Powiat mińskiRozmowy intymne

– Nikt mnie nie straszył, wręcz cieszę, że to wszystko wyszło, bo przynajmniej mieszkańcy dowiedzieli się, że możliwe nieprawidłowości są poważne. Na tyle, że przewodniczący komisji rewizyjnej jest przekonany o interwencji CBA – wyznaje miński radny Tadeusz Błaszczak, z którym nie tylko o wyciekach nagrań z prywatnych rozmów w magistracie tuż przed wrześniową sesją rozmawia J. Zbigniew Piątkowski.

Nikt mnie nie straszył

Po obradach komisji rewizyjnej urząd miasta upublicznił nagranie z dyskusji podczas ogłoszonej przerwy. Dlaczego burmistrz posunął się aż do takiego bezprawia?
– Widocznie chce przykryć meritum sprawy, czyli skierowanie zawiadomienia do rzecznika dyscypliny finansów publicznych w związku z nieprawidłowościami, których mogły się dopuścić osoby oraz instytucje związane z burmistrzem. Nie baliby się weryfikacji, gdyby byli czyści. W obecnej sytuacji sam jestem pełen wątpliwości, choć wiem też, że organy kontroli finansowej lepiej przyjrzą się sprawie niż radni. Dlatego nie wzywaliśmy burmistrza znowu na komisję i nie zadawaliśmy mu kolejnych pytań, ponieważ nasz czas już się w tej sprawie skończył. Teraz musimy oddać sprawę organom zajmujących się odpowiedzialnością za naruszenia finansowe.

Nie chcieliście słuchać wyjaśnień burmistrza...
– Ja byłem za, ale prawdę mówiąc, to czy radni są w tej sytuacji od wzywania i przesłuchiwania burmistrza, dyrektora muzeum albo innego radnego? Nie rościmy sobie takich kompetencji, więc czas oddać sprawę właściwym organom. Ktoś kto twierdzi inaczej ma na celu jedynie rozciągnięcie sprawy w czasie, z nadzieją na jej rozmydlenie.

Czy to tak ważne, że musicie złożyć zawiadomienie do rzecznika?
– To są pieniądze publiczne! Tutaj nie ma kolegów. Żadnej roli nie mogą tu odgrywać znajomości. Jak niby miałby bezstronnie przesłuchiwać burmistrza radny Kuć, który jest jego partyjnym szefem? Ślusarczyk przegrał z nim wybory, Milewska była z nimi w jednym klubie radnych. Cnotą samorządu jest to, że wszyscy się znamy, często od czasów szkolnych. Jednak przychodzą czasem takie przykre momenty, w których dobro mieszkańców wymaga radykalnych działań.

Ciekawy w tej całej sprawie jest wątek zdjęcia, którym radna Milewska miała rzekomo pana straszyć...
– To nie było zdjęcie z imprezy publicznej, z żadnej delegacji. Uwieczniona na nim były moja domowa uroczystość, w moim mieszkaniu, na której obecny był również Marcin, obecny burmistrz. Nie ukrywam, że na początku kadencji dałem mu kredyt zaufania i liczyłem na to, że mimo partyjnych różnic, nie będzie problemów ze współpracą dla dobra miasta ani okazji do tak poważnych zarzutów jakie stawiamy teraz. Tu nie jest problemem, że ktoś robi sobie zdjęcie z burmistrzem, ale niektórych z PiS bolała obawa, że zażyłość mojej relacji z działaczami PO może wpłynąć na podejmowane przeze mnie decyzje.

Stąd powoływanie się na rzekomo kompromitujące zdjęcia?
– Przewodniczący dostał to zdjęcie ode mnie. To radna Milewska-Stasinowaka narobiła trochę za dużo zamieszania. Wyolbrzymiła ten wątek i wyszło na to, że ktoś nazwał to zastraszaniem mnie. Tego dnia rozmawiałem z przewodniczącym Milewskim i wymienialiśmy się merytorycznymi argumentami, a nie tam jakimiś poszlakami fotograficznymi. Ja przecież od samego początku byłem przekonany co do słuszności głosowania na „tak”, bo przecież sam podpisałem pismo do rzecznika. Choć przyznaję, że chciałem najpierw wysłuchać zainteresowanych, takiego samego zdania był Daniel.

Właśnie, widać tu próbę wkręcenia przewodniczącego PiSu do całej sprawy...
– Milewski jest liderem naszej partii, członkiem krajowych władz, naszym szefem. Nic więc dziwnego w tym, że zależy mu na organizacyjnym porządku. On jednak nigdy na nas niczego nie wymusza. Podkreśla, że radni mają wolny mandat nadany przez mieszkańców i sami najlepiej wiedzą jak się sprawami miasta zajmować. Radna Krystyna – obecnie niezależna, a wcześniej członek klubu PO – była zachwycona, że panuje u nas taki spokój i poszanowanie zdania każdego radnego. Mówiła, że w przeciwieństwie do naszych oponentów, nikt u nas nie krzyczy, nie dominuje. Daniel to znakomity organizator, świetnie zna też prawo samorządowe, więc to naturalne, że często radzimy się go w sprawach miasta. Jesteśmy z niego dumni, a on daje nam wiatr w żagle.

Niech ten wiatr pozwoli wam rozpędzić mińskich utracjuszy, krzykaczy i zwykłych chamów...

Numer: 39 (834) 2013   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *