Wzięli i napisali...

Poczta Polska to firma z ogromnymi tradycjami. Wszyscy to wiedzą, choć nie wszyscy rozumieją dumę swoich dziadków. Czasem pojawi się jakiś chochlik i list przychodzi po kilku latach, ale to nie u nas. To gdzieś w Anglii…
Ja jednak dopiero teraz uwierzyłem, że niemożliwe jest możliwe.

Wspaniała, bo skuteczna

Wysłałem list do USA trzy miesiące temu. Trochę duży, bo formatu A2. Był tam zasilacz komputerowy i dwie kopie grafiki Anny Bromont. Adresat poczty pisał mi w poczcie elektronicznej, że się z niego śmieją w Ameryce, że pochodzi z kraju, w którym Poczta tak opieszale działa. Było to dwa miesiące temu. Po upływie 40 dni, uznaliśmy, że list zaginął.
Może kontroli spodobał się zasilacz? Nic z tych rzeczy. Dzisiaj dostałem maila: „...Grzesiu, wyobraź sobie, że po trzech miesiącach dostarczyli przesyłkę od Ciebie. Nawet koperta nie była rozerwana. Szkice dotarły co prawda, w nienajlepszym stanie, ale to nie ważne, bo mam kopie….”
Co będzie, jak Poczcie Polskiej wygasną ostatnie uprawnienia na wyłączność usługi dostarczania listów zwykłych? Czy nasi wnukowie zrozumieją wiersz o Grzesiu (Julian Tuwim – „O Grzesiu kłamczuchu i jego cioci”), który nie wrzucił listu do skrzynki?

Numer: 2012 21   Autor: Grzegorz Szylberg





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *