Budżet mińskiej gminy krwawi. Już teraz ma prawie 2,5 mln zadłużenia, a czekają go kolejne kredyty, które pokryć mają tegoroczny i przyszłoroczny deficyt. Sposób na wyjście z impasu jest jeden – oszczędności. Tylko, czy one spodobają się mieszkańcom mińskiej gminy?
Rachunki sumienia
![W mińskiej gminie / Rachunki sumienia](/artykuly/-7150.jpg?m=1322521773)
Przyszłoroczny budżet pachnie milionowym deficytem. To prognoza wstępna, bo radni nie uchwalali jeszcze wysokości podatków na 2012 rok. Rozrachunek zrobią dopiero na grudniowej sesji, ale już teraz martwią się o gminne wydatki i łatają tegoroczne budżetowe dziury, zaciągając kolejny kredyt w wysokości 300 tys. złotych, który gmina spłacić ma w ciągu 3 lat.
Budżet uratować mogą również oszczędności. Radni szukali ich nawet w programie profilaktyki alkoholowej, walcząc o honorarium terapeuty i gminny biuletyn, w który zamieszczane są artykuły na temat szkodliwości alkoholu. W przyszłym roku komisja zajmująca się problemami osób uzależnionych chce przeznaczyć na niego 30 tys. zł. Radni mieli jednak wątpliwości, czy biuletyn jest gminie aż tak potrzebny, skoro alkoholicy artykułów o szkodliwości ich nałogu nie czytają. Gazety bronił wójt Piechoski we wsparciu z przewodniczącym komisji Janem Tymińskim, zapewniając, że choćby miał pomóc choć jednej osobie, to będzie wydawany.
Autorem artykułów zamieszczanych w biuletynie jest terapeuta Andrzej Błaszczyk, który w każdy poniedziałek w działającym od marca punkcie konsultacyjnym udziela porad. Jak dotąd przyjął 3 mężczyzn i 5 kobiet, z czego 2 współuzależnione. Jego dyżur kosztuje gminę 120 zł brutto. Radnej Lidii Wieczorek wydało się to o wiele za dużo.
– Nie znam nikogo, kto pracowałby społecznie w takim punkcie – broni się Błaszczyk, zwracając uwagę na swoje 11-letnie doświadczenie, własne przeżycia jako niepijącego alkoholika i wagę jego zadania. Wciągu 37 dyżurów wydał 46 porad, pocieszał i motywował, dlatego więc przyznano mu pensję z górnej granicy.
Czy słusznie – radni będą zastanawiać się na kolejnej sesji, gdy Błaszczyk przedstawi dokładne sprawozdanie ze swojej pracy. Na prośbę wójta Piechoskiego przygotuje też fragment swojego artykułu o symptomach bycia alkoholikiem, by – o co apelował włodarz – radni zrobili sobie rachunek sumienia.
Rachunek sumienia przyda się, ale nie w związku z alkoholizmem a ogromnymi podwyżkami cen ścieków, jakie radni zaserwowali mieszkańcom Stojadeł i Janowa.
Początkowo kanalizacja obejmowała kilka gospodarstw w Janowie, które mają własną oczyszczalnię ścieków i w związku z tym niską opłatę – 1,84 zł/m3. W tym roku dołączyło do nich 300 domów ze Stojadeł, które będzie już oczyszczać miński PWiK. Miejska spółka pobiera wyższe opłaty, a ponieważ nie można zrobić rozgraniczenia terenowego dla cen ścieków, odczują je również janowianie.
Dla nich to ponad 200-procentowa podwyżka, bo opłata podskoczy do aż 4,86 zł/m3. To o złotówkę więcej niż płacą sami mińszczanie, bo do miejskiej ceny dojdą koszty ponoszone przez gminę.
– To dla wielu ludzi będzie cios – próbował negocjować Andrzej Gruba. Wójt jednak nie ugiął się, twierdząc, że budżet nie wytrzyma dopłacania do ścieków w ramach dobrego traktowania mieszkańców. A sam PWiK nie ma podstaw prawnych, by traktować gminę hurtowo.
– Za wodę nas rżną, za ścieki też, coś trzeba z tym zrobić – dosadnie apelował Mieczysław Kosiński. Niestety, na negocjacje z PWiK-iem jest za późno i – jak podsumowywał wójt Radosław Legat – w tym roku już nic nie da się zrobić. Radni nie mieli więc wyjścia i podwyżkę ścieków przyjęli, zostawiając na pocieszenie stare ceny wody dla gospodarstw domowych oraz przedsiębiorstw.
Numer: 2011 49 Autor: Justyna Kowalczyk
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ