Dębska gmina uparcie odbudowuje kulturę. Już jesienne etno-zone zapachniało swojskimi, czyli folklorystycznymi pasjami. Dopełnił je plenerowy i międzypokoleniowy bal sylwestrowy i noworoczny Moniuszko rozwinięty w szlagiery przedwojennych kabaretów. By nie było zbyt drogo, wszystko oświetlają i nagłaśniają własnym sprzętem, który kupili z pomocą dotacji MKiDN w ramach programu wspierania infrastruktury domów kultury…
Racje animacji
Widocznie noc sylwestrowa nie była aż tak męcząca, skoro już w Nowy Rok świetlica OSP będąca tymczasową bazą domu kultury zapełniła się fanami twórcy Halki. Tak, właśnie Moniuszki, bo rok 2019 Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ogłosiło czasem na jego promocję z okazji 200. rocznicy urodzin kompozytora.
Z bogatego repertuaru artysty zabrzmiały znane i lubiane pieśni Prząśniczki, Krakowiaka czy Chochlika. Wszystkie w doskonałym wykonaniu i w strojach ludowych lub z epoki.
W drugiej części koncertu uczestnicy przenieśli się w czasie do niebanalnych kulturowo lat 20 i 30 ubiegłego wieku. Prowadzący koncert Jacek Borkowski epatował humorem i dykteryjkami wprost z kabaretowych scen i barów. A to o cnocie kobiecej, gdy śpiewała Ada, której nie wypada, a to o plagiatorze Warsie, który przerabiał szlagiery z londyńskiego radia, albo losie przedwojennych gwiazd, które – jak Hanka Ordonówna – mimo sławy śpiewała polskim żołnierzom z armii Andersa.
Sam Borkowski zaśpiewał lirycznie, pytając – Co ja zrobię, że mi się podobasz i że… już nie zapomnisz mnie.
Podstawowym duetem była jednak para Emilia Klimczak i Krzysztof Ciupiński-Świątek. Ich operowe głosy doskonale radziły sobie z seksapilem, zimnym draniem i miłością, która wszystko wybacza.
Z mikrofonami było nawet zbyt głośno, ale na szczęście klasyczny kwintet doskonale retuszował wokalne przebrzmienia. Grali w nim Sylwia Lorenc – flet, Katarzyna Soja – obój, Michał Szubarga – klarnet, Anna Muszyńska – fagot, Marta Michalec – waltornia oraz Mariusz Kowal – instrumenty perkusyjne.
Mijało sto minut, a publice było nie dość słuchania i klaskania. Doprosili się więc bisu po owacjach na stojąco, a artyści dostali po zestawie kawy żołędziówki, którą wójt Kalinowski chwalił jako panaceum na zdrowie i demografię. W każdym razie działa tak ona w dębskiej gminie, która rośnie w siłę wraz z liczbą jej mieszkańców.
Skoro jest coraz bogaciej, to już niedługo wybudują za kościołem centrum kultury. Może nawet z amfiteatrem…
Numer: 1/2 (1109/1110) 2019 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ