W Garwolinie

Jest ich tylko dwóch na całe miasto. Nie mają pojazdu służbowego, a ich interwencja powinna być natychmiastowa. Pracy mają po uszy. – Tylko pod Urzędem Skarbowym zarobilibyśmy na miesięczną pensję – chwalą się miejscy strażnicy

Brakuje strażników

W Garwolinie / Brakuje strażników

Waldemar Wachnicki i Piotr Kobziński powinni pracować w terenie i w biurze. A najlepiej jednocześnie tu i tam. – Kiedy wkładamy komuś za wycieraczkę samochodu karę za złe zaparkowanie i podajemy osobie godzinę, na którą ma się zgłosić do naszego biura, to nawet nie wiemy, czy w tym czasie będziemy biurze – opowiadają strażnicy. – Ludzie mają do nas pretensje o wiele rzeczy. Nie tylko o to, że nie ma nas w biurze o wyznaczonej godzinie, ale głównie skarżą się na powolną interwencję – mówią.
Strażnicy kontrolują 17-tysięczne miasto, a wszędzie muszą dotrzeć na własnych nogach, bo Urząd Miasta nie zapewnił im do tej pory samochodu służbowego ani więcej osób do pomocy. A strażnicy na brak pracy nie narzekają. Nie są jednak w stanie przemierzyć wzdłuż i wszerz całego miasta kilka razy dziennie. Na każdym osiedlu coś się dzieje. - Ciągle są jakieś zgłoszenia, że po ulicach biegają bezdomne psy, a my musimy je wyłapać – opowiadają. – Mieszkańcy bez końca wynoszą śmieci z domów do publicznych koszy i nawet kary nie pomagają. Nie odstraszają też bezmyślnych kierowców, którzy parkują w miejscach zabronionych. Niektórzy tacy kierowcy utrudniają też naszą pracę – skarżą się strażnicy. – Kiedy wlepimy karę znajomemu urzędnika czy radnego, na sesji krzyczą, że jesteśmy niepotrzebni.
Od teraz kierowcy mogą spotkać blokadę na kołach swojego auta, jeśli źle zaparkują. Strażnicy otrzymali jedno takie urządzenie do dyspozycji. Pozostaje tylko pytanie, w jakim tempie uda im się przenieść ten kawał ciężaru?

Numer: 2006 04   Autor: (mk)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *