Było nieobojętnie, a nawet przebojowo i dość kasowo. Słowem – udany piknik charytatywny. Tak się wszystkim wydawało, co utrwaliły aparaty i kamery. Do czasu ogłoszenia w mediach, że zebrano ponad 37 tysięcy złotych. Wieść przeszyła miasto igłą zazdrości, a matka niepełnosprawnego Arka Wiechetka nie mogła się powstrzymać od zdziwienia. Przecież na konto syna wpłynęło tylko 14 500 złotych. O tym jeszcze nikt nie wiedział…
Tropy filantropii
To był szczególny czas dla Ewy Łyszczarz. W tedy p rócz ł ez n arastał w n iej gniew, że przez niepełną informację organizatorów pikniku padły na nią szyderstwa. Niejaka Katarzyna miała nadzieję, że pieniądze pójdą na rehabilitację Arka, a nie na wódę dla jego matki… bo widać po niej, że to oliwa. Nie pomogły wyjaśnienia, że inną sumę przelano na konto fundacji, więc uszczypliwości było znacznie więcej. Można to było oczywiście sprawdzić, ale jakoś nikt nie wyłożył kwitów na stół. Poszło więc w eter, że Łyszczarzowa kupi sobie nowe mieszkanie…
Matka niepełnosprawnego Arka nie mogła już znieść takich oszczerstw. Napisała więc do organizatorów prośbę o opublikowanie rzeczywistej kwoty pieniężnej, która została przelana na konto fundacji Nadzieja, a przeznaczona na rehabilitację Arkadiusza Wiechetka. Tłumaczyła, że publikowana kwota nie jest zgodna z rzeczywistą sumą, która trafiła do fundacji, w wyniku czego spotyka się na co dzień z wieloma nieprzyjemnościami oraz obrażającymi i szykanującymi komentarzami ze strony ludzi, które stawiają ją w niekorzystnym świetle.
Nie doczekała się, a zamiast prawdziwej informacji oskarżono ją o pomawianie firmy organizatorów. Jeśli z tym nie skończy, czeka ją oskarżenie z art. 212 § 1 KK.
Matka Wiechetka nie dała za wygraną i poprosiła o przedstawienie rozliczenia kosztów pikniku, a szczególnie przedłożenie wszelkich umów z wykonawcami, artystami oraz wszelkich dokumentacji świadczących o poniesionych kosztach. Poprosiła również o doręczenie protokołu pochodzącego z przeliczenia środków finansowych, które udało się zebrać podczas pikniku ze szczegółowym rozbiciem na środki uzyskane od sponsorów oraz środki zebrane do puszek wraz z podpisami osób znajdujących się w komisji podczas liczenia zebranych funduszy. – Jako opiekunka prawna Arkadiusza Wiechetka, na którego środki podczas organizowanego Pikniku Charytatywnego były zbierane mam prawo uzyskać wgląd w pełną dokumentacje pikniku, kosztów oraz zebranych środków. Brak odpowiedzi na wskazane pismo, skutkować będzie zgłoszeniem sprawy celem wyjaśnienia do urzędu skarbowego, policji i prokuratury – ostrzegała Łyszczarzowa.
Niestety, pierwszy krok dochodzenia prawdy był nieudany. Policja umorzyła dochodzenie w sprawie przywłaszczenia pieniędzy przez organizatorów pikniku.
Napisała do sądu, że nie wie, skąd się wzięło to policyjne przywłaszczenie, bo jej zeznania nie dotyczyły zaboru pieniędzy, a faktu, że opublikowana kwota nie była zgodna z rzeczywistymi środkami przekazanymi na rehabilitację syna. Na rzecz Arka zostało przelane w rzeczywistości 14 558, 60 zł, a widniejąca suma to 37 143 zł. Wyszło na to, że została wprowadzona w błąd, a organizatorzy nie czują potrzeby złożenia stosownych wyjaśnień.Ba, niektóre organizatorki jej groziły i nachodziły w domu z awanturą.
Wszystko wskazuje, że mogło dojść do oszustwa. Tym bardziej, że policja nie przesłuchała wskazanych przez powódkę świadków i nie skontaktowała się z reprezentantką fundacji Nadzieja. To ważne, bo organizatorzy twierdzą w zeznaniach, że to fundacja kazała taką sumę opublikować. A to nie jest prawda…
O wszystkich perypetiach Ewa Łaszczyrz opowiedziała przed naszą kamerą. Była też jedna z organizatorek, ale po rozmowie wycofała zgodę na publikację jej wypowiedzi. Nie zgodziła się mimo ukrycia swej twarzy. Twierdziła, że w sądzie wszystko się wyjaśni. Jedno wie na pewno – już nigdy nie zorganizuje pikniku na rzecz Wiechetka…
Numer: 4 (1164) 2020 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ