Spod Jacka

Niby siedlecka oferta kulturalna jest... Niby całkiem obszerna i na poziomie, no bo Sienkiewiczówna, Bryll, Serafińska, Jeremus w ciągu niespełna trzech tygodni to niemało i format całkiem nielichy. Że akurat literatura i jazz... Ale i Szajna swego czasu był, i Picasso, Matise, Miro, i Waglewski, i Teatr Woskriesinnia, i Mariusz Kwiecień... Ale z publiką różnie bywało – była albo nie

Gdyby się chciało...

Bo gdy w mieście nic się nie dzieje, przyjemnie jest ponarzekać, że nic się nie dzieje. To trochę nobilituje nas we własnych oczach, trochę nam schlebia, bo znaczy, że gdyby się działo, to my byśmy bywali. Z nawyku bywania. No i skoro orientujemy się, że nic się nie dzieje, to pewnie musimy się interesować, czy się dzieje.
A gdy się jednak dzieje, to jakoś nie wiemy... Gdybyśmy nawet wiedzieli, wygodniej strwonilibyśmy wieczór w kapciuszkach. Pora byłaby nie ta, powrót niedogodny, garderoba niestosowna (no bo ubrać to się trzeba), artysta tutejszy, nieznany (znaczy gorszy), miejsce dotychczas nieodwiedzane, iść nie byłoby z kim, a tak samemu? No i pewnie drogo. Gdyby choć tylko tak nam się chciało... Tylko te wymówki takie kłopotliwe, w głowę trzeba zachodzić... Ale akurat to zachodzenie świętego spokoju w domowym (kuchenno-łóżkowo-zdawkowym) zaciszu nie zmąci. Coś się wymyśli. Wszak narzekać da się na każdy temat. Inna sprawa, gdy w mieście zanosi się na otwarcie nowego centrum handlowego albo początek sezonowych przecen. Wtedy zawsze wiemy. Afiszy nie trzeba. Fama niesie...
A na dzień premiery przygotowani jesteśmy od dawna i nienagannie. I nie ma, że niewygodnie, że tłumnie, ciasno, hałaśliwie, że niewiadomo gdzie, że siaty ręce do kolan wyciągają, że wprawiamy się w sportach ekstremalnych, na co dzień zwykle nieuprawianych. I zawsze jest z kim... I chce się zawsze.
Że siedlecki odbiorca nie lubi rozrywek kulturalnych, to niemal jak każdy „cywilizowany” człowiek. Ale siedlecka oferta kulturalna swojego adresata też lubi raczej mało... Tyle, że adresatowi to nielubienie jeszcze ujdzie. Ale kulturze to już chyba nie przystoi...
Bo gdy siedlczanin kultury szuka w czasie wolniejszym niż wolny, czyli choć już trochę oderwany od nawału pracy w weekendowy wieczór, to tej kultury nie ma. A jeśli jest, to na pewno mało urozmaicona. Bo ona, owszem jest, ale tylko w dni robocze i tylko dla tych, którzy mają dla niej czas. Bo, może zbyt oderwana od szarego życia, zdaje się odrobinę ignorować harmonogram zajęć swoich potencjalnych odbiorców... Gdyby tak i jej się chciało odpocząć razem z nimi...
Ale jeśli już ktoś czas na kulturalną rozrywkę znajdzie, to może się spodziewać prawdziwej estetycznej uczty zmysłów. I dotyczy to nie tylko siedlczan.

Numer: 2005 47   Autor: Joanna Dybowska





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *