Miński Big Band deszczom się nie kłania. W zeszłym roku przypadło im otwierać letni sezon w strugach wody, w tym roku, w niedzielę 16 maja, tak samo otwierali wiosenny.

Niepocieszeni trębacze

Niepocieszeni trębacze

Było jednak o tyle gorzej, że zabrakło stałego bywalca orkiestrowych koncertów, który dodawał im krasy, pląsając pod sceną, co zresztą muzycy rozczarowani nieobecnością swego najgorętszego fana, docenili. Ten zaś, który ochotniczo zgłosił się na zastępstwo, oględnie mówiąc nie spełnił oczekiwań wyśrubowanych przez poprzednika.
Publiczność też zdrowo przetrzebiło, za co w równej mierze odpowiedzialny jest deszcz, co zamknięte na głucho kawiarniane podwoje. To niestety dało pole do popisu miejscowych żuli, których niewybredne eksklamacje co rusz przemykały pomiędzy powłóczyste dźwięki, a i pod scenę co poniektórzy się rwali w celach, jak można wnosić, raczej nieartystycznych.
Dlatego też, pomimo iż trębacze jak zawsze trzymali fason, a jazzujące covery Sade i A Train brzmiały prima sort, nie wypada chyba zaliczyć tego plenerowego startu do udanych. No, ale sezon młody, więc może jeszcze będzie lepiej. (mk)

Data: 19.05.2010





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *