temat MDK, uzupełniając pytaniem, czy to prawda, że dyrektor ma w swoim gabinecie niecenzuralny napis. To podobno cytat z Himilsbacha - Tyle dróg budują, tylko, kurwa, nie ma dokąd iść!

Dyrektor Siła nie czekał na rundę odpowiedzi, ale niespodziewanie został zaczepiony podczas omawiania budżetu. I znowu radny Góras miał wątpliwości, dlaczego MDK aplikował o dotacje unijną bez zabezpieczenia budżetowego. Bo przecież dopiero w poniedziałek 16 grudnia otrzyma 100 tysięcy na zamienienie parkowej toalety na... dom pracy twórczej.

Na twarzy burmistrza pojawił się rumieniec złości, ale próbował wyjaśniać, że o dotacje trzeba się starać szybko, by nie stracić szansy. Radny Kuć widział szanse w zaskórniakach, które podobno Siła ma, ale – jak się okazało – nie ma na ten temat nic do powiedzenia.

Burmistrz również, a w swej arogancji osiągnął zenit, odmawiając odpowiedzi na interpelacje i pytania Górasa. Radczyni prawna też nie wiedziała, czy ma słuszność, więc pytający wyraził swe ubolewanie i nakazał wpisać do protokołu pełną treść swoich zażaleń.

Na razie nic nie mógł zrobić, a kto wie, czy w ogóle da się przymusić burmistrza do przestrzegania statutu miasta. W obecnym układzie będzie robił, co tylko zechce. Ciekawe, czy zrezygnuje z arogancji na rzecz... ironii. Jest to prawdopodobne, bo wyraźnie gardzi swoimi przeciwnikami politycznymi i wszystkimi metodami chce się na nich odegrać.

Numer: 51/52 (846/847) 2013   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *