Drodzy Czytelnicy

Był sobie mały chłopak i bardzo chciał być już samodzielny... tak może się zaczynać zwykła historia z poranku życia, okrutna baśń, a także przypowieść o sile miłości i wybaczania. Takie czasy, że wszystko pasuje do wszystkiego, kultura miesza się z kiczem, świat nie może przestać pędzić, a ludzie są coraz dalej od siebie i wartości wyznaczających godne przetrwanie. To nic, niech i tak będzie, dopóki biją w nas serca wiary, miłości i nadziei

Miłuj albo rzuć

Drodzy Czytelnicy / Miłuj albo rzuć

Był więc sobie brzdąc i bardzo chciał być już samodzielny. Wprawdzie chodzenie bez trzymania się ręki taty nie wychodziło mu najlepiej, ale co jakiś czas zapominał, że jeszcze nie umie sam sobie dobrze poradzić i wyrywał swoją dłoń z opiekuńczego uścisku ojca. Nie minęło wiele czasu, gdy potłukł sobie kolano, a kiedy upadł prosto w kałużę, wybrudził sobie ubranie. Czasem upadek był tak bolesny, że natychmiast zaczynał płakać. Innym razem dopiero wielki siniak lub rana sprawiały, że ze łzami w oczach wracał do taty, który zawsze czekał czuły, kochający i gotowy przytulić swoje dziecko.
Ojciec nie chciał narzucać mu swojej woli. Z bólem patrzył na siniaki i krew, bo przecież kochał go tak bardzo. Nie mógł krzyczeć – po co się wyrywałeś, masz za swoje, bo tak bardzo się cieszył, że znów może go przytulić, że znów jego synek jest bezpieczny.
Ale powrót w ramiona taty nie zawsze był łatwy. Mały czasem bał się, że ojciec tym razem go zbeszta, a nawet zbije. Wiedział, że nie powinien bawić się w błocie, ale ono tak fajnie się sklejało... Ojciec jednak nie patrzył na wygląd syna ani na to, że on może się od niego zabrudzić, ale tulił tak długo, aż łzy zmieniły się w uśmiech.
Ilu jest wśród nas takich rodziców? Nie wszczynajmy śledztwa, bo i tak doskonale wiemy, że jedynym takim ojcem jest Stwórca, a my jego niesfornymi dzieciakami, którym ciągle się wydaje, że już są samodzielne i mimo iż wiedzą, że coś jest złe, i tak to czynią.
On doskonale wie, że kiedy poczujemy wolność, zaraz wpadniemy w grzech, ale – jeśli tylko chcemy się z nim pojednać – nie krzyczy, nie gniewa się na nas, a przebacza. Niektórzy księża w życiu i konfesjonale są tak niepodobni do Boga, jakby chcieli być lepsi od niego. A może tylko nie mają serca...

Tak ulepszeni miejmy wyrozumiałość zarówno dla wyrazistości Palikota czy Nergala jak i dwuznaczności ojca Bonieckiego czy Rydzyka. Oni wiedzą, że bez utaplania się w błocie nie będą widzialni, więc wybierają takie idee (nie nazywajmy ich grzechem), by nie wpaść w otchłań medialnego niebytu.
Wybaczajmy internetowym opluwaczom, którzy chociaż anonimowo, to jednak chcą na chwilę zaistnieć. Gorzej, kiedy to czynią osoby niepodejrzewane o spiskową teorię dziejów. Cóż, każdy wie co pisze, ale co zrobi, jeśli wszystko się wyda?

Przed nami kolejny tzw. długi weekend, a pogoda tak rozpieszcza, że na pewno zechcemy się zabawić, zamiast tkwić pod pomnikami wdzięczności i martyrologii. To również jest do wybaczenia, jak źle przygotowane uroczystości ku czci Niepodległej.
To już w najbliższy piątek, 11 listopada, ale nie w Mińsku. Tu obchody zaczną się już 9 listopada wernisażem w MZM, a skończą uroczystą mszą i wieńcami na Starym Rynku dzień później, bo przyjedzie... wojewoda. Nie może w piątek, trudno – wybaczmy i jedźmy do Mrozów, gdzie uczniowie LO wystąpią z programem ,,Kocham cię, Polsko”. Albo do Sulejówka na pieśni przy ognisku, które są tam tylko cząstką czterodniowych obchodów.
I nie zapomnijmy o flagach i kotylionach, by nie zanurzyć się w błotku kosmopolityzmu. A jeśli komuś nie odpowiada miłowanie, niech to wszystko rzuci. Też – wzorem Stwórcy – będzie miał wybaczone.

Numer: 2011 46   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *