Wzięli i napisali...

Jednym z zadań miejskich obchodów Dni Papieskich było napisanie listu do błogosławionego Jana Pawła II. Gimnazjaliści i licealiści nadesłali 40 prac, które wzruszyły i zaskoczyły jury. Nagrodzone listy opublikowano w folderze pokonkursowym. Prezentujemy fragmenty najlepszych

Kochany Ojcze...

Wzięli i napisali... / Kochany Ojcze...

Czy można myśleć o Bogu, dotykając zimnej płyty grobu ukochanej osoby? Gdzie podziewa się świadomość Jego bezgranicznej miłości? Dobro przestaje istnieć, kiedy w nas samych jest tylko frustracja i gniew. Ojcze Święty, kiedy pytałam, nikt nie zaprzeczył, że Bóg jest okrutny. Po latach doszukałam się w tym okrucieństwie miłości. Bóg pozbawia nas logiki, każe tylko ufać, wierzyć, kochać, poświęcać. Mówi, żebyśmy zwrócili się przeciwko naszemu zwierzęcemu człowieczeństwu, które zmusza nas do nieustannej pogoni za coraz to nową zdobyczą; za pieniędzmi, władzą, prestiżem. Ciałem jesteśmy przecież zwierzętami. Dopiero dusza nas uczłowiecza. (...)
Są chwile, kiedy umiera zdrowy rozsądek, nie ma mózgu, jest tylko dusza, obdarta z logiki; naga dusza, która miota się w czterech ścianach serca. (...) Musimy mieć w kimś oparcie, musimy mieć jakiegoś pasterza. Dla jednych jest nim Allach, dla drugich posążek Buddy. Są ludzie, dla których oparciem jest sama świadomość istnienia. Dla mnie, zmęczonej absurdem mechaniki losu być może kiedyś, jedynym oparciem będzie Bóg. Za bardzo zawiodłam się na tym cudownym świecie, by teraz nad tym myśleć. Bo wczoraj już do mnie nie należy, a jutro jest tak niepewne. A dziś? Dziś powracam do rzeczywistości.

Wiktoria Bartnicka z Wiśniewa (I miejsce)

***
Zatęskniłam za domem, za bratem i nagle w mojej głowie zaczęły kłębić się różne myśli. Zaczęłam się bać. Wszystko, co tak mnie zachwycało, nagle stało się przerażające. Zaczęłam płakać, chciałam wołać, ale nie mogłam wydobyć z siebie głosu. W oddali zobaczyłam postać. Był to mężczyzna w średnim wieku, który spacerował górskim szlakiem. Zauważył mnie i odezwał się niezwykle ciepłym i miłym głosem, który już gdzieś słyszałam. Po chwili poznałem w nim Ciebie, Ojcze Święty. To byłeś naprawdę Ty. (...) Tyle pytań cisnęło mi się na usta, ale nic nie mogłem z siebie wydusić. Zobaczyłem, że oddalasz się ode mnie i znikasz gdzieś w białych obłokach. (...) W tej samej chwili obudził mnie dźwięk budzika. Długo nie mogłem otrząsnąć się z tego snu.

Bartosz Zwierz z Nowodzielnika (I miejsce)

***
Wiem, Ojcze Święty, że podczas pielgrzymki do Jerozolimy chciałeś zobaczyć miejsce narodzin i śmierci Jezusa. Szedłeś do końca niewielkiej i ciasnej groty na kolanach. Byłeś skupiony i rozmodlony, milczący w osobistej rozmowie z Bogiem... Niewielu ludziom udaje się tam dotrzeć. Nie mogą, są zbyt utrudzeni. (...) My zaś modliliśmy się przed relikwiami we współczesnym tabernakulum. Było to dla mnie wielkie przeżycie... tak wielkie jak nigdy nic wcześniej... Serce skakało jak oszalałe. Starszym z mojej grupy płynęły łzy. Cisza i modlitwa zalały całą kaplicę... Potem każdy milczał i trwał w owej świętej ciszy i modlitwie. To było nasze Spotkanie z Bogiem.

Natalia Kulbacka z Karoliny (II miejsce)

Numer: 2011 44





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *