Jeszcze takich złotych godów w gminie Cegłów nie było. Nie tak z powodu ich oprawy, jak liczby jubilatów, którzy z trudem pomieścili się w salce Kulturalnego Zacisza. Zapanowała swoista klęska urodzaju, ale medali nie zabrakło. Nie brakowało też mówionych i śpiewanych strof o miłości oraz prezentów. Takich, by służyły obojgu doświadczonym małżonkom…
Czary do pary
Wszystko zdarzyło się w czwartek 24 października 2019 roku, choć większość z 20 par już przed rokiem świętowała złotą rocznicą małżeństwa. Pobierali się więc w całym 1968 roku, co skrzętnie wykorzystali organizatorzy, układając listę do medali według dat ślubu. Włącznie z Kazimierą i Henrykiem Kołakami, którzy świętowali 58 rocznicę związku.
Tak więc medale z legitymacjami otrzymało 20 par, w tym cztery z największą dzietnością. Właśnie za demograficzne zasługi Teresa i Paweł Sankowscy z Mieni – 6 dzieci, Genowefa i Aleksander Mikuskowie z Cegłowa – 5 dzieci, Kazimiera i Henryk Kołakowie z Podskwarnego – 4 dzieci oraz Barbara i Jan Uchmanowie z Rudnika – 4 dzieci mają stugodzinną rozrywkę od naszej redakcji dzięki podarowanym im płytom DVD z festiwali chleba i etno-kabaretów. Tylko te cztery pary dorobiły się 19 dzieci i 28 wnucząt. Pozostałe wychowały przeważnie po 2-3 dzieci i szczerze żałowały, że nie miały więcej…
Jak zwykłe uroczystość miała wyjątkowy klimat. Całość poprowadził Tadeusz Lempkowski, który też czytał hymn o miłości z listu św. Pawła. Nie zabrakło symbolicznej lampki szampana, jubileuszowego tortu oraz obiadu przygotowanego przez miejscową restaurację. Dodatkową atrakcją były wspomniane zestawy płyt oraz zestawy kawowe lub herbaciane od wójta Marcina Uchmana.
W programie artystycznym wystąpiła Anna Cegiełka, a z akordeonem bawił gości Stanisław Woźnica, zachęcając jubilatów do wspólnego śpiewania i tańca.
Na koniec dyrektor Kulturoteki stał się dziennikarzem, pytając jubilatów o narzeczeńskie i małżeńskie przeżycia. Wbrew pozorom co najmniej jedna osoba z pary miała coś do powiedzenia, ale musiała mówić prawdę, by nie narazić się na ripostę małżonka. Pamiętali zazwyczaj wydarzenia dziwne i śmieszne, bo o kryzysach i tragediach podczas takiego święta mówić nie wypadało. Poznawali się w różnych miejscach, a gdy już na dobre przypadli sobie do gustu, ze ślubem długo nie czekali.
Tradycyjnie też woleli opowiadać nie o dzieciach, a wnuczkach. To oni są babć i dziadków największą radością, a nawet nadzieją. Jest to możliwe, bo przecież właśnie co drugie pokolenie doskonale się rozumie i rozpieszcza. Udowodnili to nie tak naukowcy, jak życie…
Numer: 44/45 (1152/1153) 2019 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ