Miało być przejrzyście i sprawiedliwie, by nikt nie czuł się pokrzywdzony. Wyszło odwrotnie. Konkurs na stanowisko wychowawcy klasy zerowej, ogłoszony przez dyrektorkę ZS w Cegłowie, wywołał kolejną burzę w gminnej oświacie. Na tyle dużą, że sprawą zajęli się radni z komisji oświaty, gminni urzędnicy, a nawet rzecznik dyscyplinarny dla nauczycieli przy wojewodzie mazowieckim.
Kulisy selekcji
Informacja o konkursie na wychowawcę klasy zerowej w Zespole Szkolnym w Cegłowie poruszyła nauczycieli ze zlikwidowanych szkół, a także radnych. W tym głównie Andrzeja Grasiaka, który najpierw wywołał temat na sesji, a później wprowadził go do obrad komisji oświaty.
– W uchwale zapewniano nas, że nauczyciele ze zlikwidowanych szkół, jeżeli znajdzie się jakiś wakat w szkole w naszej gminie, mają w pierwszej kolejności znaleźć tam pracę – mówił Grasiak, tłumacząc powód takiej decyzji czynnikami finansowymi związanymi z odprawami.
Tak się jednak nie stało, bo podczas konkursu wzięto pod uwagę jedynie oferty złożone po jego ogłoszeniu. Wpłynęła jedna – od Eweliny Walas, prywatnie córki dyrektorki, a po przedłużeniu konkursu o dzień – od Elżbiety Selwirak ze szkoły w Wiciejowie.
– Zgłoszeń było dużo, dlatego wydawało się, że ta forma będzie transparentna i że nauczyciele złożą swoje oferty – tłumaczył wójtMarcin Uchman. I choć wyjaśnił, że nie odpowiada za politykę personalną w szkołach, to ostatnią decyzję dyrektorki w sprawie zatrudnienia ocenia źle.
Dyrektorka Beata Walas nie została zaproszona na komisję, ale na nią przyszła, by dyskusji nie prowadzono za jej plecami. – Procedura jest taka, że to raczej nauczyciele szukają pracy, a nie dyrektorzy ich zapraszają. Było wiadomo, że dla wszystkich nauczycieli ze zlikwidowanych szkół nie będzie miejsca w ZS w Cegłowie – mówiła dyrektorka, zauważając, że przyjęła już 2 osoby z Podciernia.
Skąd więc konkurs na dodatkowy wakat? Ofert na to stanowisko było aż 5 – 3 z Wiciejowa, po 1 z Podciernia i Piaseczna. – Kogo bym nie zatrudniła na pewno by było źle – tłumaczyła komisji Walas. – Konkurs jest o tyle łatwiejszą formą zatrudnienia, że jest wyłoniona komisja konkursowa i dyrektor nie robi tego indywidualnie – mówiła. Do komisji powołała się sama, twierdząc że nie jest to niezgodne z prawem. Poza nią o losach nauczycielek decydowała jej zastępczyni Jolanta Wołkiewicz i kierująca świetlicą Jadwiga Juszkiewicz. Wybrały CV Eweliny Walas, kierując się wymaganiem konkursowym dotyczącym zamieszkania w gminie Cegłów. Elżbieta Selwirak mieszka w gminie Mrozy.
To warunek zamieszkania, jak i pełnej dyspozycyjności, okazały się punktem zapalnym. ZNP uznał je za niezgodne z Kartą Nauczyciela i kodeksem pracy, żądając unieważnienia decyzji dyrektorki. Komisja oświaty cały konkurs określiła jako niezasadny i wnioskowała do wójta o wyciągnięcie konsekwencji. Ten sprawę skierował do rzecznika dyscyplinarnego dla nauczycieli przy wojewodzie mazowieckim, bo radca prawny znalazł dodatkowe uchybienia. Okazało się, że konkurs nie miał regulaminu, a i sposób pracy komisji nie był określony w żadnym dokumencie. Brakowało również wymagania od oferentów zaświadczenia lekarskiego oraz oświadczenia o braku przeciwwskazań do pracy i o niekaralności.
Decyzji rzecznika jeszcze nie ma. Bez względu jednak na nią dyrektorka Walas gotowa jest ponieść konsekwencje swojej decyzji. O wzięcie na siebie odpowiedzialności przez wójta apelował Stanisław Mejszutowicz z ZNP, który zauważył, że to on jest organem kontrolującym szkoły i powinien konkurs zatrzymać.
Co by się nie stało, roczna umowa Eweliny Walas nie zostanie anulowana. Karta nauczyciela nie zakazuje bowiem zatrudniania osób z pierwszej linii pokrewieństwa i powinowactwa. Radny Grasiak wciąż jednak zarzuca dyrektorce nepotyzm, a nawet korupcję. A ta tłumaczy, że gdyby chciała zatrudnić córkę, zrobiłaby to bez konkursu. Jakiej by decyzji nie podjęła, ktoś byłyby pokrzywdzony…
Numer: 40 (835) 2013 Autor: Justyna Kowalczyk
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ