DRODZY CZYTELNICY

Chaotyczna, byle jaka pomoc jest gorsza od braku wszelkiej aktywności. Złym wspieraniem możemy potrzebującym tylko zaszkodzić, a do tego wywołać u nich niepożądane odruchy fałszywej wdzięczności. Identycznie jak u dziecka, kiedy płaczemy nad jego obtartym kolanem, zamiast je zdezynfekować. Ubolewanie może więc być gorsze od łagru i na pewno nie pomoże walczącym Ukraińcom. Tym bardziej, że u wielu z nas nie jest prawdziwe, bo jak syty głodnego nie zrozumie, tak hipokryta działający pod publikę nikomu skutecznie nie pomoże...

Syci hipokryci

DRODZY CZYTELNICY / Syci hipokryci

Jesteśmy ze sobą nie tylko w momentach radosnych, ale wspieramy się w chwilach trudnych.
To tylko teoria, bo praktyka międzyludzka nigdy nie jest czarno-biała. Zazwyczaj szara, a im głębiej zaglądamy do historii, staje się mętna i krwista. Kolejna wojna może tylko te dziejowe żale przypomnieć, a nawet uwypuklić.
Wcale to nie znaczy, że nie trzeba pomagać. Szczere wsparcie może rozmiękczyć serce najbardziej zatwardziałego grzesznika. Rzecz w tym, że pomagać trzeba umieć...

Wiele wskazuje, że nie umiemy przychodzić z najmniejszą pomocą. Tuż po rosyjskiej agresji na polsko-ukraińskiej granicy pojawiło się tysiące uchodźców. W sieci aż zahuczało od deklaracji organizowania zbiórek, a zmotoryzowani natychmiast chcieli jechać do Medyki czy Hrebennego, by załadować auta kobietami i dziećmi. Wielu wróciło z niczym, bo... ktoś im Ukrainki podebrał.
Szkoda, że nie zabrali przy okazji stert ubrań i innych nikomu niepotrzebnych śmieci, z których powstało całkiem spore wysypisko. Owszem, sprawdzają się ciepłe posiłki, ale po stronie ukraińskiej, gdzie o głodzie i chłodzie ludzie stoją w kolejce. I nie trzeba im zimą zimnej wody mineralnej, a gorących napojów. Tak niestety kończą się spontaniczne akcje...
Oprócz zbiórki odpadowych ubrań i żywności, niektórzy idą jeszcze dalej i ogłaszają zrzutki. Tłumaczą, że to na apele jakiegoś wójta, czy burmistrza. Taka samowola często kończy się oczernieniem zbieracza, bo przecież chce się dorobić na krzywdzie braci Ukraińców.

Są i głosy rozsądku. – Ludzie, opamiętajcie się... Ukrainki z dziećmi jadą do Niemiec, a tam dostaną wszystko... Wszystkie zbiórki, zrzutki itp. dziwactwa do niczego nie prowadzą. No, może tylko do opróżnienia szaf i lodówek z niepotrzebnych ciuchów i żarcia. Rozumiem, że chcecie zaistnieć, ale najpierw trzeba zdiagnozować realne potrzeby. A tak w ogóle, jeśli chcecie pomagać, to lepiej wysłać apteczki na Ukrainę. Lepsze byłyby karabiny, ale przecież w naszej zniewolonej przez tumanów Ojczyźnie nie można kupić żadnej broni...
Stąd podobne apele władz, które odradzają pomagania na własną rękę. Każdy przyjmuje azylantów na własną odpowiedzialność i nie ma żadnej gwarancji, że rząd zwróci mu jakiekolwiek koszty, a ich czas pobytu może wynosić nawet kilka miesięcy.

Lepiej już zbierać coś na ukojenie bólu. Właśnie 1 marca rusza akcja Apteczka dla Ukrainy. Miejsca do których można przynosić środki pierwszej pomocy to kilka punktów w Mińsku Mazowieckim i w Halinowie. Jednak też trzeba wiedzieć, co w niej umieścić. Podstawą są materiały opatrunkowe i antyseptyczne, folie termoizolacyjne i maseczki do sztucznego oddychania. Zdrowego zbierania...

Numer: 9/10 (1272/1273) 2022   Autor: Wasz Redaktor






Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *