Wzięli i opisali...
Jestem matką 4-letniej dziewczynki. W niedzielę tydzień temu niestety musiałyśmy odwiedzić nasz miński SOR, ponieważ dziecko rozcięło sobie głowę i miało założone dwa szwy.
Szwy paranoi
Po założeniu szwów pan doktor powiedział nam, że za tydzień mamy się zgłosić na zdjęcie szwów i nic więcej. Minął tydzień no i przyszedł dzień jechania na zdjęcie szwów. No i tu zaczynają się kłopoty. Nie pojechałam osobiście, bo dwa dni później dziadek uległ małemu wypadkowi i miał na ten sam dzień jechać na zmianę opatrunku.
No i pojechała babcia nas wszystkich zapisać. I tu się okazuje, że ja z dzieckiem powinnam się zgłosić w poniedziałek, zaraz po wypadku, bo oni teraz nie mają wolnych miejsc i zapisali mnie dopiero za tydzień. Wtedy dziecko nosiłoby szwy już dwa tygodnie...
A dziadka nawet nie zapisali i nie przyjęli, ponieważ inny szpital nie wydał mu skierowania na to, że powinien mieć zmieniany opatrunek w naszym mińskim szpitalu. Ale przecież na karcie wypisu było zaznaczone, że na zmianę opatrunku powinien się zgłosić do rejonowej poradni chirurgicznej czyli do naszego szpitala.
Po prostu paranoja z tym, jak oni podchodzą do pacjenta. Jak tak będą postępować, to za niedługi czas pacjenci będą mieć w d... taki szpital, gdzie pacjent jest traktowany jak zło konieczne. Ja sama nie polecam już naszego szpitala nikomu, wolę jechać do Warszawy i być załatwiona jak człowiek i tego samego dnia, a nie odsyłana za tydzień.
Numer: 2012 31 Autor: Matka dziecka - Joanna Antosiewicz
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ