Huk maszyn, ekstremalna jazda, wytrenowane co do centymetra akrobacje. Jazda samochodem na dwóch kołach. To wszystko czekało siedlczan w niedzielny wieczór obok stadionu ARMS. Pokaz zgromadził zarówno żądnych wrażeń panów, jak i kobiety i podekscytowane dzieci. Grupa czeskich kaskaderów STREET OWNERS zaaplikowała im potężną dawkę adrenaliny.
Królowie ulicy
Bez udawania, bez kompromisów, bez litości dla sprzętu... Najbardziej ekstremalna rewia samochodowo motocyklowa w Europie – tak reklamowano pokaz akrobacji z użyciem koni mechanicznych.
– To syn chciał to wszystko zobaczyć – mówił siedlczanin, wskazując na czteroletniego chłopczyka na rowerku. – Nie mieliśmy więc wyjścia i musieliśmy przyjść. To będzie mały kaskader – dodaje.
Widownia wstrzymywała oddech, gdy kaskader przeskakiwał na motorze ponad leżącymi na ziemi kolegami. Jazda na dwóch kółkach, skoki przez płonące obręcze na dachu jadącego samochodu, auto-rodeo, akrobacje z użyciem samochodu, motocykla, quada... a przy tym fireshow. Akrobatyczna jazda motorem w zamkniętej stalowej kuli, ujeżdżanie rydwanu z końmi mechanicznymi, szaleńcze skręty, ekstremalne parkowanie na kopercie.
– Najważniejsze dla nas jest bezpieczeństwo – mówił Andrzej Rutkowski, prowadzący, z zawodu muzyk, aranżer i kompozytor. – Co do kaskaderów nie mam żadnych wątpliwości, ale publiczność czasem reaguje zbyt emocjonalnie. Trzeba ją trzymać w ryzach – przyznał konferansjer. I trzeba przyznać, że znakomicie podtrzymywał atmosferę show, ale też chłodził rozgrzane głowy, przypominając o barierkach.
Atrakcją dla pań była akrobatyczna wycieczka autem jadącym na dwóch kółkach. Siedlczanki z chęcią wzięły udział w zabawie – podekscytowane dały się uwieść czeskim kaskaderom. Wracały do swoich mężczyzn z wypiekami na twarzach.
Kluczem do sukcesu jest świadomość kaskaderów, że mogą na siebie liczyć – jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Adrenalina, pokonywanie własnych słabości i ograniczeń, pasja... Być może zaraziło się nią część fanów czterech kółek obecnych na autorodeo.
Numer: 35 (830) 2013 Autor: Aneta Czarnocka
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ